Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
187
BLOG

Climate change, szaleństwa pogody i samo życie – w USA latać trzeba

Dziobaty Dziobaty Klimat Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Południowa Floryda została pokryta wodą podczas burzy, która zrzuciła średnio 25 cali deszczu na niektóre obszary przybrzeżne, zalewając domy i autostrady oraz zmuszając do zamknięcia dużego lotniska w Fort Lauderdale... Odbywaliśmy powrót z pogrzebu naszego Przyjaciela w Connecticut i uczestniczyliśmy w tym niesamowitym wydarzeniu.

Ostatni poniedziałek, 10 kwietnia, był drugim dniem Świąt Wielkanocnych w Polsce, ale tutejszy Easter liczy tylko jeden dzień, tak jak inny poniedziałek w każdym tygodniu miesiąca i roku...

Tak się złożyło że w ten poniedziałek o godzinie 9:05 rano, mieliśmy lot liniami BlueJet  z Fort Lauderdale na Florydzie, do Hartford w Stanie Connecticut... 2,5 godziny lotu, ale na lotnisku byliśmy prawie 2 godziny wcześniej, ze względu na check-in, w tym kontrolę bagażu nadawanego i torby podróżnej albo kabinówki... Z naszego domostwa w Boca Raton jest do Ft. Lauderdale - Hollywood International Airport trochę ponad 20 mil, 35 minutowy przejazd Uberem X kosztuje standardowo $52 plus $10 tip. (Floryda ma własny Hollywood z piękną plażą)

Lotnisko w Ft. Lauderdale jest trzecim największym lotniskiem pasażerskim i cargo na Florydzie (po Miami i Tampa)...Fort Lauderdale-Hollywood International Airport (FLL) served nearly 32 million passengers in 2022 and continues to be one of the fast-recovering airports in the U.S. amid the evolving COVID-19 pandemic. 

Powód naszego nagłego wyjazdu był smutny - dostaliśmy wiadomość o śmierci naszego dobrego znajomego-przyjaciela z CT i chcieliśmy uczestniczyć w jego pogrzebie... Opuściliśmy południową Florydę po prawie 2 miesiącach pogody ze słońcem i temperaturami w dzień 23 -28C... temperatura w nocy umożliwiała sen w pościeli przy otwartych balkonowych drzwiach... Po dłuższym okresie niepogody i chłodów w CT, w poniedziałek było słonecznie, a po południu w Hartford temperatura wynosiła 18 C.

Przez okres kilku miesięcy w okresie zima-wiosna 22/23 cały kontynent Ameryki Północnej z Kalifornią włącznie znosił bardzo duże anomalie pogodowe - niższe niż zwykle temperatury... raptowne skoki ciepło-zimno... tornada... duże opady śniegu... potem ocieplenia... związane z nimi katastroficzne powodzie... znowu zimno... znowu tornada. Tak było wszędzie, za wyjątkiem Południowej Florydy... w tym okresie wszystkie telewizyjne newsy i prasa papierowa na pierwszym miejscu podawały warunki pogodowe... lokalne media to uszczegóławiały.

W poniedziałek rankiem już było widać że pogoda się zmienia ale odlecieliśmy zgodnie z rozkładem lotów i na lotnisko Bradley w Hafrtford przylecieliśmy o czasie... odebrał nas kolega mojego kuzyna i odwiózł do jego domu w Simsbury, okolicy raczej przyzwoitej. Gospodarze byli jeszcze w pracy, dostaliśmy się do domu znanym sposobem a po ich powrocie, ponowne spotkanie w CT godnie uczciliśmy.

Nasz zmarły przyjaciel był emerytowanym profesorem na UConn (University of Connecticut) w Storrs, mieścinie której największą część zajmował uniwersytecki campus... na terenie campusu jest kilka kościołów chrześcijańskich, synagoga i meczet. W katolickim kościele St.Thomas Aquinas odbyła się o 10:00 żałobna msza, a zaraz po niej pochówek na pobliskim cmentarzu; obrządek był sprawowany w języku angielskim, ale modlitwę wygłosił też po polsku kapłan z polskiego kościoła w New Britain. Ludzi zebrało się sporo....

