eska eska
2974
BLOG

Galerie handlowe, czyli mamy problem

eska eska Biznes Obserwuj temat Obserwuj notkę 102

Na ten problem niektórzy z nas, urbanistów, zwracali uwagę od lat – ale kto by tam słuchał jakichś „przedwojennych” maruderów. A więc po kolei:

Miasta są „miejscem wymiany”, głównie handlowej, ale nie tylko. Są także miejscem spotkania i pokazania prestiżu, zaś serce miasta zawsze biło na rynku. Rynek to nie tylko określona powierzchnia w centrum starówki, to także tzw. deptaki, czyli ulice handlowe z lepszymi sklepami, restauracjami itp., czyli tzw. przestrzenie publiczne. Zwyczaj spędzania czasu na spacerowaniu i oglądaniu wystaw, po czym zjedzeniu wspólnego obiadu czy lodów, pójściu do kina czy na koncert – jest stary i absolutnie naturalny dla mieszczucha.
W czym problem? Ano w tym, że takie miejsca w większości naszych miast przepadły!
Miejsce sklepów, kawiarenek, lodziarni zajęły banki, to widać w każdym prawie mieście czy miasteczku. Pozostałe powierzchnie (zazwyczaj wynajęte/komunalne), zajmują chwilowe i szybko padające sklepy z chińszczyzną albo outlety. Nie ma na co popatrzeć, nie ma gdzie zjeść czegoś smacznego za nieduże pieniądze. Padły kina i małe galerie wystawowe.
Wszystko to przeniosło się do galerii handlowych, jest tam ciepło, bezpiecznie, czysto, jest gdzie zjeść, jest na co popatrzeć, są także kina i wystawy, a nawet koncerty. Są miejsca zabaw dla dzieci. Galerie handlowe przejęły funkcje rynku czy deptaka, taka prawda. 
Zakaz handlu w niedziele w sklepach wielko-powierzchniowych niewiele zmieni, bo przecież pozostaną otwarte knajpki, kina, wystawy itp. Część markowych sklepów błyskawicznie się zamieni w galerie wystawowe, gdzie będzie sobie można pooglądać i zamówić, a zapłacić w poniedziałek, Polak potrafi.

Głównym problemem nie jest handel w niedzielę, tylko istnienie wielkich galerii w centrach miast (albo w pobliżu) kosztem naturalnych przestrzeni publicznych. Zakaz spowoduje, że sklepy zostaną zamknięte, ale reszta galerii nadal będzie czynna. Ludzie i tak tam pójdą, bo taki jest miejski obyczaj – pospacerować, pochwalić się nowym strojem czy jakimś gadżetem, spotkać znajomych, pójść wspólnie do knajpki.

Władze samorządowe (burmistrzowie/prezydenci) w uporem doprawdy zadziwiającym doprowadziły do likwidacji naturalnych miejsc publicznych w swoich miastach. Wiara w to, że zakaz handlu w niedzielę dla dużych marketów coś zmieni w obyczajach, jest – niestety - ułudą. Mając do wyboru telewizor, zimne, nieciekawe ulice i dużą, ciepłą galerię, ludzie i tak pójdą do galerii, nawet takiej z zamkniętymi sklepami. Trzeba by zbudować cały system zachęt i upustów, żeby przywrócić naturalne przestrzenie społeczne w miastach, a i to chyba już nie wystarczy, bo to kwestia kultury i obyczaju. Łatwo było zepsuć w pędzie „unowocześniania”, naprawa będzie bardzo trudna.

Zapyta ktoś – a co za różnica? Ano zasadnicza – przestrzenie publiczne kształtowane tradycyjnie dają dużo większe poczucie tożsamości, w galerii jesteś tylko klientem w jednakowo sprofilowanych przestrzeniach, twoje zachowania nie są naturalne, tylko wymuszone, jesteś podświadomie „wychowywany” wg wzoru wymyślonego gdzieś w wielkich korporacjach. Tak się właśnie „wymienia” świadomość społeczeństwa...

 

PS. Zachęcam wszystkich, a zwłaszcza lokalnych „zapaleńców”, do odwiedzania strony http://onas.org.pl/. Są tam ciekawe materiały do poczytania, można zakładać grupy dyskusyjne, działa też blogowisko. Jest to miejsce do poważnych dyskusji i nowych inicjatyw. I nie ma cenzury! :)



eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka