E.B E.B
339
BLOG

Zdzisław Badocha ps. Żelazny

E.B E.B Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 16




3 lutego 2011 roku Sejm ustanowił nowe święto państwowe - obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych".

Projekt ustawy złożył w 2010 roku prezydent Lech Kaczyński.


Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny. 

Lech Kaczyński


1 marca 1951 roku, pomiędzy godziną 20.00 a 20.45 strzałem w tył głowy zostali rozstrzelani przywódcy IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", Łukasz Ciepliński i jego najbliżsi współpracownicy. 

Dzień 1 marca został symbolicznie uznany za Dzień Pamięci wszystkich Żołnierzy Wyklętych.


Jednym z Nich był Zygmunt Badocha "Żelazny". 

Był żołnierzem V Brygady Wileńskiej dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę".


To o nim i jego żołnierzach tak powiedział Aleksander Szczygło:


Walka mjr. Szendzielarza została wygrana po kilkudziesięciu latach, a pamięć okazała się silniejsza niż kłamstwa propagandy.












Był typowym przedstawicielem młodego „pokolenia Kolumbów”, ukształtowanego w przedwojennej Polsce na etosie bohaterskich walk Wojska Polskiego o odzyskanie niepodległości a potem odbudowy młodych struktur państwowych, zniszczonych po 123 latach niewoli. Nauczyciele, którzy często byli uczestnikami tych walk, przekazywali nie tylko wiedzę, ale starali się kształtować postawy patriotyczne i obywatelskie swoich wychowanków. W podobnej atmosferze wychowywani byli również w swoich domach rodzinnych. Rodzice Zdzisława Badochy od najmłodszych lat przekazywali swoim dzieciom najważniejsze wartości – patriotyzm, uczciwość, religijność, poświęcenie dla spraw wyższych. Bardzo szybko zasady te zostały poddane weryfikacji.


Okupacja niemiecka i los powojennej Polski wymusiły na tych bardzo młodych ludziach podejmowanie wyborów wymagających dojrzałości, odwagi, męstwa i bohaterstwa. Zdzisław Badocha cieszył się autorytetem swoich kolegów już w szkole. Opanowany, stanowczy i zdyscyplinowany, kojarzył się bardziej z sylwetką kadeta niż ucznia – jak wspominają go koledzy. Energicznym, zdecydowanym i bardzo odważnym okazał się później jako dowódca oddziału partyzanckiego i słynnego 5 szwadronu 5 Brygady Wileńskiej mjr „Łupaszki”. Docenił to jego dowódca, który po wręczeniu mu bardzo osobistej nagrody – sygnetu 5 Brygady Wileńskiej, wystąpił do Komendy Okręgu Wileńskiego z wnioskiem o nadanie mu Krzyża Virtuti Militari V klasy. Miał wtedy 21 lat.


Urodził się 23 marca 1925 roku w Dąbrowie Górniczej. Jego ojciec pełnił służbę w 11 Pułku Piechoty w Tarnowskich Górach, ale po kilku latach jako żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza przeniósł się z rodziną na kresy. W Ludwikowie Zdzisław spędził prawie całe swoje dzieciństwo, uczestnicząc wraz z siostrą w różnych akademiach i przedstawieniach za sprawą swojej matki, która bardzo aktywnie udzielała się społecznie.


W 1937 roku rodzina przeniosła się na Wileńszczyznę do miejscowości Nowo Święciany, gdzie ojciec jako podoficer KOP kontynuował swoją służbę. Zdzisław i siostra Basia uczęszczali do Publicznej Szkoły Powszechnej stopnia III. Mając 13 lat wstąpił w szeregi Związku Harcerstwa Polskiego a w 1938 roku ukończył Kurs Informacyjny Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. W tym roku rozpoczął też naukę w Państwowym Gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego w Święcianach, gdzie poznał wiele koleżanek i kolegów, z którymi potem będą razem walczyć w szeregach Armii Krajowej. Byli to późniejsi żołnierze 5 Brygady Wileńskiej Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, m.in. słynna sanitariuszka Lidia Lwow narzeczona mjr. „Łupaszki”, Rosjanka, która wybrała polskość. Na Jej pogrzebie 22 stycznia tego roku prezydent A.Duda powiedział:


„Dziękuję za wolną Polskę Pani i Pani towarzyszy krwią wywalczoną. Bo być może nie byłoby walki późniejszych pokoleń, gdyby nie męstwo i bohaterstwo żołnierzy niezłomnych.”


Z takimi ludźmi dzielił swój los Zdzisław Badocha. Kadra nauczycielska święciańskiego gimnazjum to byli uczestnicy walk o niepodległość, wojny bolszewickiej, często oficerowie w stanie spoczynku, którzy kształtowali charaktery swoich uczniów. Po wybuchu II wojny światowej i wkroczeniu bolszewików wielu z nich zostało zamordowanych przez NKWD.


Nękana była również rodzina Zdzisława. Ojciec internowany na terenie Litwy, matka kilkakrotnie aresztowana przez NKWD, a cała rodzina osadzona w obozie pracy na 2 miesiące, a potem w więzieniu w Wilnie.


