Przyznam szczerze, że nie mogę tego rozgryźć. Liderzy PO (Gowin, Tusk) tak często komplementują PSL, że powstaje wrażenie iż wzięli sobie do serca promowanie ludzi niepełnosprawnych. Różnica polega na tym, że niepełnosprawni bardzo wiele robią żeby poprawić swój los samodzielnie. Bez oglądania się na pomoc innych. Pawlak i jego koledzy - wręcz przeciwnie. Jakby się naczytali Kosińskiego i doszli do wniosku, że "wystarczy być". Wydaje się im, że im mniej będą robić, tym bardziej ludzie będą ich cenić.
Wielu komentatorów i dziennikarzy podkreśla rzekomą przemianę Waldemara Pawlaka. Podobno bohater piosenki Kultu zmienił się nie do poznania i stał się nowoczesnym politykiem (kupił sobie laptop?). Nikt natomiast nie pokusił się o analizę wewnętrzną tego ugrupowania. Jakoś nie słychać o nowym pokoleniu polityków w tej chłopskiej partii. Nie widać wyrazistego programu. Jedynie od czasu do czasu, któryś z tych panów błyśnie jakimś pomysłowym bon-motem o "wyciskaniu brukselki". Poza tym - niewiele. Jeżeli nie liczyć odejścia kilku panów pokroju Kuźmiuka czy Podkańskiego, całe to środowisko praktycznie niczym się nie różni od PSL z czasów afery Buchacza. Aż dziwne, że nikt do tej pory o tym nie pomyślał.
Tusk od pewnego czasu, jeszcze przed pojawieniem się pozytywnego trendu dla PSL w sondażach, uparcie powtarza banialuki o idealnym koalicjancie. Tym samym zdaje się zapominać jak bezlitosne i pazerne na stanowiska były struktury partii Pawlaka za czasów ich koalicji z SLD. Czy zapłaci za to? Niewątpliwie tak. I nic nie pomoże mówienie o lojalności i wspólnej wizji Polski. Pawlak z kompanami nie będą mieli skrupułów i tak jak ciągnęli SLD, tak będą ciągnąć frajerów z PO. Czy Tusk, w razie potrzeby będzie tak samo twardy wobec PSL jak PiS wobec Samoobrony? Śmiem wątpić.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka