
... w pierwej nasz Andrzej na Inflanty się wybiera, czyli północno-wschodnią flankę Rzeczypospolitej jedzie obadać i przy okazji policzyć liczebność dzikusów kałmuckich z nadania Moskwy tam w zagonach się kryjących. Trza wydać odpowiednie rozkazy, szable kazać naostrzyć i konie podkuć, bo uganiać się pieszo za tym plugastwem niehonor i wstyd w oczach świata.
Potem jazda do Brandenburgii, by w Berlinie cysarzowej Angelinie prosto w oczy głęboko popatrzyć, tak głęboko, że aż woreczek żółciowy popuści ze złości i się rozleje. A trza zauważyć, że babsko niesamowicie złośliwe i wredne, szczególnie w uzurpacji "polskich korzonków", chyba że Baby-Jagi z "Jasia i Małgosi"
Next time, wodzu nasz do stolicy Albionu czym prędzej, by się układać i przy okazji kilku rycerzy z mieczami przy Round Table Kinga Arthura na naszą stronę przeciągnąć jakby co..., gdyby powiedzmy, ta w Berlinówku opory stawiała i głupie sms-y do Moskwy słała.
A potem, to już z górki..., New York and Beijing - a u Chińczyka wszystko można załatwić, byle temat Syberią zagaić.
Inne tematy w dziale Polityka