Po wkroczeniu Niemców Zdzisław w 1942 roku rozpoczął pracę w konspiracji. Wraz z kolegami zbierali i magazynowali broń oraz inny ekwipunek, który wkrótce posłużył do zorganizowania pierwszego zbrojnego oddziału partyzanckiego na Wileńszczyźnie, dowodzonego przez por. Antoniego Burzyńskiego „Kmicica” (zamordowanego przez sowieckich partyzantów w 1943 roku).


Na początku 1943 roku Zdzisław Badocha wszedł w skład 23 Ośrodka Dywersyjnego Ignalino – Nowo Święciany i został zastępcą dowódcy 9 patrolu tego odcinka dywersyjnego, przyjmując pseudonim „Żelazny”. Ośrodki te zajmowały się prowadzeniem dywersji i sabotażu na komunikacyjnych szlakach kolejowych, toteż większość członków Ośrodka zatrudniona była na kolei. Zdzisław Badocha był zatrudniony na stacji kolejowej Nowo Święciany.


W marcu 1944 roku Zdzisław Badocha został zdekonspirowany podczas akcji otwierania wagonów. Stając przed koniecznością ukrywania się zdecydował udać się do partyzantki. Otrzymał przydział do 5 Wileńskiej Brygady AK, do kompani szturmowej w plutonie dowodzonym przez ppor Mieczysława Kitkiewicza „Kitka”. Tam poznał m.in. swych późniejszych przyjaciół,  z którymi jego losy związały się do końca: Henryka Wieliczkę „Lufę” oraz Jerzego Lejkowskiego „Szpagata”.


5 Wileńska Brygada Armii Krajowej dowodzona przez mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, w uzgodnieniu z komendantem Okręgu Wileńskiego AK ppłk Aleksandrem Krzyżanowskim „Wilkiem” nie wzięła udziału w operacji „Ostra Brama”, czyli uderzeniu oddziałów Armii Krajowej na Wilno, nie wierząc w dobre intencje sowieckiego „sojusznika”. Jego przewidywania okazały się trafne, gdyż walczące wspólnie z Sowietami oddziały AK zostały pod Wilnem okrążone przez oddziały NKWD i rozbrojone, a żołnierze i oficerowie AK aresztowani.


Oddział próbował przedrzeć się na Zachód, ale okrążony przez Sowietów, na polecenie mjr „Łupaszki” uległ rozwiązaniu. Dalej żołnierze mieli przebijać się na własną rękę. Zdzisław Badocha „Żelazny” przedzierał się w kierunku białostocczyzny w grupie dowodzonej przez „Kitka”. Okrążony przez jednostki NKWD Zdzisław Badocha wraz z kolegami został siłą wcielony do formujących się jednostek Wojska Polskiego „ludowego”, ale już w październiku 1944 roku wraz z innymi (m.in. Leonem Beynarem czyli późniejszym znanym historykiem Pawłem Jasienicą) powrócili do konspiracji, podejmując współpracę z podziemiem w rejonie Bielska Podlaskiego.


Na bazie ocalałych partyzantów w kwietniu 1945 roku mjr „Łupaszko” odtworzył 5 Wileńską Brygadę Armii Krajowej. Zdzisław Badocha „Żelazny” objął funkcję dowódcy plutonu w 4 szwadronie dowodzonym przez por Mariana Plucińskiego „Mścisława”. Jako wyróżniający się żołnierz 22 maja został awansowany na stopień kaprala a 15 sierpnia do stopnia podporucznika czasu wojny.


We wrześniu 1945 major „Łupaszko”, wykonując rozkaz Komendanta Okregu Białostockiego, rozwiązał podległe mu oddziały. Po demobilizacji ppor. „Żelazny” otrzymał urlop, i wraz z trzema kolegami udał się do Dąbrowy Górniczej, gdzie odwiedził matkę i rodzinę. Było to ich ostatnie spotkanie.


Boże Narodzenie 1945 roku spędził już pod Sztumem na kwaterze mjr. Łupaszki. Wkrótce oddział wznowił działalność bojową. Utworzono kilka patroli dywersyjnych, których zadaniem było pozyskiwanie środków na działalność konspiracyjną (pieniądze, broń, amunicja, lekarstwa) prowadzenie szkoleń, a także bieżąca akcja zbrojna przeciwko najbardziej szkodliwym działaczom komunistycznym.


Jednym z tych patroli dowodził ppor. Zdzisław Badocha „Żelazny”. Docelowym zamierzeniem majora „Łupaszki” było jednak wznowienie bieżącej działalności partyzanckiej i utworzenie możliwie dużego zgrupowania leśnego na Pomorzu. Szeregi V Brygady Wileńskiej zasilili żołnierze 3 Brygady Wileńskiej i byli to głównie harcerze. Najwięcej z nich znalazło się pod komendą „Żelaznego”.


Była to bardzo aktywna i mobilna grupa. Przez okres ponad 3 miesięcy przerzucając się samochodami, pieszo czy nawet pociągami po rozległych obszarach Borów Tucholskich, Pomorza i Powiśla skutecznie paraliżowali działalność administracji komunistycznej i służb bezpieczeństwa oraz wojska. Największym sukcesem ppor. Zdzisława Badochy „Żelaznego” w kampanii pomorskiej 5 Wileńskiej Brygady AK była akcja przeprowadzona 19 maja 1946 roku na terenie dwóch ówczesnych powiatów: Starogard Gdański i Kościerzyna.


Poruszając się samochodem rozbrojono tego dnia 7 posterunków milicji (w Kaliskach, Osiecznej, Osieku, Skórczu, Lubichowie, Zblewie i Starej Kiszewie) a dodatkowo zlikwidowano dwie placówki Urzędu Bezpieczeństwa w Skórczu i Starej Kiszewie. Rozstrzelano wówczas 5 funkcjonariuszy UB w tym oficera NKWD. Milicjantów tylko rozbrajano.


Wobec tego niespodziewanego na tych terenach niebezpieczeństwa władza komunistyczna zorganizowała olbrzymie obławy z zaangażowaniem wielu środków technicznych oraz setek żołnierzy. 10 czerwca 1946 roku podczas postoju we wsi Tulice szwadron został zaatakowany przez grupę operacyjną UB i MO. Co prawda grupa ta została całkowicie rozbita, ranny jednak został ppor. „Żelazny”. Opatrzony został natychmiast przez sanitariuszkę Danutę Siedzikównę „Inkę”, ale rana okazała się na tyle poważna, że wymagała pomocy lekarza. Umieszczono go więc w majątku Czerninie, którego właściciel współpracował z oddziałami partyzanckimi.


W wyniku podjęcia współpracy z UB łączniczki „Łupaszki” Reginy Żelińskiej ps. „Regina” resort bezpieczeństwa uzyskał informacje o właścicielach majątków udzielających pomocy wileńskim oddziałom. 28 czerwca 1946 grupa funkcjonariuszy PUBP z Malborka wyruszyła w celu aresztowania administratora majątku i przypadkowo natknęli się na ppor. Zdzisława Badochę „Żelaznego”. Miał w tym dniu opuścić już Czernin. Zginął podczas ucieczki od wybuchu granatu rzuconego przez milicjanta.


Radość funkcjonariuszy UB była wielka. Zginął niespodziewanie ich największy wróg, postrach sił Bezpieczeństwa. Umieszczonego w korycie z chlewni obwożono go po posterunkach milicji i UB. Fotografowano się ze zmarłym „Żelaznym”. Jego ciało zostało prawdopodobnie zakopane na terenie Urzędu Bezpieczeństwa w Sztumie. Do dzisiaj nie odnalezione.


Przez niemal 50 lat propaganda komunistyczna przedstawiała Jego wizerunek jako zdegenerowanego bandyty, bezwzględnego mordercy niewinnych osób, milicjantów, kolejarzy itp. Dopiero od niedawna dzięki pracy wielu historyków możemy poznać prawdziwy niezafałszowany wizerunek Zdzisława Badochy i jego żołnierzy, którzy niemal wszyscy zapłacili najwyższą cenę za walkę pod rozkazami mjr „Łupaszki”. Był pełnym życia, niezwykle pogodnym człowiekiem, szanowanym i serdecznym kolegą, znakomitym dowódcą i oficerem. Zginął mając 21 lat.


Dlaczego on i jemu podobni rzucili swoje życie na stos? Bo byli patriotami. Nie godzili się na kolejną okupację Polski. W obliczu zdrady wojennych sprzymierzeńców chcieli pokazać światu, że nie wszyscy Polacy pogodzili się z politycznym wyrokiem skazującym nas na sowiecką dominację. Nie chcieli umierać w więzieniach, jak wielu ich aresztowanych kolegów. Poznali sowiecką wrogość wobec AK na terenach „wyzwalanych” przez Armię Czerwoną. W zasadzie nie mieli wyboru, więzienne kraty lub śmierć na polu bitwy.


 5 grudnia 2004 r. grupa wolontariuszy upamiętniła ppor. Zdzisława Badochę "Żelaznego", odsłaniając w Czerninie pod Sztumem tablicę pamiątkową na ścianie kościoła parafialnego. 11 kwietnia 2006 r. poświęcono w Czerninie skromny pomnik "Pamięci żołnierzy szwadronu "Żelaznego".





Dziękuję blogerowi "Pogodny" za link do fragmentu z procesu sądowego majora "Łupaszki". Zarejestrowany głos majora i jego wypowiedzi są historycznym świadectwem tamtych dni i tamtych ludzi. 



E.B
O mnie E.B

Konstytucja RP  Art.14 Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. Mam na imię Ewa. Na moim blogu można zamieszczać opinie niekoniecznie zgodne z moimi, pod warunkiem zachowania ogólnie przyjętych norm obyczajowych. Oczywiście mam swoje poglądy, ale blogowanie dla mnie, to swobodna wymiana myśli, możliwość dyskusji, formowanie swoich poglądów w zderzeniu z poglądami innych. Wolność nie tylko "krzyżami się mierzy"......

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka