Smutna afera wokół wiersza Grassa zawiera również elementy komiczne. Oto przedwczoraj, Marcel Reich Ranicki, niemiecki Żyd, były oficer polskiego Urzędu Bezpieczeństwa, który po emigracji do Niemiec w 1957 roku przekwalifikował się na wziętego krytyka literackiego, poddał noblistę surowej naganie. - Utwór Grassa, napisał Ranicki w FAS, to „podłość” i „wstrętny wiersz”.
Ciekawe, że były ubek nie widzi żadnej niestosowności w swoim postępowaniu.
Również Gazeta Wyborcza nie umie sprostać medialnemu zadaniu. Charakteryzując wczoraj Ranickiego i wymieniając jego najważniejsze dokonania podaje: „przeżył Holokaust, uciekając w roku 1942 z warszawskiego getta. Jego rodzice zginęli zamordowani przez niemieckich nazistów.” Tak, jakby fakt śmierci rodziców z rąk Niemców, w opisie sylwetki Ranickiego, w kontekście sporu z Grassem był czyms ważniejszym, aniżeli informacja o służbie Ranickiego w najbardziej przestępczej komunistycznej formacji.
Guntera Grassa jako siedemnastolatka wcielono pod koniec wojny do jednostki SS. Wybierając karierę w UB Ranicki był starszy i dużo bardziej doświadczony. Kiedy porównujemy dziś ich moralną odpowiedzialność za dokonane wówczas wybory, nie można mieć żadnej wątpliwości, kto się bardziej ześwinił i kto ponosi większą odpowiedzialność!
Inne tematy w dziale Kultura