DziubekWrocław DziubekWrocław
1073
BLOG

Prawdy objawione establishmentu

DziubekWrocław DziubekWrocław Polityka Obserwuj notkę 3

Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną śmierci gen. Sławomira Petelickiego. Ale salonowi komentatorzy nie mają żadnych hamulców, wykluczając jej polityczny kontekst - i wyszydzając tych, którzy śmią kontekst polityczny brać po uwagę.

"Wszystko wskazuje na to, że to było samobójstwo" - stwierdziła 19 czerwca br. w Radiu Tok FM Dominika Wielowieyska, odnosząc się do tragicznej śmierci generała Sławomira Petelickiego. Publicystka "Gazety Wyborczej" nie raczyła jednak choćby najkrócej wyjaśnić, co pod owym jakże pojemnym semantycznie słowem "Wszystko" się skrywa.

Wszystko to wszystko - i basta! Mądremu (tj. czytelnikowi należącego do Agory dziennika i słuchaczowi należącej do Agory rozgłośni) wystarczy. Musi wystarczyć! A kto pyta, ten błądzi; ten oszołom od Ziemkiewicza, ten faszysta od Sakiewicza i ten - wybaczcie, że znów zacytuję D. Wielowieyską - "szaleniec".

Swoistą listę "szaleńców" skomponował 18 czerwca w "Gazecie Wyborczej" jej felietonista Wojciech Czuchnowski. W tekście pt.: "Śmierć generała. Więcej umiaru" (który ma jednak tyle wspólnego z umiarem, ile z prawdą bolszewicka "Правда") Czuchnowski w sposób wprost ordynarny traktuje komentatorów, wskazujących na okoliczności polityczne tajemniczego zgonu gen. Sł. Petelickiego.

W przypadku Krzysztofa Skowrońskiego publicysta "GW" nie podejmuje nawet próby uzasadnienia, w jaki sposób cytowana wypowiedź założyciela Radia Wnet urąga umiarowi. I zdaje się, że Czuchnowskiego w ogóle to nie obchodzi. Godnym podkreślenia jest natomiast według niego fakt, że w czasach rządów PiS Skowroński był szefem Programu Trzeciego Polskiego Radia. Bo rzecz jasna przypomnienie czytelnikom, że ktoś za PiS-u sprawował jakąś funkcję, natychmiast ustawia delikwenta we wiadomym szeregu. I wtedy już nieważne, co taki Skowroński ma do powiedzenia. Bo skoro po drodze mu z PiS-em, to na pewno musi bredzić i grzeszyć przeciw umiarowi. To oczywista oczywistość!

Podobny chwyt ustawiania we wiadomym szeregu zastosował Czuchnowski wobec redaktorów Ewy Stankiewicz i Piotra Bączka oraz prof. dr hab. Jadwigi Staniszkis, którzy, komentując śmierć gen. Petelickiego, wspominali o domniemanym SMS-ie Platformy Obywatelskiej zawierającym zalecenie, aby winą za tragedię smoleńską obarczać pilotów prezydenckiego tupolewa. Tutaj znów przekaz dla czytelników "Wyborczej" zdaje się być jasny jak Słońce Peru: każdy, kto w kontekście tajemniczej śmierci Petelickiego wywleka dziś sprawę Smoleńska, występuje przeciwko umiarowi. A że przecież to nie Ewa Stankiewicz, prof. Staniszkis i Piotr Bączek wymyślili sobie ten SMS, tylko mówił o nim sam śp. gen. Sławomir Petelicki - tym już nikt nie powinien zaprzątać sobie głowy.

Odnosząc się z kolei do obfitego w metaforyczne konstrukcje felietonu Dawida Wildsteina [LINK!] Czuchnowski przede wszystkim trywialnie czepia się słówek. Koronny zarzut wobec dziennikarza "Gazety Polskiej" i "Nowego Państwa" polega na tym, że napisał on: "Trudno o wymowniejszy symbol stanu naszego państwa niż śmierć Petelickiego w momencie meczu Euro 2012", a tymczasem - jak wspaniałomyślnie przypomina wszem i wobec Czuchnowski - "generał zginął ok. godz. 16, a mecz zaczął się o 20.45".

Oczywiście mógłbym postąpić wedle tej samej metody i zapytać, czy ze zdania "Dziś w każdej chwili mamy pod ręką telefony komórkowe" szanowny pan Czuchnowski wnioskuje, że jeszcze wczoraj ich nie mieliśmy albo że owa chwila dotyczy również wizyt w toalecie i kąpieli. Mógłbym zapytać, czy według jaśniepana Czuchnowskiego doba renesansu rzeczywiście trwała dwadzieścia cztery godziny oraz czy gdyby ktoś powiedział mu, aby poszedł po rozum do głowy, to red. Czuchnowski zacząłby zakładać buty i szykować się do wędrówki... Mógłbym, ale mnie interesują sprawy donioślejszej wagi niż poślednie - niech już będzie - nieścisłości, z których absolutnie nic nie wynika (choć dla mnie jest jasne, że "moment meczu" D. Wildsteina to po prostu przenośnia, nawet specyficzny frazeologizm).

Interesuje mnie mianowicie, czy to uczciwe, że red. Czuchnowski napisał: "Kiedy były generał służb specjalnych popełnia samobójstwo, publicyści powinni zadawać pytania, a dziennikarze badać przyczyny ", skoro w leadzie tego samego tekstu zaznaczył, iż "Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną śmierci gen. Sławomira Petelickiego"? (Lead, jak można zauważyć, pozwoliłem sobie strawestować). Czy to w porządku, panie redaktorze Czuchnowski, krytykować innych, podczas gdy samemu wypisuje się stwierdzenia sprzeczne ponad wszelką wątpliwość? Jak takie postępowanie ma się do umiaru? I jak w końcu jest (niech się red. Czuchnowski zdecyduje!): samobójstwo czy "nie wiadomo jeszcze"?

Jeżeli samobójstwo, to jakie są dowody lub przesłanki, hipotezy? No chyba że W. Czuchnowski jest tu zgodny ze swoją redakcyjną koleżanką, że wystarczy poprzestać na magicznym "Wszystko wskazuje na to"?

Jeśli natomiast "nie wiadomo jeszcze" i Wojciech Czuchnowski naprawdę uważa, że "Kiedy były generał służb specjalnych popełnia samobójstwo, publicyści powinni zadawać pytania, a dziennikarze badać przyczyny" - to pełna zgoda (prócz oczywiście owego "samobójstwa", bo przecież "nie wiadomo"). Chciałbym tylko w takiej sytuacji wiedzieć, czemu jedne pytania można zadawać, a drugich nie wolno. Czemu pewne przyczyny bądź tezy można brać pod uwagę, zaś inne należy wykluczyć na wstępie. Czemu pytania: "Dlaczego generał Petelicki popełnił samobójstwo i w jaki sposób?" są równiejsze od pytań: "Czy rzeczywiście Sł. Petelicki popełnił samobójstwo?", "A może ktoś gen. Petelickiego zamordował?" itp.? I jakąż konkretnie myślozbrodnię popełnili red.red. Dawid Wildstein, Ewa Stankiewicz, Krzysztof Skowroński, Piotr Bączek, Piotr Gursztyn oraz prof. Jadwiga Staniszkis, że Czuchnowski odsądza ich od czci, wiary i umiaru? Co konkretnie czyniąc, przekroczyli "granice absurdu i przyzwoitości"?

Z jakiego bowiem powodu równiejsze były pytania: "Dlaczego piloci prezydenckiego Tu-154M próbowali lądować 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem aż cztery razy?" od pytań: "Czy rzeczywiście piloci prezydenckiego Tu-154M próbowali lądować 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem aż cztery razy?" i "Czy przypadkiem na pokładzie prezydenckiego Tu-154M lecącego 10 kwietnia 2010 r. nad Smoleńskiem nie było eksplozji?" - zapewne nie dowiem się już nigdy. Mimo że wersja o czterech próbach lądowaniach okazała się wierutną bzdurą (i ci, którzy uporczywie ją forsowali, nie chcieliby zapewne, bym o tym wspominał), natomiast czy był wybuch - "nie wiadomo jeszcze". A może wystarczy czasem sięgnąć do innych mediów niż Tok FM & "Wyborcza"? Tak tylko pytam...

chrześcijanin † rzymski katolik wolnościowiec, liberał klasyczny (nie lewicowy), libertarianin (prawe skrzydło), minarchista, zafascynowany konserwatyzmem wolnościowym za sprawą Nicolása Gómeza Dávili wyznawca zasady (której oczywiście nie da się określić na poziomie definicji, lecz na konkretnych przykładach - jak najbardziej), że wolność danej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej - i to powinno być jedyne ograniczenie wolności patriota, antykomunista, antynazista, antysocjalista, antyfaszysta     Publikuję również na: www.radiownet.pl/republikanie/dziubkito       „[…] jeśli człowiek nie ma się na baczności, ludzie zmuszą go do robienia tego, czego chcą, albo – jeśli jest uparty – do robienia czegoś wręcz odwrotnego, po prostu im na złość” [Ken Kesey (1935––2001): „Lot nad kukułczym gniazdem” (1962 r.)]   „Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi według ich własnego uznania” [Bolesław Prus (1847––1912)]   „Jeżeli jednostka obrabuje inną jednostkę, nazywa się to «rabunkiem». Jeśli czyni to grupa – «sprawiedliwością społeczną»” „Ten, kto domaga się równości, kończy, żądając, aby karać utalentowanych” [Nicolás Gómez Dávila (1913––1994)]   „Socjalizm to nowa forma niewolnictwa” [Alexis de Tocqueville (1805––1859)]   „Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu. Nie może być kompromisu w dziedzinie zasad podstawowych ani spraw fundamentalnych. Cóż moglibyście uznać za kompromis między życiem a śmiercią?” [Ayn Rand (1905––1982)]   „My, którzy umiemy mówić, musimy być głosem dla tych, którzy mówić nie potrafią” [Sługa Boży ks. abp Óscar Arnulfo Romero y Galdámez (1917––1980)]     Popieram i polecam:  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka