el.Zorro el.Zorro
351
BLOG

Koronawirus jako kara za pazerność światowych syndykatów.

el.Zorro el.Zorro Społeczeństwo Obserwuj notkę 12

Niekompetentna i źle zarządzana służba medyczna
bywa bardziej zabójcza od samej epidemii!


        Około 2 miesiące temu media nieśmiało zaczęły przebąkiwać o groźnym bakcylu, który może dokonać równie wielkich spustoszeń wśród ludzkości, co grypa hiszpanka czy średniowieczne zarazy dżumy oraz ospy.
Jak to się mówi: „ten wirus ma zabójczy potencjał”,
głównie z tego powodu, że
 -nie są jeszcze dokładnie poznane mechanizmy jego rozprzestrzeniania się,
-gatunek homo sapiens sapiens nie jeszcze wykształcił mechanizmów immunologicznej samoobrony,
-postępujące przeludnienie na terenach wielkich aglomeracji wręcz uniemożliwia zastosowanie skutecznej kwarantanny.

        Niestety, nawoływania konstruktywnie myślących krytyków niekontrolowanej globalizacji, ostrzegających od kilku lat, iż lawinowo narastający transfer towarów i ludności MUSI doprowadzić do katastrofy biologicznej w postaci zabójczej dla ludzi i gospodarki  epidemii, a nawet pandemii, zostały, jak zawsze, zakrzyczane przez intelektualne prostytutki, często z naukowymi cenzusami, które wysługując się za solidne tantiema ponadnarodowym syndykatom, wykazywały, iż nic nikomu nie grozi w większym stopniu, co udział w ruchu drogowym.
       Zacznijmy więc od skróconego opisu mechanizmu powstawania epidemii.
Aby w ogóle mogła wybuchnąć epidemia, potrzeba jednoczesnego spełnienia kilku warunków, bo sam wredny bakcyl to za mało!
Kluczem jest to, czy zarazki znajdą sposób na kolonizowanie coraz większego obszaru, czyli czy znajdą jakiegoś kuriera, który sam nie doznając szkody będzie mógł  niepostrzeżenie zarażać nowe ofiary.
Zwykle w tej roli najlepiej sprawdzają się insekty, a zwłaszcza latające owady, na tyle małe i mobilne, że bez problemów, a co gorsza niezauważone, są w stanie pokonać naturalne lub sztuczne bariery, dostarczając zabójcze bakcyle na dystans nawet wielu kilometrów od ogniska.
Istnieją też wiarygodne teorie, że groźne dla ludzi wirusy trafiają na Ziemię za pomocą tak zwanej panspermii, czyli wprost z kosmosu w meteorytach, dobre pytanie czy to proces naturalny, czy może istnieją jakieś nieżyczliwe gatunkowi homo sapiens sapiens kosmici, którzy próbują w ten sposób oczyścić z Człowieka Ziemię, albo unicestwić jego  rozwój cywilizacyjny.
Jedno jest jednak  bezdyskusyjne,
jesienią zeszłego roku, w pobliżu Ziemi przeleciała duża asteroida o dość nietypowym, jak na asteroidę, kształcie cygara, a co jeszcze ciekawsze, wedle trajektorii jej lotu, NIE MOGŁA pochodzić z Układu Słonecznego, tylko z przestrzeni spoza naszego układu gwiezdnego!
Jakby ktoś nie wiedział, obliczono, że NAJEFEKTYWNIEJSZYM sposobem na podróże międzygwiezdne byłoby wykorzystanie w roli statku kosmicznego dokładnie odpowiednio zaadoptowanej asteroidy, bo takie rozwiązanie gwarantuje nie tylko rozwiązanie problemów pomieszczenia niezbędnych zapasów, ochrony przed zabójczym środowiskiem kosmicznym, ale również zapewnia niezbędne dla przeżycia pasażerów pole grawitacyjne na potrzebnym poziomie.
A skoro w meteorytach znaleziono struktury przypominające proste formy życia, pozostaje pytanie:
czy ktoś, a jeśli tak, to w jakim celu je tam zaimplementował!

Asteroidy, które potem spadają na Ziemię w postaci meteorytów, SĄ ZBYT MAŁE aby mogły wytworzyć niezbędne do zachodzenia złożonych reakcji chemicznych pole grawitacyjne!
Zatem jeśli nikt w nich nie implementował prostych form życia organicznego, TO MUSIAŁYBY być pozostałością jakiejś tętniącej życiem biologicznym skalnej planety, a z tego co wiemy, takie ciała niebieskie samoistnie nie eksplodują, a jeśli nawet doszłoby do kosmicznej kolizji, to ich resztki nie zostałyby rozrzucone poza przestrzeń orbity, wyznaczonej siłą grawitacji układu.
Jak to oficjalnie niedawno podał podczas oficjalnego parlamentarnego przesłuchania były członek kanadyjskiego rządu, WCALE NIE JESTEŚMY SAMI W KOSMOSIE!
Wedle jego słów, wiadomo o przynajmniej czterech obcych cywilizacjach mających oskomę na kolonizację Ziemi i przynajmniej jedna z tych cywilizacji dąży do sprowadzenia Cywilizacji Człowieka do poziomu średniowiecznego ciemnogrodu, stojąc za sianiem nieusprawiedliwionych niepokojów na bazie religijnego fundamentalizmu i mistycyzmu.
        Zostawmy jednak na boku akademickie dywagacje na temat pochodzenia nękającego obecnie Ludzkość koronawirusa SARS-CoV-2, który zdaje się przełamywać zastosowane ostre kwarantanny,
skupiając się na tym, jak skutecznie obronić się przed wybuchem zabójczej epidemii, porównywalnej do grypy hiszpanki, która zabiła więcej ludzkich istnień niż 1. wojna światowa
Jak można wyczytać, praktycznie nie ma możliwości technicznych wyprodukowania  masowo stosowanej szczepionki przeciwko koronawirusom, gdyż większość z nich można dziś hodować jedynie na podłożu pochodzenia ludzkiego i to pochodzącego z tkanek układu oddechowego. A do wyprodukowania szczepionki dokładnie potrzeba sztucznie hodowanych, zmodyfikowanych do nieinwazyjnej postaci wirusów.
Trzeba też jasno przyznać, iż
poza szczepionkami, współczesna medycyna akademicka  NIE ZNA skutecznego panaceum na bezpośrednie  leczenie ostrych  infekcji wirusowych!
Co ciekawe, o wiele skuteczniejsi od akademickich lekarzy w realnym, a nie tylko objawowym, zwalczaniu skutków infekcji wirusowych są praktykujący zielarze, ale z kolei im korporacyjna mafia lekarsko-farmaceutyczna zabrania leczyć chorych ludzi!
W skrócie chodzi o to, aby farmaceutyczna mafia miała monopol gwarantujący legalnie uprawianie rozboju cenowego wzmocniony administracyjnym zakazem ordynowania przez lekarzy terapii opartej na znanym od zarania ludzkości ziołolecznictwie.
W zasadzie wróciły czasy średniowiecza!
Z tą różnicą, że w średniowieczu zielarzy palono na stosach oskarżonych o czary i konszachty z Szatanem, a dziś nęka się ich sankcjami finansowymi i więzieniem, bo w przeciwieństwie do korporacyjnych medyków, nie mają możliwości wykupienia polis OC, chroniących skutecznie przed odpowiedzialnością cywilną w przypadku nieuchronnych i niezamierzonych zastosowań błędnych terapii.
       Więc jak by nie dywagować,
jedynym dziś skutecznym przeciwdziałaniem przeciwko wybuchowi epidemii wywołanej wirusem SARS-CoV-2, jest ścisłe stosowanie kwarantanny wobec WSZYSTKICH osób mogących mieć styczność z ognikami zachorowań!
NIE TYLKO TYCH Z OBJAWAMI ALE WSZYSTKICH, bo  w większości przypadków infekcja prawdopodobnie przebiega bezobjawowo!
Co w praktyce oznacza, że zakażać mogą osoby uznane w wyniku nader pobieżnych badań za zdrowe!
Na przykład taki Zorro rzadko gorączkuje, a jeśli już, to niewiele powyżej 37oC, a co ciekawe jest to u niego dziedziczne. Z drugiej strony Zorro zna osobę, której normalna ciepłota ciała wynosi 37,2oC, więc w każdej chwili może liczyć na zwolnienie lekarskie, bo jakiś półgłówek ze stetoskopem uznał, że obłożna infekcja zaczyna się od 370C i basta!
Kolejnym nonsensem jest obowiązujące wśród decyzyjnych lekarzy przekonanie, iż zaraża JEDYNIE pacjent z objawami infekcji.
TO BZDURA!

Proces infekowania otoczenia następuje w kilka godzin po przełamaniu przez wirus bariery immunologicznej ofiary, bo zanim wystąpią u niej objawy infekcji, wirus MUSI się na tyle  mocno namnożyć, aby organizm uruchomił reakcję obronną w postaci gorączki, próbując tym sposobem ugotować intruza. Taki stan trwa w przypadku koronawirusa około 3 dni, osoba zainfekowana odczuwa niedogrzanie, zaś pomiar ciepłoty ciała wykazuje obniżoną temperaturę.
Statystyczny człowiek sięga więc wówczas po reklamowane na każdym kroku „cudowne specyfiki”, których realne działanie sprowadza się do uśmierzenia dyskomfortu bólowego i ustabilizowania ciepłoty ciała.
Tak więc przed oblicze lekarza stawia się pacjent już w stanie ostro zainfekowanym, lub z powikłaniami, poczęstowawszy bakcylem wszystkich wokół.
       Ale to nie koniec złych informacji!
Akademiccy lekarze, oprócz wytrenowanej do perfekcji umiejętności łupienia z dorobku życia swoich pacjentów, cechują się wręcz ignorancją wobec otaczającej nas Natury!
Najlepszy obraz skali tego szalbierstwa mieliśmy okazje sobie pooglądać w telewizorniach, gdzie to dwaj lekarze z tak zwanymi tytułami, ogłupiali gawiedź sugestiami, jakoby skutecznie można się obronić przed zakażeniem wirusem częstym myciem rąk i reszty ciała.
W zasadzie, zdaniem Zorra, to dobrze się stało, że obaj łapiduchy „poszły w polytykię”, przynajmniej praktykuje o dwóch szarlatanów mniej!
Rzecz w tym czyścioszki, że skóra, a dokładniej  na niej bytujące mikroorganizmy, stanowią pierwszą linię obrony przed wszelakimi infekcjami! Czasem tam intensywnie prowadzone „walki obronne” mogą nawet powodować stany alergiczne, ale to z tego środowiska płynie zwykle pierwsze ostrzeżenie dla układu immunologicznego o infekcyjnej agresji.
Więc częste mycie, do tego z użyciem agresywnych środków chemicznych, takich jak mydło, usuwa tę warstwę ochronną, wręcz zapraszając chorobotwórcze bakcyle do siania infekcji!
Tak więc znane powiedzenie: „częste mycie skraca życie” wcale nie jest niedorzecznym usprawiedliwieniem braku dbałości o higienę, ale ważną wskazówką co do tego, aby bez potrzeby nie nadużywać środków czystości.
Czysta i miękka woda nikomu nie zaszkodzi, ale już zamiast mydła, czy żelu, wystarczy pokryć zabrudzoną skórę delikatną oliwką lub tonikiem  i zmyć ją w ciepłej wodzie. Tak robili w starożytności i jakoś nie doświadczali masowych zakażeń „chorobami brudnych rąk”, ani też nie chodzili brudni lub cuchnący.
       Tak więc o tym, czy Polskę dotknie bezpośrednio epidemia koronawirusa SARS-CoV-2, czy tylko nas postraszy,
zależy TYLKO od kompetencji służb tak zwanego pierwszego kontaktu medycznego i świadomości oraz odpowiedzialności samych Polaków.
Obserwując zachowanie większości Polaków na polskich drogach,
Zorro raczej nie pokładałby nadziei w tym, że instynkt samozachowawczy weźmie górę na właściwym Polakom warcholstwem i wrodzonym brakiem odpowiedzialności w działaniu. 
Po prostu, 8 na 10 Polaków widząc u siebie objawy infekcji, zamiast na oddział zakaźny w pobliskim szpitalu, uda się do domu i tam zażyje jeden z reklamowanych „cudownych specyfików”, a kiedy to nie pomoże, uda się do lekarza podstawowej opieki, gdzie czekając w kolejce zarazi większość czekających pacjentów, a jak będzie miał farta, również personel.
No ale co spotka tę odpowiedzialnie się zachowującą mniejszość?
Znowu mamy odpowiedź w postaci doświadczenia pewnej niewiasty, która, NA SZCZĘŚCIE, nie miała groźnej infekcji.
Jak wiadomo, koronawirusy są dość powszechnymi wśród ludzi i większość z nich, poza lekkimi nieżytami dróg oddechowych, nic bardziej groźnego dla życia nie powoduje.
Tyle tylko, że wirusy to niewychowane istoty, wiec nie mają w zwyczaju się przedstawiać!
To, czy mamy do czynienia z niegroźnym katarem, lub zapaleniem gardła, czy z zabójczym wirusem SARS-CoV-2, można stwierdzić DOPIERO po wykonaniu badań mikrobiologicznych, a tu znowu występuje problem podłoża do namnażania próbki!

A od tego co się wyhoduje z wymazu zależy sprawa kardynalna, bo albo pacjent stanowi źródło śmiertelnej infekcji i należy go przede wszystkim odizolować, albo może kontynuować leczenie w warunkach otwartych.
Oczywiście logika podpowiada, że do otrzymania wyników z posiewu pacjenta należy traktować jako potencjalnie zakażonego zabójczym wirusem,
tymczasem wspomniana pacjentka przez całe trzy doby przebywała na otwartym oddziele, zanim, na szczęście, wykluczono zakażenie!
Skandal, mało powiedziane!
Gdyby naprawdę była zainfekowana, skaziłaby CAŁY SZPITAL, prawdopodobnie JEDYNY w promieniu kilkudziesięciu kilometrów!

       Pora na refleksję.
Niestety, mało budującą.
Kiedy władze w Chinach zrozumiały jakie zagrożenie niesie koronawirus SARS-CoV-2, w trybie natychmiastowym porzuciły tradycyjną w Chinach politykę kreowania wygodnej dla władzy rzeczywistości, wdrożyły drakońską kwarantannę i w kilka tygodni ...wybudowały potrzebny podczas kwarantanny szpital,
bo co tu ukrywać, w Chinach coś takiego jak publiczna opieka medyczna po prostu nie istnieje, to luksus zarezerwowany dla partyjnej sitwy i nowobogackich, więc miejsc w szpitalach niewiele.
W Polsce takie działania są niewykonalne, bo w Polsce nawet niewielkie obiekty wznosi się nie tygodniami, a ... latami!
Za partyjnej pamięci PRL, dla potrzeb obrony cywilnej i na poważnie branego pod uwagę ataku bronią biologiczną, utrzymywano nie tylko dobrze rozwiniętą sieć oddziałów zakaźnych, ale również sporą liczbę łóżek. Oczywiście większość tych oddziałów funkcjonowała w normalnych warunkach jako oddziały otwarte, ale w przypadku zagrożenia, w kilka dni mogły stać się oddziałami zamkniętymi, przystosowanymi do hospitalizacji zjadliwych infekcji.
Dziś, dzięki bezrozumnej i rabunkowej komercjalizacji, prowadzonej od roku 1990, oddziałów szpitalnych przystosowanych do leczenia zjadliwych chorób zakaźnych jest niewiele, a te, które istnieją, nie mają odpowiedniej liczby miejsc, aby sprostać wyzwaniom nawet niewielkiej epidemii, o pandemii nawet nie wspominając.
Wszystko rozbija się o brak funduszy, bo nie ma komu tej infrastruktury utrzymywać w stanie hibernacji. MZ i Mon radośnie graja w nieustającego biurokratycznego tenisa, zakładając, że w wypadku zagrożenia schowają siebie i bliskich w rządowych schronach, pewnie przypadkiem lub prze zapomnienie  dobrze zaopatrzonych
W efekcie brakuje: odpowiednio wyposażonych oddziałów, brakuje sprzętu, odpowiednich zapasów leków, przeszkolonego personelu, zaplecza laboratoryjnego oraz wydzielonych środków transportu.
czyli brakuje praktycznie wszystkiego!
Być może, tym razem Polsce się uda i EPIDEMIA OSZCZĘDZI Polskę, i Polaków.
Oby tak się stało,
ALE NAWET NAJWIĘKSZYCH FARCIARZY KIEDYŚ SZCZĘŚCIE MUSI OPUŚCIĆ!
Akademicka medycyna coraz mniej leczy, bo leczenie zastępuje procedurami i ordynowaniem leków.
Tymczasem świat mikrobów nie stoi w miejscu. Choć to najstarsze formy życia na Ziemi, te stworzenia w błyskawicznym tempie mutują, w szybkim tempie dostosowując się do przeciwności, jakie stawia im farmakologia.
Jedynym skutecznym panaceum na zjadliwe mikroby jest … pełnowartościowe odżywianie połączone z hartowaniem organizmu oraz bezwzględnym przestrzeganiu zasady, iż nie wolno być aktywnym podczas przechodzenia infekcji.
Czyli coraz trudniej dostępne w handlu!
A statystyki są bezlitosne i zatrważające, mimo głoszonego postępu w medycynie, infekcje wirusowe, i to bez stanu bez epidemii,  zabijają rokrocznie więcej ludzi, niż choroby nowotworowe, i kardiologiczne razem wzięte!

Co do okazania było. Amen.
Zorro.

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo