Współczesny świat z zapartym tchem śledzi tragedie dzieci w Strefie Gazy, zbrodnie wojenne, dramaty rodzin, które w jednej chwili tracą wszystko. I słusznie — każde dziecko, bez względu na narodowość, kolor skóry, religię czy poglądy polityczne rodziców, zasługuje na ochronę, współczucie i pamięć. Jednakże w tym wielkim poruszeniu sumień, w tym globalnym krzyku niesprawiedliwości, pojawia się pytanie: gdzie był świat, kiedy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej ginęły tysiące polskich dzieci?
Gdzie był świat, gdy w latach 1943–1945 ukraińscy nacjonaliści z OUN-UPA, wspierani przez część lokalnej ludności, wpadali do polskich wsi, wyciągali ludzi z domów i mordowali z brutalnością, której nie powstydziłyby się średniowieczne hordy? Gdzie był świat, gdy ciężarne kobiety rozpruwano bagnetami, gdy niemowlęta rozbijano o ściany, gdy dzieci rzucano żywcem do ognia, by "polskiej zarazy" nie zostało ani śladu?
Zbrodnia bez kary i bez pamięci.
Zbrodnia ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej pochłonęła — według różnych szacunków — od 100 do 130 tysięcy Polaków. Wielu z nich to dzieci. Niewinne, bezbronne, które nie miały szansy uciec. Ich krzyk zgasł w ciszy lasów, w płomieniach domów, w studniach, do których wrzucano ich ciała.
A jednak świat milczał. I milczy do dziś.
Nie było międzynarodowych trybunałów, nie było komisji praw człowieka, nie było rezolucji. Nie było nawet godnego pochówku. Do dziś Polska nie może przeprowadzić ekshumacji wszystkich ofiar. Do dziś Ukraina nie pozwala w wielu miejscach postawić krzyża. Do dziś w wielu ukraińskich miastach ulice noszą nazwiska katów, a pomniki ku czci Bandery i Szuchewycza stoją dumnie na placach.
Polityka nad pamięcią?
Nie chodzi o zemstę. Polska nie podnosi ręki, nie żąda krwi. Chodzi o prawdę, pamięć i sprawiedliwość. O uznanie, że doszło do zbrodni ludobójstwa. O pozwolenie na ekshumację i pochówek. O zdjęcie masek bohaterów z twarzy oprawców.
Tymczasem polityczne kalkulacje wciąż ważą więcej niż ludzkie kości. Solidarność z Ukrainą wobec rosyjskiej agresji nie może oznaczać amnezji. Nie możemy dla dobra sojuszy zakopywać własnych zmarłych nie tylko w ziemi, ale i w świadomości narodowej.
Świat o nich zapomniał. Polska nie może!
Ostatnio Prezydent Polski, pełniący wcześniej funkcję Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Karol Nawrocki, przypomniał światu, że Polacy nigdy nie zapomną. Że czekają na gest ze strony Ukrainy. Nie wrogości, nie poniżenia, nie odwetu — ale odwagi i człowieczeństwa. Bo tylko prawda może być fundamentem pojednania.
Bez niej każde "przepraszam” będzie puste. Każde "jesteśmy razem” — fałszywe.
Polska musi mówić o Wołyniu. Nie tylko w rocznicę. Musimy mówić o zamordowanych dzieciach — nie po to, by podsycać nienawiść, ale by ocalić ich od zapomnienia. Bo jeśli dziś świat płacze nad losem dzieci w Palestynie, to musi też odnaleźć łzy dla dzieci z Kisielina, Ostrówek, Huty Pieniackiej, Woli Ostrowieckiej czy Parośli.
One też miały imiona. One też miały marzenia. One też zasługiwały na życie.
Niech wrócą do domu.
Musimy doprowadzić do tego, by wszystkie ofiary banderowskiego ludobójstwa wróciły do swojej ziemi. By mogły zaznać spokoju, a ich bliscy — ukojenia. Niech wrócą do domu. Do ojczyzny, która o nich pamięta i nie zapomni.
Bo tylko naród, który pamięta o swoich dzieciach, nawet tych sprzed 80 lat, ma prawo mówić o przyszłości.
Uwaga!!! Ten materiał jest wyłącznie dla ludzi dorosłych o silnych nerwach!
Źródła:
Grzegorz Motyka – "Od rzezi wołyńskiej do akcji 'Wisła'. Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947"
Ewa Siemaszko, Władysław Siemaszko – "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945"
Instytut Pamięci Narodowej – [ipn.gov.pl](https://ipn.gov.pl)
Wystąpienie Karola Nawrockiego, Prezydenta IPN, z dnia 11 lipca 2025 r., w rocznicę Krwawej Niedzieli
"Wołyń" – film reż. Wojciech Smarzowski (2016)
https://youtu.be/sDNq
QtcPkAA?si=JB2eZlKALGw-ulNe
https://www.facebook.com/reel/1102783605343832/?mibextid=rS40aB7S9Ucbxw6v
Inne tematy w dziale Rozmaitości