Najpierw cytat, bo bardzo charakterystyczny:
@ESKA
No proszę, trzeba było Putina, byśmy mówiły jednym głosem.
Widać, nie ma tego złego... [.....]
XIĘŻNA11.05 14:23
Słowa Xiężnej wywołały refleksję, która skłoniła mnie do napisania tego tekstu – powstał następny, niewielki traktacik, tym razem o nienawiści.
Zaczynamy...
Od samego początku transformacji różne ośrodki, zarówno krajowe jak i zagraniczne, media, politycy, finansiści, nie mówiąc o wszelkiej maści politologach i socjologach, usilnie przekonywali nas do jednego – że jesteśmy nic nie warci. Mamy nic nie wartą gospodarkę, nic nie warte pieniądze, nie mamy pojęcia o nowoczesności, kapitalizmie, nowych technologiach itp., itd. Do tego jesteśmy społeczeństwem ksenofobicznym i zaściankowym, hodującym jakieś rany i klęski zamiast czcić sukcesy, kompletnie nie przystającym do współczesnego świata. Najlepszym dowodem na takie myślenie jest ostatni spot rządowy na temat wejścia do UE – oto z kraju brudnawej biedoty, dzięki członkostwu w Unii, staliśmy się radośni i europejscy – swoją drogą dawno nie widziałam reklamówki, która by tak obrażała Polaków.
Celowo nie wymieniam tu wszelkich działań i zdarzeń, bo było tego multum – nie o to chodzi, żeby teraz to wszystko przypominać – chodzi o skutek. A skutek jest taki, że naprawdę spora część społeczeństwa zamieszkującego kraj nad Wisłą uwierzyła w te banialuki. I postanowiła się zmienić, czyli dostosować do wymagań „europejskości”.
Pozostała jednakże równie spora część obywateli, którzy od początku nie zgadzali się z takim myśleniem i którzy nadal usilnie domagają się szacunku dla własnej tradycji, w tym również dla zwykłego zdrowego rozsądku, zamiast przyjmowania entuzjastycznie obcych, nieprzystających do naszych obyczajów wzorców.
Ten spór został bardzo sprytnie wykorzystany do stworzenia pozorów wewnętrznej wojny, opisałam to w poprzedniej notce. Wszelkie nieudane przedsięwzięcia, głupie reformy, złodziejskie prawo itp., jednym słowem, wszystko, co nawala, przypisano brakowi odpowiedniej ilości europejskości, to stało się wręcz zaklęciem – niech żyje Unia Europejska, precz z ksenofobicznym patriotyzmem, przez który rzekomo ciągle jesteśmy w ogonie. Fajnie to brzmiało i znajdowało wielu „wiernych”, dopóki sprawy nie zaczęły iść w złym kierunku. Im gorzej się działo, tym bardziej byli winni ci „gorsi” – moherowe katoliczki, histeryczni patrioci, leniwi bezrobotni – znacie to, prawda?
Wytworzyła się specyficzna sytuacja – im bardziej owe „nowoczesne” pomysły rozwalały kraj, tym bardziej ich zwolennicy widzieli przyczynę w ciemnej tłuszczy – bo przecież ktoś musi być winien, na litość! Jestem przekonana, że spora cześć entuzjastów owej „nowoczesności” naprawdę głęboko nienawidzi takie osoby jak ja, bowiem zupełnie serio uważa nas za główną przeszkodę w osiągnięciu przez Polskę właściwej pozycji.
Cóż, nienawiść zwykle rodzi podobne uczucie po drugiej stronie – tzw. „obóz patriotyczny” , po okresie oszołomienia, zaczął odpowiadać tym samym. Mamy więc dwie watahy, zwalczające się nawzajem z zaciekłością, do tego masę zagubionych, wycofanych ludzi, a obok cała zgraja hien i sępów spokojnie pożera resztki majątku. Co bardziej energiczne jednostki po prostu stąd wieją. I wszyscy szukają winnych po drugiej stronie - sytuacja modelowa, a jednocześnie żałośnie prościutka – im bardziej Prosiaczek zaglądał do środka, tym bardziej Kubusia tam nie było.... Czy jest na to rada?
Jest – jedna, pozornie niewykonalna - skończyć z wzajemną nienawiścią. Czy to w ogóle możliwe? Okazuję się, że tak, warunkiem jest dostrzeżenie, że ktoś nami manipuluje i napuszcza nas na siebie.
Nie na darmo zaczęłam od cytatu, pokazuje on wręcz modelowy przykład – oto mamy z Xiężną identyczne zdanie na temat Ukrainy i obydwie widzimy dokładnie tego, kto manipuluje, w tym wypadku Putina. To zupełnie wystarczyło, żeby nagle znaleźć się po tej samej stronie. Czy nie można tego zrobić w innych sprawach? Podam przykład najostrzejszy – skoro Putin jest zdolny do każdej zbrodni i podłości, to może czas przyznać że podział na sektę smoleńską i sektę pancernej brzozy był komuś bardzo na rękę? Że potworną tragedię, od początku zamotaną i zakłamaną do szczętu, wykorzystano do sparaliżowania woli i rozumu Polaków? Czy mamy się nienawidzić dlatego, że Tusk jak ostatni frajer oddał śledztwo Putinowi?
Pomińmy wszystko inne i zacznijmy od jednego prostego ustalenia – to była najgłupsza decyzja, jaką mógł podjąć w tamtej sytuacji. Oddalmy na chwilę pozostałe spory i zarzuty, skupmy się tylko na tym jednym zdarzeniu – przecież tej decyzji, zwłaszcza wobec wypadków ostatnich miesięcy, nie da się obronić w żaden sposób. Ustalanie przyczyn i powodów zostawmy na chwilę na boku, popatrzmy na to jedno zdarzenie na zimno i racjonalnie.
Oczywiście są dookoła przykłady mniej może tragiczne w wymiarze narodowym, ale tragiczne w wymiarze jednostkowym, chociażby sytuacja w służbie zdrowia – czy naprawdę realne zagrożenie życia i zdrowia własnego i najbliższych nie jest w stanie wywołać prostej, wspólnej refleksji?
Właśnie jestem w trakcie rozplątywania sytuacji, gdzie cwana notariuszka w porozumieniu z urzędnikami zmierza do okradzenia starej rolniczki z jej ziemi, bo ta stała się atrakcyjnym terenem budowlanym. Takie sytuacje spotykam na co dzień, ludzie kompletnie zatracili poczucie jakiejkolwiek etyki czy odpowiedzialności. Każdy próbuje coś urwać dla siebie, uważając, że ma do tego prawo, bo jest cwańszy - jednocześnie ci sami ludzie albo prawią morały o Ojczyźnie albo też uważają się za oświeconych Europejczyków, a na co dzień po prostu kradną, oszukują, wykorzystują wszelkie dojścia i układy. Zachowują się jak kolonizatorzy w podbitym kraju, a główna wojna toczy się o łupy zdobyte na głupich tubylcach. I nie dotyczy to wcale tylko rządzących czy „resortowych dzieci”, ten trąd toczy wszystkie środowiska.
Polska jest dzisiaj jak wielki, brudny staw, w którym drapieżniki pożerają mniejsze stworzonka, a wszystko razem coraz bardziej dusi brudny kożuch nienawiści.
Do przemyślenia pozostawiam....
Inne tematy w dziale Społeczeństwo