Jak przystało na hejtera, nie znoszę całej masy rzeczy, w tym również tego epitetu. Uważam nawet, że to jeden z bardziej obleśnych neologizmów ostatnich lat. Kojarzy mi się mlaskającymi ustami Michała Boniego tokującego o korzyściach dla wolności słowa płynących z wprowadzenia ustawy o mowie nienawiści lub dzikim spojrzeniem Stefana Niesiołowskiego wykrzykującego nazwisko Kaczyński.
Owe nieapetyczne wyobrażenia nie zmieniają jednak tego, że wyraz ten całkiem nieźle oddaje stan ducha sporej części nie tylko internetowych komentatorów oraz mój dzisiejszy nastrój. Tak się bowiem złożyło, że wstałem lewą nogą (nie trawię tego infantylnego związku frazeologicznego) i trafiwszy znów na kilka tekstów o „Uważam Rze” stwierdziłem, że miarka się przebrała i czas najwyższy dać upust swojej frustracji. Konkretnie pożalić się wszystkim, jak bardzo nie wzrusza mnie los tego tygodnika oraz wszystkich zatrudnionych w nim dziennikarzy.
Owszem, wydałem na „Uważam Rze” trochę pieniędzy i wolałbym, żeby pismo to istniało nadal na rynku w niezmienionej formie chociażby tylko po to, by nadal dołować Politykę, Wprost, Newsweek i inne lizalnie, jednak z powodu jego uwalenia nie czuję się fatalnie. Prasa papierowa i tak przecież zdycha i jest Internet. Trudno jest mi też wyobrazić sobie, by dziennikarze z nazwiskiem nie potrafili odnaleźć się w tym medium i tam demaskować kolejne nie tylko reżimowe przekręty i zbrodnie. Owszem, pieniądze mogą być z tego marne, ale to chyba nie problem dla niepokornych. Chodzi w końcu nie o wierszówkę, ale o prawdę.
Jasne, trochę przsadzam, ale jednak przyjmuję do wiadomości, że z czegoś trzeba żyć i trudno wymagać do ludzi „od zawsze” zarabiających piórem, by teraz otworzyli sobie jakiś Amber Bank lub na przykład całkiem zwyczajną pralnię, ale jak już wspomniałem, choć życzę im jak najlepiej, ich życie prywatne nie interesuje mnie specjalnie. Chcę mieć dostęp do dobrych tekstów i jestem przekonany, że i bez „Uważam Rze” je znajdę. Poza tym „W Sieci” już działa i ma spore szanse na sukces. Zwłaszcza, że wreszcie jest to projekt niezależny przynajmniej od państwowych pieniędzy.
Tak więc panowie niepokorni: pokażcie, że potraficie sami przyciągnąć czytelników i przestańcie biadolić, jak w „Uważam Rze” było fajnie. Nie mam sklerozy i to pamiętam, ale skoro rzeczywistość trzeciej erpe Donalda jest taka, a nie inna, szkoda tracić czas na wspominki. Należy robić swoje, bo bez tego - wyśmienicie się uzupełniający - prorządowi hejterzy i klakierzy sprawią, że wszyscy skończymy marnie.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka