Bez komentarza. Fot. Google A.I.S.
Bez komentarza. Fot. Google A.I.S.
el.Zorro el.Zorro
2141
BLOG

Tępe "Groty" made in Poland

el.Zorro el.Zorro Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

Karabinek „Grot”, jako kwintesencja
„polnische  Wirtschaft“


        Ostatnimi czasy zrobiło się głośno z powodu, jak twierdzą zaproszeni do „Onetu“ spece od broni strzeleckiej, kolejnego kosztownego bubla, jakim planuje się nie tylko zarazić Wojsko Polskie, ale również wszystkich tych naiwnych, którzy wierzą, że Polacy POTRAFIĄ COŚ SENSOWNEGO ZAPROJEKTOWAĆ, A POTEM WYKONAĆ!
A trzeba wiedzieć, że zaprojektowanie, a potem masowa produkcja skutecznej wojskowej  broni strzeleckiej, to wyzwanie dla elity, nie tylko sztuki rusznikarskiej, ale przede wszystkim materiałoznawców i technologów.
Bo jakby nie dywagować,
zespół projektujący nowy wzór uzbrojenia, musi, już na wstępie, przystać na kilka istotnych kompromisów, godzących funkcjonalność nowej broni, z jej celnością i niezawodnością!
A są to wymagania wzajemnie się wykluczające!
Dla żołnierza najlepiej będzie, kiedy jego broń osobista będzie: jak najlżejsza, celna i do tego niezawodna. Ale sprawianiem cudów zajmują się i to tylko wedle religijnej demagogii, święci Kościoła rzymskiego, a nie rzetelni i kompetentni konstruktorzy, nieprawdaż?
Do tego przydałoby się, aby broń posiadała możliwie długi dystans tak zwanego strzału bezwzględnego, czyli aby było można jak najdalej prowadzić z niej ogień bez potrzeby ustawiania szczerbinki. (Strzał bezwzględny do odległość, w której trajektoria lotu pocisku mieści się, dla broni szturmowej,  w przedziale 40 cm od poziomu wylotu lufy, bo tyle mierzy sylwetka człowieka, więc strzelający nie musi ustawiać dystansu na szczerbince).
Niestety, dowiedziono, że:
- im broń jest lżejsza, tym bardziej jest trudniejsza do opanowania podczas oddawania  strzału;
- im ma krótszą lufę, tym większy ma rozrzut;
- im dokładniej jest spasowana, tym podatniejszą jest na zacięcia z powodu zanieczyszczeń i termicznego rozszerzania się metalu.

W przypadku wagi, konstruktorzy wypracowali kompromis, który lokuje optymalną wagę karabinka szturmowego w okolicach od 3,5  do 4,5 kg, z zastrzeżeniem, że im karabinek cięższy, tym daje mniejszy odrzut.
Również długość lufy jest kompromisem, bo im ona krótsza, tym wprawdzie broń jest poręczniejsza, ale dłuższa lufa to mniejszy rozrzut, więc i skuteczniejszy ogień. Bo przecież aby wyeliminować wroga z walki trzeba go najpierw ...trafić, nieprawdaż?
Najwięcej emocji w każdej broni szturmowej budzą luzy! Wiadomo, że im są one większe, tym większy rozrzut, ale zbyt małe luzy szybko eliminują nawet najlepszą broń z walki, bo szybko powodują trudne do usunięcia  zakleszczenie zamka.
        Jak wiadomo
to dokładnie broń osobista żołnierza decyduje o tym, która strona odniesie zwycięstwo w bezpośredniej walce!
Jeśli zawiedzie, zginie nie tylko jej pechowy posiadacz, ale również jego towarzysze, nie ważne jak dobrze wyszkoleni i wyekwipowani lub zmotywowani!
       Dziś dominuje pogląd, że czas ręcznej broni automatycznej dzieli się na dwa okresy:
- okres przed wprowadzeniem na uzbrojenie AK-47;
- okres po wprowadzeniu na uzbrojenie AK-47.

Bo to ten karabinek pomysłu frontowego podoficera Armii Czerwonej, ustanowił nowe, trudne do pobicia nawet dziś, standardy dla broni szturmowej!
Trzeba też od razu obalić zawistne fake newsy, jakoby Kałasznikow skopiował niemiecki karabinek StG-44! Wprawdzie oba karabinki wyglądają z daleka podobnie, ale ale są to odmienne konstrukcje! Inaczej mają rozwiązane ryglowanie zamka, w przypadku AK-47 jest ono prostsze i co ważne, niezawodne, pozwalające strzelać przez wiele godzin, co jakiś czas wymagające jedynie przecierając suwadło i zamek z sadzy. (ważne, aby gromadzący się na tych elementach nagar nie zastygł). W przypadku StG-44, po wystrzeleniu około 100 pocisków broń KONIECZNIE należy rozłożyć i przeczyścić, aby uniknąć zaklinowania.
A wyglądają podobnie, dokładnie z tego powodu, dla którego podobnie wyglądają bolidy Formuły-1, których wygląd zewnętrzny determinują prawa fizyki i funkcjonalność.
        Teoretycznie konstrukcja Kałasznikowa parametrami nie powala, to nie jest broń celna i, wbrew pozorom, wymaga doświadczonego strzelca, aby być śmiercionośnym narzędziem.
Wprawdzie strzelać z niej może każdy, kto tylko ją zdoła unieść do strzału, ale raczej w cel z niej taki adept nie trafi, co tłumaczy duże straty wśród posługujących się tą bronią żołnierzy Wietkongu.
ALE JEJ GŁÓWNĄ ZALETĄ JEST NIEZAWODNOŚĆ I UNIWERSALNOŚĆ!
Więc pierwsze co robili w Wietnamie doświadczeni żołnierze US-Army, , to starali się wejść w posiadanie AK-47 z odpowiednim zapasem amunicji, bo w przeciwieństwie do ich broni służbowej, „kałachy” po prostu się nie zacinały, a wyjęte z błota lub piasku, po udrożnieniu lufy, były w pełni sprawne.
Do wersji ze stałą kolbą można było zamontować krótki bagnet, więc kiedy dochodziło do walki wręcz, karabinek można było, wzorem dawnych karabinów,  zmienić w zabójczą lancę, Bo praktyka dowiodła, że podczas walki wręcz, równie łatwo przypadkowo ustrzelić swojego co wroga.
        Wprowadzenie na uzbrojenie AK-47 umożliwiło też spełnienie marzeń każdego taktyka pola walki, czyli wyposażenie każdego, a nie co, jak do tej pory, co 30., atakującego żołnierza w broń, mającą moc rażenia zbliżoną do rkm-ów i praktyczne  przygwożdżenie ogniem zaporowym atakowane siły wroga.
Do tej pory, idący do ataku żołnierz otrzymywał od 30, do 50 sztuk amunicji, bo jego broń osobista nie była w stanie wystrzelić bez czyszczenia więcej razy.
Ale żołnierz uzbrojony w AK-47 otrzymać może do samych magazynków aż 120 nabojów, (4 x po 30 sztuk),
a co ważne, jego karabinek, będzie mógł strzelać dalej!

(podczas poligonowej  pozoracji, ze swojego AK z odrzutnikiem pozwalającym strzelać ślepakami seriami, Zorro wystrzelił blisko 800 razy i broń nadal była sprawna, wystarczyło tylko przed ostygnięciem,  przetrzeć flejtuchem suwadło i zamek)
Na koniec jeszcze aspekt logistyczny.
AK-47, podobnie jak kultowe rewolwery Colta, jest kompatybilny, co oznacza, że poszczególne elementy tej broni można bez konsekwencji wymieniać!
Oczywiście, nie wszyscy wytwórcy „kałachów” przykładają odpowiednią wagę do jakości swoich produktów, ale, w przeciwieństwie do konkurencji, „kałach”-składak jest równie skuteczny, co markowy wyrób, a złożony z podzespołów renomowanych wytwórców, równie niezawodny co oryginał.
        Tylem wstępem, przejdźmy do meritum, czyli do, zdaniem ekspertów „Onetu”, karabinkopodobnej paści o nazwie wojskowej „GROT”.
POSTAWILI ONI TRZY GŁÓWNE ZARZUTY:
1. Podatność na samorozkładanie się broni podczas marszu, skutkujące zaleceniem aby podatny na odpadnięcie element zabezpieczać przed utratą ...trytytką;
2.  Podatność na głęboką korozję elementów, w przypadku elementów plastikowych, prowadzącą do ich łamania się;
3. podatność na przegrzewanie się po oddaniu ledwie kilkunastu strzałów ogniem przerywanym, prowadzącą do rozhartowywania się i potem wyrabiania się zaczepów, w skrajnych przypadkach mogącego spowodować uplastycznienie się konstrukcji i jej zwichrowanie.

