„Ach jak przyjemnie kołysać się wsród fal – jak szumi, szumi woda i płynie sobie w dal”...
Pamiętam tą starą, przedwojnną piosenkę (sprzed tej drugiej, światowej) śpiewaną w PRL-u drewnianym głosem Ireny Santor. Było kilka poprzednich wykonań, raczej na wesoło.
Kołysanie się w falach oceanu też jest przyjemne i pobudza wspomnienia. Tamte przyjemności pochodziły z jeziorka.
Wspomnieniem sprzed dwóch lat jest jak Zosia na Salon mnie wepchnęła. Prawie dosłownie - wepchnęła... Był czerwiec 2022 roku, szczytowanie covidowego strachu i upłały do 99 F... Przy 100 F dostaje się białej gorączki.
Na Florydzie zakazy chodzenia na plażę nie obowiązywały i nie obowiązują; ale nawet my i nawet nad oceanem upały znosiliśmy tylko wczesnym rankiem i póżnym popołudniem, kiedy się trochę wychładzało... Często nie chciało się nam ruszać; siedzieliśmy na przewiewnych pokojach.
Zosia to wymyśliła – "you only live twice" - będzież znowu pisał na Salonie, ale tym razem z sensem.. O Mojito i Margaritas przed mądrą decyzją nie wspominam.
Dwa lata temu, w dniu 18 czerwca 2020 roku, powstał tytuł pierwszego salonowego artykułu – „Co kura z wyborami ma”... Chodziło o nadchodzące wybory prezydenckie w Polsce, ale też o wybory decyzyjne w ogólnośc , np. typu – „gdybyś niedźwiedziu w mateczniku siedział, Pan Wojski o tobie by się nie dowiedział”...
Ale głównie chodzio mi o atrakcje przedstawienie tematu kura, jako taka... W on czas mieliśmy z Zosią małą kurzą farmę nad jeziorem Okeechobee; jakaś godzina jazdy z naszej mieściny...Farmy doglądal nam Jim Flatfoot, Indianin z plemienia Seminole. Ja obserwowałem tam kury, Zosia czytała „Quantum Healing” Deepaka Chopra i robiła notatki.
Interesował mnie mnie temat - „Kura jako protoplasta czlowieka”; od najmniejszego ptasiego Oculudentavis khaungraae ,do współczesnych kur niosek - karmazynek z farm w Biłgoraju... Przede wszystkim, chciałem rozstrzygnąć dylemat - „czy kura była pierwsza, czy jaję”.
Od samego początku byłem w temacie kura, na Salonie żle zrozumiany; krajało mi się serce, więc wkrótce wpuściłem się w tematy główne (wybory prezydenckie w Polsce i w USA, 2020); przedtem poprosiłem salonowego Administratora o pozwoleństwo użycia słowa „dupa”... Potem z dupą szło mi lżej, ale nie tak jak chciała Zosia.
Jeśli byłbym był przysięgał że nie powodowała mną chęć wzbogacenia się ani zdobycia salonowej sławy – i tak nikt by nie uwierzył... Jakiś powód do wydalania z siebie tekstów zawsze jest...
Ponieważ w swojej karierze - jako autor naukowych i technicznych artykułow, opinii i reportaży, ocen, setek listów, bajek i wierszyków oraz majli, wydaliłem z siebie całe góry tekstów i było mi ciągle za mało, zacząłem popisywać się jako blogerski storry-teller. Na różnych platformach i pod różnymi @nickami, ale zawsze był to stosunek przerywany.
W czasie dwuletniego czlonkostwe na S24, bloger @Dziobaty, na początku tego roku dostał urlop, prawie półroczny , który był okolicznościowy. Pojawiały się niepokojące pogłoski, tu i tam, że Salon usunął @Dziobatego ze swoich komnat; za niesubordynację w trzech tematach - wolnomularze, Żydzi i cykliści; niekoniecznie w tej kolejności.
Bardzo się na Salonie wycierpiałem, byłem nazywany – starym zgredem, idiotą, zarozumiałym palantem, cymbałem, Mośkiem, ruską onucą – wojskową lub jedwabną, perfumowaną. Złamanym pedałem też...
Na począku salonowego jestestwa, reagowałem spokojnie.. W momentach szczytowania odcinałem się jak mogłem, głównie w linii zarzutów niedouczenia i braku historycznej wiedzy elementarnej przez adwersarzy w różnym wieku. Kiedy mnie nerwy poniosły zbyt daleko, nazywałem dyskutantów – no breiners, idiotami, baranami, albo rurami kanalizacyjnymi o dużej średnicy... może jakoś inaczej, jeszcze... Zdaje się że assholes.
Nieszczęsny – nie zdawałem sobie sprawy, że to nic nie pomoże, bo każdy pozostanie przy swoim zdaniu; z powodu posiadania rozumu, trwałych zasad albo jakichś salonowych gwarancji.
Upewniła mnie o tym zmiana orientacji Salonu na lekki organ medialny o charakterze bulwarowym - który się czyta szybko, łatwo i przyjemnie, głównie zapamiętając tytuły, na przykład – „ W miejscowości Dołki na Opolszczyżnie właściciel pogryzł psa”... To stary kawałek; ale dyskutowanie przestało mieć jakikolwiek sens.
Kiedyś podniesiono tajemniczą sprawę mojego @nicka - co chciałem zyskać przybierając głupawy przydomek @Dziobaty?.
Skojarzenie mogło być od strony tytułowej – przedstawienie siebie jako hodowcy kur i oparcie się na teorii dziobania, sugerowały jakiegoś książkowego wieśniaka niewiadomego pochodzenia, ale podejrzanego. Dlaczego chce dziobać i kogo?
Nie pomogło tłumaczenie, że obserwuje kurki z kogutem na czele, że nawiązuję do teorii dziobania stworzonej przez przesławnego Sun-Tze dość dawno temu, że jestem w trakcie pisania monumentalnej pracy „The Kura Encycopediae” (nadal w opracowaniu).
Komentarze