Byłem kiedyś stałym czytelnikiem
fanzinu Korwina Mikke, znanego czytelnikom pod tytułem
Najwyższy Czas!. Pamiętam jeszcze, gdy wychodził w formacie dziennika i niespecjalnie wiedziałem co to w ogóle jest. Kupował go kolega z uczelni i z czasem wciągnąłem się na tyle, że zacząłem głosować na UPR. Lata biegły. Zmienił się format i szata graficzna pisma, cała reszta pozostała be zmian. To znaczy JKM śmieszył, bawił, pouczał i regularnie przegrywał wybory. A ja ze stałego czytelnika zamieniłem się w okazjonalnego, z klapy noszonej od święta marynarki wypiąłem
flagę UPR. Teraz Korwin wraca i mam dylemat, bo pokusa by znowu na niego zagłosować jest silna. Na szczęście do wyborów został jeszcze czas.
W związku z tymi wydarzeniami postanowiłem sięgnąć ponownie po Najwyższy Czas! Zalegał w kiosku i kosztował 5 złotych. Obok niego za pięćdziesiąt groszy złotych dwa, leżał miesięcznik
Detektyw. Ten to dopiero wywołał wspomnienia. Wyglądał identycznie jak 20 lat temu, gdy kolega z podstawówki przynosił go do szkoły! Te same kiczowate obrazki, format, papier. Niezmienna treść. Detektyw jest naprawdę fenomenem i ktoś powinien się pokusić o jakiś doktorat na jego temat.
O tym wszystkim myślałem porównując obydwie tandetne okładki, a ponieważ mam aspirację, by dołączyć do grona osób mniej wykształconych, statystycznych mieszkańców małych miasteczek i wsi, wybrałem Detektywa. Nie wiem czy żałuję, bo zostawiłem go przez roztargnienie w supermarkecie. Ale jedno jest pewne: Dwa pięćdziesiąt zostało w mojej kieszeni. A Korwin i jego fanzin? Ważne, że też jest.
PS Na poniedziałek przygotowałem chyba fajny tekst. Tak więc z góry zapraszam.