Kuzyn użyczył nam samochodu i byliśmy przez okres pobytu mobilni... po ceremoniach kościelnych zaproszeni goście, wszyscy angielsko-polskojęzyczni, przejechali do baru-restauracji Lake View nad jeziorkiem (jest ich w CT bardzo wiele) na stypę - lunch... Spotkaliśmy starych znajomych... wznieśliśmy toasty za nieboszczyka który zmarł po 87 latach barwnego życia w którym był bardzo ożywiony...przez ostatni rok ożywiony nie był wcale... chorował na serce, miał zastawki, potem rozrusznik... przeszedł też COVIDA19...przez ostatni miesiąc był w stanie śpiączki... Bliska rodzina (żona, 2 córki i syn) czekała, ale później zadecydowała o Ostatnim Namaszczeniu... nie został skremowany... Na stypie wystąpiłem z pożegnaniem Zmarłego, którego obydwoje z Zosią bardzo lubiliśmy... wdowa Danusia, emerytowana lekarz od chirurgii plastycznej (po School of Medicine w Yale) i Zosia były sobie bliskie a po naszym wyjeździe na Florydę kontakty wzajemnie nie ustały... Ś.P. Zbyszek pracował jako Professor Assistant na Mechanical Engineering w UConn; ja przyjechałem do USA na imienne zaproszenie jako Visiting Professor do IMS, na który składali się wybrańcy z MIT, UConn, United Technologies, Pratt-Whittney, Sikorsky i jeszcze jedna organizacja z Groton CT, właściciele zabawki USS Nautilus (SSN 571)... to było bardzo ciekawe. Ze Ś.P. Zbyszkiem poznał mnie na Uniwersytecie Matt, mój szef-profesor z IMS. Matt przyjechał na pogrzeb Zbyszka, znali się dobrze na UConn... po ceremonii trochę z Mattem porozmawialiśmy... wspomnienia, wspomnienia.

Krótko po 16:00 pożegnaliśmy się i wrócili na spacer po campusie, przypominając sobie stare dzieje... podeszliśmy też pod Gimpel Pavilion gdzie grają UConn "Huskies", basketbalowe drużyny uniwersyteckie obu płci (ale osobno)... W rozgrywkach krajowych zawsze byli dobrzy, a nawet bardzo dobrzy. 

 Connecticut pożegnało nas pogodą... samolot wystartował z Bradley prawie punktualnie o 12: 55 i było spokojnie... lot przebiegał wzdłuż wybrzeża atlantyckiego. Już nad Karolinami zaczęły się turbulencje, a w miarę zbliżania się do Florydy zaczynało być coraz gorzej... potem okazało się że samolot zbacza na zachód... trochę się uspokoiło a w komunikacie kapitana samolotu było że lecimy w kierunku Sarasota na Zachodnim Wybrzeżu Florydy.

Samolot zaczął krążyć... czas lądowania minął... samolot zatoczył kilka kręgów, a z kolejnego komunikatu dowiedzieliśmy się że lecimy na South Florida International Airport w Fort Myers nad Zatoką Meksykańską... Na lotnisko w Fort Lauderdale mieliśmy wylądować o 4:10 p.m. ale zrobiła się godzina 6:00 p.m.; po wylądowaniu w Ft. Myers rozpoczęło się czekanie w samolocie.. na jego pokładzie zleciała nam jeszcze godzina... Potem wypuścili nas "na zewnątrz" do terminalu i nadal czekaliśmy... Po jakimś czasie rozeszła się pogłoska że mają przyjechać autobusy i wszystkich zabrać do Ft. Lauderdale... w międzyczasie okazało się że przez miasto przeszło tornado a ulewne deszcze zalały płyty lotniska oraz drogi dojazdowe do wszystkich terminali... Siedzieliśmy z  Zosią cierpliwie koło zejścia do Arrivals... ludzie byli już bardzo zmęczeni, dzieci nawet przestały płakać... 

Trzy wielkie busy przyjechały już po północy... ludzie nawet się nie przepychali... Obsługa wsadziła wszystkie bagaże do przepastnych komór pod busem... już ulokowani na wygodnych siedzeniach zaczęliśmy podrzemywać, ale busy wreszcie ruszyły.

Przejazd do Ft. Lauderdale które leży na Wschodnim Wybrzeżu Florydy zajął ponad 2 godziny... okazało się że do terminali autobusy nie przyjadą, więc wszystkich wysadzono przy Rail Station... po tym zaczęło się prawdziwe zamieszanie i przepychanie do waliz, tobołów i tobołków układanych koło busów... od dawna wszyscy trzymali smartfony w łapach i gdzieś wydzwaniali.