(Ponoć jeden z testowanych egzemplarzy uległ z tej przyczyny ...wygięciu, co stanowiło zagrożenie dla zdrowia strzelca)!
       Jakby nie dywagować, wojskowa broń strzelecka MUSI POSIADAĆ ZWARTĄ KONSTRUKCJĘ!
Więc poza dźwignią rygla, NIC nie powinno wystawać poza obrys broni, a  WSZYSTKIE elementy ruchome powinny być mechanicznie zabezpieczone przed przypadkowym oddzieleniem się od konstrukcji. (Przykładowym „kałachem” można rzucać o ścianę i nic z niego nie odpadnie).
Zatem, zdaniem Zorra,  fakt, iż podjąwszy informacje o podatności na niekontrolowaną  utratę części składowej broni zalecił wojakom  ...stosowanie plastykowej trytytki, czyli symbolu fuszerki totalnej, należy rozpatrywać w kategoriach żenującego absurdu i braku profesjonalizmu, a „Grot” obok standardowego rażenia właściwego karabinkom szturmowym, zyskał walor rażenia wroga ...atakiem śmiechu!
    Jeśli faktycznie, pokazane na fotografiach skorodowane elementy należały do seryjnego egzemplarza, to mamy problem natury doboru materiału lub technologii jego obróbki!
Po prostu materiał z którego wykonano elementy NIE MA PRAWA być podatnym na korozję wewnętrzną, a elementy wykonane z tworzywa NIE MAJA PRAWA SIĘ ŁAMAĆ!
Jednym zdaniem ktoś wyraźnie poszedł na obniżenie kosztów poprzez zastosowanie surowców podłej jakości albo konstruktorzy nie maja pojęcia o materiałoznawstwie i technologii i basta!
    Jednak najgorzej wygląda problem nadmiernego przegrzewania się broni!
Jeśli to prawda, że po oddaniu kilkunastu strzałów karabinek „zaczyna dymić”, oznacza to, że spora jego część osiągnęła temperaturę w okolicach 80 stopni C, przewód lufy osiągnął temperaturę w okolicach 300 stopni C. Jeśli nadal będzie się on rozgrzewał w takim tempie, wkrótce przekroczona zostanie temperatura, w której stal ulega rozhartowaniu, co w praktyce oznacza TRWAŁE USZKODZENIE lufy!
Trzeba też wiedzieć, że broń nagrzewa się od tarcia pomiędzy wystrzeliwanym pociskiem, a lufą, a to tarcie jest niezbędne, aby pocisk osiągnął przed opuszczeniem lufy wymaganą prędkość.
Na dokładkę rozgrzewany metal ulega rozszerzeniu, więc im cieplejsza lufa, tym ulega ona większemu rozkalibrowaniu, co objawia się większym rozrzutem.
Z tego też powodu NAJTRUDNIEJSZYM do wykonania elementem każdej broni strzeleckiej jest lufa.
Pierwsze egzemplarze broni palnej miały lufy odlewane, ale wraz z nastaniem broni ładowanej odtylcowo, zaczęto stosować lufy nawiercane, z chwilą pojawienia się luf gwintowanych, bruzdy gwintu wykonywano metodą przeciągania. Dziś nowoczesna broń posiada lufy kute na sztampach,

ale zarówno kiedyś, jak i obecnie, materiał na ten element broni musi być starannie wcześniej wytworzony, a potem poddany starzeniu na wolnym powietrzu przez ...kilka lat!
Nawet najlepsze kowarki i najlepsze sztampy nie zapewnią wymaganej precyzji przy wykonywaniu lufy!
Trzeba bowiem zdać sobie sprawę z tego, że nawet najtwardsza stal ulega podczas obróbki odkształceniom, więc zachowanie wymaganej, mierzonej mikrometrami tolerancji wykonania na CAŁEJ długości lufy jest po prostu niewykonalne!
Aby sprostać tym wyśrubowanym wymaganiom, przewód lufy poddaje się procesowi docierania, który to proces wymaga po prostu odpowiednio wykwalifikowanych pracowników, bo jak na razie w tej czynności lepiej od robotów wypada człowiek i co ważne, jest dużo tańszym w zastosowaniu.
       Konkludując, Zorro obawia się, że
KOLEJNY RAZ, KTOŚ W MON, „PORWAŁ SIĘ Z MOTYKĄ NA SŁOŃCE”!!!
Polacy NIE POSIADAJĄ ANI TECHNOLOGII, ANI SPECJALISTÓW OD ZAAWANSOWANYCH TECHNOLOGII OBRÓBKI MATERIAŁÓW!
Niestety, jest to san permanentny, bo polscy inżynierowie DOPIERO w 1936 roku opanowali na tyle technologię kucia stali, że udało im się wprowadzić PIERWSZĄ polską ...szablę! (Do tej pory dobrej jakości głównie broni białej importowano). Bazowano więc albo na imporcie gotowych wyrobów, albo na licencjach.
Sorry, ale kiedy odejdzie ostatnie pokolenie kowali z Bielska-Białej i Ustronia, JUŻ NIKT w Polsce nie będzie miał nawet pojęcia jak odkuć resor lub wał korbowy silnika, a tym bardziej lufę karabinku szturmowego!
Aby zbudować w Polsce ten przemysł, potrzeba pracy minimum 2 pokoleń mistrzów, którym nie będą przeszkadzać w kształceniu kadr ani „profesorkowie”, ani  „inżynierkowie” ani politykierzy made in Poland, którzy swoim zachowaniem przypominają grupę eunuchów zabierających się za płodzenie potomka, a z powodu prymitywnej zawiści są gotowi pokazowo, excusez-moi, udupić każą próbą zakończenia ich dyktatury!
W czasach partyjnej pamięci Układu Warszawskiego, towarzysze z Moskwy pozwalali swoim wasalom na licencyjne wytwarzanie niektórych rodzajów broni, choćby z tego powodu, aby można było skrycie zaopatrywać w broń sponsorowaną przez Komintern partyzantkę. W tamtym czasie Chiny borykały się z usuwaniem skutków „Wielkiego Skoku”, więc z pozyskiwanego z przyzagrodowych dymarek żeliwa po prostu nie dało się wyprodukować gwarantujących niezawodność elementów radzieckiej broni, więc te newralgiczne podzespoły pochodziły z Czechosłowacji, Polski, czy Jugosławii i co ważne trudno było udowodnić, że przecież sprzedawano jedynie części zamienne, a nie kompletne egzemplarze broni bojowej.
Ale w czasach politycznie poprawnego NATO, po prostu nie mam mowy o możliwości zakupu licencji i potem produkcji używanej w NATO  broni od posiadaczy praw licencyjnych!
Oczywiście można byłoby kupić licencję od Rosjan, ale na to nie ma politycznej zgody obecnego imperatora Polski!
       DLA PORÓWNANIA, konkretne prace nad zbudowaniem karabinka AK-47 trwały  ...trzy lata, a trzeba wiedzieć, że była to broń strzelająca zupełnie nowym typem amunicji, czyli nabojem pośrednim, mającego siłę rażenia mniejszą od standardowego pocisku karabinowego i większą od amunicji stosowanej w pistoletach. Pierwsza ten typ amunicji wprowadziła III Rzesza, ale początkowo broni strzelającej tą amunicją używali szturmowcy z Waffen-SS.
TYMCZASEM karabinek „Grot” powstaje od 2003 roku i kosztuje polskiego podatnika więcej, niż zakup sprawdzonych typów analogicznego uzbrojenia!
Gdyby osoby odpowiedzialne za wdrożenie tego projektu w MON miały choć odrobinę rozumu,
zamiast straszyć pozwami dziennikarzy, powołaliby już dawno jakiś kompetentny zespół i przekonstruowali broń tak aby zamiast wywoływać politowanie, budził szacunek.

Niestety W Rzeczpospolitej Patologicznej, rządzonej przez Styropianowy Ethhoss, o wiele łatwiej o aroganckiego kauzyperdę,  niż o kompetentnego konstruktora, technologa, czy materiałoznawcę.
Więc Zorru nie pozostałe nic innego, jak zadedykować nieudacznikom z MON  klasykę:
„Kończcie waści, wstydu oszczędźcie”!

Co do okazania było, spooczniij! Amen.
Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo