Nie ma chyba w historii Polski daty, która bardziej kompleksowo opisywałaby zbiór wszystkich naszych narodowych wad, ułomnosci i przywar, jak dzień 10 kwietnia 2010 roku. Zarowno przyczyny smolenskiej tragedii jak i sam jej przebieg a nastepnie wszystkie jej społeczno -polityczne konsekwencje, to pokłosie naszych dwoch najgorszych, narodowych cech, takich jak kłótliwość opisana w mądrosci ludowej senstencją , ze gdzie dwóch Polakow tam trzy zdania oraz bohaterszczyzna, czyli mylona u nas czesto z odwagą i bohaterstwem tendencja do nadmiernej szarży zwana potocznie "wymachiwaniem szabelką". Plus odziedziczona po sowieckiej dominacji, przepełniona beztroskim optymizmem nonszalancja wobec cywilizowanych procdedur , wyrażona onegdaj złotą myślą pierwszego wśród równych o tym ,ze "polski pilot to nawet na drzwiach od stodoły"...etc. Od samego początku tej tragedii, od pierwszych dni przygotowywania tego pamietnego lotu a nawet na długo wczesniej, aż po ostatnie jej konsekwencje mające dziś charakter zimnej wojny domowej, mieliśmy do czynienia ze znaną nam już od wiekow mieszaniną tych własnie najgorszych, narodowych cech.
Przygotowania do lotu Tupolewa z Prezydentem RP na pokładzie, okolicznosci i przebieg samego lotu (oczywiscie na tyle na ile potrafimy go odtworzyć) oraz to jak "politycznie" skonsumowana została ta tragedia przez dwie główne formacje, to nie jest wynik przypadku jak chcą jadni czy zbrodniczego planu i zamachu jak probują zaklinać inni, zmieniając co chwilę obowiązująca wersję wydarzeń.. To konsekwencja tego własnie , ze gorę w nas, Polakach, biorą te autodestrukcyjne cechy , ktore nieraz w historii powodowały tragiczne konsekwencje a w ekstremalnych przypadkach skazywały nas na niebyt. I tak jak dawniej przed okresem rozmaitych okupacji, tak dzisiaj znowu nie pozwalają nam stworzyć panstwowosci na miarę naszych narodowych aspiracji.
Kiedy spoglądam wstecz, na to jak wyglądała organizacja i podejscie do procedur instytucji panstwowych przed lotem i juz po katastrofie, kiedy przypomne sobie jak wyjątkowo bezczelną ,nazwijmy to delikatnie "biernoscią" wykazała się jedna ze stron politycznego sporu, kiedy dziś obserwuje ruchy ministra obrony i jego politycznego srodowiska wykazującego się z kolei wyjątkową "aktywnoscią" cechującą zazwyczaj ludzi cokolwiek mało roztropnych, kiedy słyszę jak intelektualne elity wspierające obecną władzę, w postaci takich choćby braci Karnowskich pławią się w dzisiejszej rocznicy, nurzają się w jej atmosferze jak uczestnicy owsiakowego łudstoku w błocie , cała winę za dzisiejszy konflikt oraz sama tragedię zrzucając na swoich politycznych adwersarzy a w swoim srodowisku upatrując jedynie ofiarę cierpień i krzywd, kiedy wreszcie wyobrażam sobie radosny uśmiech na twarzy Putina wywołany polsko-polska wojenką, dochodze do wniosku , że dzień 10 kietnia powinien stać się naszym Narodowym Dniem Milczenia.Świętem dysfunkcji narodu polskiego. Dniem milczenia i refleksji oraz zadumy nad grobami naszych przodkow, ktorzy gineli rownież dlatego ,ze wielu naszym rodakom wczesniej zabrako podobnej refleksji.
Inne tematy w dziale Polityka