Pasjonujące jest przyglądać się rozwojowi afery Grassa. Dziś w słońcu jego sławy i wywołanej przezeń dyskusji chcą się pogrzać wszyscy. A więc:
- ludzie faktycznie znani i sławni,
- medialni średniacy oraz
- nędznej klasy celebryci, którzy obecnie już prawie nic nie znaczą w życiu kulturalnym Niemiec, jako znakomitości przeterminowane i przechodzone.
Do tego grona niewątpliwie należy Wolf Biermann. W ostatnich latach w Bundesrepublice mr Nobody, który w nagonce na Grassa zobaczył możliwość zaistnienia przez pięć minut.
Ten popularny pół wieku temu enerdowski piosenkarz, nie potrafiąc merytorycznie spotkać argumentów Grassa zaatakował go dziś rano za mało wyszukaną formę poezji. Tak jakby fakt ten, wobec wyraźnie publicystycznego charakteru wiersza miał jakiekolwiek znaczenie.
- Skoro jest to bez znaczenia, to czemu w ogóle o tym piszę?
- Ano, by móc Wam zaprezentować bogactwo metod antygrassowej nagonki
***
Jeśli kto chciałby bliżej zapoznać się z niechlujnie przetłumaczoną wypowiedzią Biermanna zapraszam na blog największego sympatyka syjonistów na Salonie, prawej ręki osoby, której imienia pod groźbą blokady wymieniać mi nie wolno, herr Waldburga:
linka
http://waldburg.salon24.pl/407174,wolf-biermann-do-g-ntera-grassa
PS
Przed chwilą zwinięto mi notkę, w której pytałem, czy wolno pisać nazwisko Grassa w sposob kojarzący go z SS...
Długie ma Pan ręce, Panie Waldburg.
Inne tematy w dziale Polityka