Większość pasażerów leciała tranzytem w inne miejsca przeznaczenia, głównie chyba w Ameryce Południowej (Bogota, Lima, Sao Paulo) i tylko niektórzy byli locals... ale wszystkich spotkał ten sam los... Zosia wydzwaniała po Ubera.. z samymi przeszkodami i przez ponad pół godziny nie załatwiła nic... Zacząłem kręcić się w pobliżu stacji kolejowej...pierwszy pociąg do Boca Raton miał odjechać bladym świtem... Zosia na przydworcowej ławce usnęła na dobre... Jak zwykle miałem szczęście i udało mi się wyizolować dwie dziewczyny w dużym SUV-ie Toyota 4Runner... dziewczyny czekały chyba na Godota i słabo mówiły po amerykańsku ale były ładne... namówiłem je do jazdy do Boca Raton za dolarów 100.. o tej porze Uber bierze $82, więc zbytnio nie przepłaciłem... Duży i wysoki SUV był sukcesem, gdyż przebrnął przez kałuże wody w mieście i duże rozlewisko przy wjeździe na I-95... wiele niższych samochodów nie przejechało - widzieliśmy kilka stojących z włączonymi migaczami na poboczach...

O tej prze nocy dojazd do naszego domostwa zajął pół godziny; warto wspomnieć że Ft. Lauderdale leży prawie w połowie drogi on das do Miami... przybyliśmy do domu skonani, po prawie 20 godzinnej podróży.

Użyliśmy jak przysłowiowy pies w studni... dotąd obrazy tego, co się często dzieje na lotniskach w USA, oglądaliśmy w telewizji - zbyt wiele sprzedanych biletów na ten sam lot... zs dużo pasażerów i za mało miejsc na pokładzie... mniej lotów na trasach lokalnych od czasu COVID19... odejście na emerytury wielu pilotów i oficerów pokładowych... niedostatek personelu dla kontrolnych wierz na lotniskach... brak personelu pomocniczego... awarie sprzętowe... itd, itp...

Po długim śnie - w czwartek , w telewizorze, wiele o tym pogodowym wydarzeniu w naszej okolicy mówiło się i pisało w mediach -

"Once in every 1,000-2,000 years - storm Swamps Fort Lauderdale with 25 inches of rain" - "Raz na 1000-2000 lat - burza zalewa Fort Lauderdale 25 calami deszczu";  US Today, April 13, 2023.

"Fort Lauderdale airport under water as south Florida is hit with historic flooding" " Lotnisko Fort Lauderdale pod wodą, podczas gdy południowa Floryda jest dotknięta historyczną powodzią";  South Florida Sun Sentinel. April 13, 2023.

"Waterflogged Fort Lauderdale airport, flooded Florida streets amid huge rain storm" - "Zalane wodą lotnisko Fort Lauderdale, zalane ulice południowej Florydy podczas ogromnej ulewy"; Miami Herald, April 13, 2023.

Wg.Sun Sentinel - Fort Lauderdale i inne części południowej Florydy zostały zalane „historycznymi” opadami deszczu, zamykając operacje na lotnisku i szybkim pociągu podmiejskim.

Południowa Floryda była zalana wodą podczas burzy, która zrzuciła średnio 25 cali deszczu na niektóre obszary przybrzeżne, zalewając domy i autostrady oraz zmuszając do zamknięcia dużego lotniska... Fort Lauderdale został "uderzony" 25,95 calami opadów deszczu w ciągu 24 godzin, o czym poinformował AccuWeather. Na niektóre obszary spadło 20 cali deszczu w ciągu sześciu godzin. Hollywood i południowe Miami otrzymały co najmniej 9 cali deszczu, w Boca Raton spadły 2 cale.

 "Ilość deszczu oraz tempo tych opadów jest czymś, co się zdarza raz na 1000 lat albo raz na 2000 lat" - powiedział Dan DePodwin, dyrektor ds. Prognoz AccuWeather... AccuWeather Inc. is an American media company that provides commercial weather forecasting services worldwide.

Główny meteorolog AccuWeather Jonathan Porter powiedział, że w pewnym momencie na Fort Lauderdale spadło około 1 1/2 cala deszczu w ciągu 10 minut, co jest "bliskie rekordu wszechczasów Stanów Zjednoczonych w tym krótkim czasie".

Szaleństwa pogody i samo życie – w USA latać trzeba.

P.S. U nas ciągle pada.


Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości