eska eska
747
BLOG

Konstytucja czy prowokacja?

eska eska Polityka Obserwuj notkę 29

 

Od lat szkolnych w PRL zawsze słyszałam, że Konstytucja 3 Maja to było wspaniałe przedsięwzięcie, plan ratunkowy dla kraju pogrążonego w chaosie. Światły król i jego współpracownicy (obiady czwartkowe) podstępem co prawda działając, jednak zaryzykowali i uchwalili akt, który nas miał unowocześnić, wzmocnić i odnowić.

Niestety, ta wstrętna, hulaszcza szlachta zawiązała Targowicę i wezwała Katarzynę na pomoc i tak oto skończyła się Rzeczpospolita.

Król był nowoczesny i chciał dobrze, ale nec Hercules contra plures, niestety – szlachta rozpita i wrzeszczącaliberum veto, tudzież wysysająca krew pańszczyźnianą Ojczyznę zniszczyła. Amen.

Konstytucję uchwalono, jak wiadomo wszystkim, w roku 1791.

Potem, już jako bardzo duża dziewczynka, dorwałam tekst Konstytucji Stanów Zjednoczonych, uchwalonej wstępnie w roku 1787, a więc cztery lata wcześniej.

I porównałam obydwa teksty.....

Konstytucja Stanów Zjednoczonych ma się tak do Konstytucji 3 Maja jak silnik odrzutowy do pierwszej maszyny parowej. I tyle.

I od tamtej pory dręczy mnie myśl, po cholerę była ta nasza??? Może głównie po to, żeby dać pretekst do Targowicy?

Po 89-tym 3 Maj stał się świętem państwowym, nadal w duchu uczczenia światłych obywateli przeciwko miejscowej ciemnocie i warcholstwu. Jak zobaczyłam te mordy post-pezetpeerowskie w pierwszych ławkach katedr i te rodzinami do komunii ciągnące szeregi polityków, co przedtem nikt ich w kościele nie widział, to mnie zdjęło obrzydzenie totalne. 1 maja leźli na swoje lewackie pochody, a 3 maja do kościoła....

Oczywiście o tym, że data 3 maja to przede wszystkim święto Matki Boskiej Królowej Polski – dyskretna cisza. Potem jeszcze PO wymyśliła święto flagi – kompletnie nic nie mające wspólnego z polską tradycją.

Ale jak Lech Kaczyński zorganizował przyzwoitą defiladę wojskową w rocznicę Bitwy Warszawskiej czyli w Święto Wojska Polskiego i Matki Boskiej Zielnej – o, to mało te oświecone nie dostały drgawek z obrzydzenia! Bo to taka nacjonalistyczna tradycja podobno!

Prosiłam zięcia, żeby wziął wnuczka na defiladę, jakbym czuła, że to wkrótce się skończy. Nie wziął, on wtedy odstawiał katolickiego pacyfistę, każdy pretekst był dobry, żeby tylko się do Kaczyńskich nie przyznać publicznie.

No i nie ma już defilad 15 sierpnia.

Za to przez pierwsze dni maja wszyscy latają z kotylionem japońskim w klapie i najpierw maszerują pod znakiem sierpa i młota, potem przyklejają sobie bandery do samochodów, a na koniec gnają do katedr zasiadać dumnie w pierwszych ławkach.

Plastikowe święta. I tyle.

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Polityka