Ewa Wanat Ewa Wanat
888
BLOG

SB jako ulubiony autor literacki i nieznośna lekkość wolności A

Ewa Wanat Ewa Wanat Polityka Obserwuj notkę 119

Najbardziej trafiający do mnie głos w sprawie ubeckich archiwów to chyba był spektakl Teatru Ósmego Dnia „Teczki”. Ósemki przejrzały kilometry papierów, które pisali na nich tajniacy i pokazały tamtą rzeczywistość oczami ich autorów. I okazuje się, że ona nijak miała się do tej prawdziwej. Ubecy nie rozumieli nic ani ze spektakli Teatru, ani z relacji ludzkich w nim i na jego obrzeżach, nie rozumieli motywów ich działań i działań samych w sobie. A raporty TW i samych funkcjonariuszy to żenujący pokaz  prymitywizmu i głupoty.  Ale oczywiście – uprzedzam Państwa kontrargumenty - zapewne Ósemki trafiły na jakichś wyjątkowych tępaków, to zupełnie tak samo jak z teczką premiera - tylko ta jedna jedyna teczka w całych ubeckich aktach została sfałszowana. Natomiast reszta ubeków z przenikliwą inteligencją, kryształową uczciwością i ślepą wiernością faktom opisywała rzeczywistość nie fałszując nawet kwitu z pralni. Teraz z pełnym zaufaniem można czerpać z ich twórczości wiedzę o najnowszej historii Polski.

Ale co tam, każdy ma swoich ulubionych autorów, jak komuś odpowiada literatura pisana przez tajniaków niech sobie ją czyta.

Ósemki dziś potrafią śmiać się ze „swoich” ubeków, choć w przeszłości płaciły swoją cenę –  festiwale, na które nie pojechali, filmy w których nie zagrali, rewizje, aresztowania, pobicia. Dziś jednak patrzą w przeszłość bez potrzeby odwetu, a nawet zadośćuczynienia. No cóż, było, minęło... I pomimo tego, że wiedzą, iż jedna  z największych szuj z tych ich teczek, facet który zaszkodził nie tylko im, ale i wielu innym porządnym ludziom, dziś jest świetnie prosperującym impresario. Ale na czym miałaby polegać lustracja tego faceta? Nikt od niego oświadczenia nie żąda – on ma prywatną firmę (która nie jest spółką giełdową). Wielu ludzi zna jego przeszłość, ale jaki jest sposób na zadośćuczynienie, które nie byłoby zemstą?

 

Nie mogę zrozumieć zacietrzewienia, agresji, wściekłości, które często wyzierają spod co ostrzejszych żądań rozliczeń – rozumiem i przyjmuję do wiadomości pozbawione jadu argumenty o konieczności rozliczenia z przeszłością, moralnego zadośćuczynienia, moralnej przestrogi na przyszłość, ale jestem pewna, że to jest niewykonalne. Między innymi dlatego, że archiwa są zdekompletowane, że minęło wiele czasu. Co to będzie za sprawiedliwość, która dosięgnie tylko tych, którzy mieli pecha i ich teczek nie spalono, ani nie zakopano gdzieś w ogródku? Pewnie to trzeba było zrobić od razu, ale nie zrobiono. Kto miał to zrobić? Wolna Polska w 1989 roku nie miała „swojej” policji, służb specjalnych. Nie, no jasne – można było zrobić po prostu zbrojne powstanie, przejąć władzę siłą i załatwić sprawę jak w Rumunii. Zdaje się, że ich rozwiązanie też nie okazało się idealne.

 

A wracając do zacietrzewienia, agresji i chamstwa - bardzo mnie to tutaj, w miejscu, który nazywa się salonem, zaskoczyło. W życiu realnym nie mam z tym zbyt częstego kontaktu. Będąc skrajną hedonistką bywam przeważnie w miejscach, w których czuję się dobrze i otaczam się ludźmi, których lubię. W ogóle pomimo różnych nieprzyjemnych przygód i paru traum, które wydarzyły się w moim życiu, jak w każdym, nie tracę głębokiej wiary w to, że w gruncie rzeczy świat to miejsce przyjemne, a ludzie – istoty przyjazne. Trochę jednak zachwiała się ta moja wiara, kiedy zdecydowałam, że zacznę pisać tego bloga  i przejrzałam kilka innych na różnych portalach, poczytałam sobie jakieś fora  i poczułam lekka grozę, ale i zdziwienie - trafiłam do świata, którego istnienie zaledwie podejrzewałam i zawsze omijałam go z daleka. Internauci wylewają na bliźnich kubły pomyj, pastwią się nad swoimi adwersarzami, kopią i opluwają każdego, z kim się nie zgadzają. I to wszystko oczywiście anonimowo.

Zaiste, wielka to jest odwaga cywilna wykrzyczeć w necie swoje zdanie i podpisać się „ziutas”.

Rozbawił mnie bardzo wpis na jakimś blogu, że anonimowość to jest wolność i nikomu nic do tego. I przypomniałam sobie, że jednak znam trochę ten świat i znam ten rodzaj wolności. Widywałam Polaków za granicą, którzy myśląc, że nikt ich nie rozumie, wulgarnie i plugawo komentowali sprzedawców w sklepach, przechodniów, swoich pracodawców. Nigdy w życiu nie odważyliby się zrobić tego nieanonimowo. Anonimowość niektórym (nie wszystkim oczywiście) daje rzeczywiście niewyobrażalną wolność bycia chamem, świnią i bucem bez strachu przed konsekwencjami – że ktoś nas pozwie do sądu, da w pysk albo wywali z pracy. Zaiste – nieograniczona wolność tchórza. 

 

Wszystkim, którzy mnie tu tak miło powitali – dziękuję. Proszę mi wybaczyć, że nie odpowiadam na komentarze. Jeszcze nie potrafię prowadzić rozmowy z kimś, kogo tożsamości nie znam. I nie jestem pewna, czy potrafię się tego nauczyć. Najpierw muszę się oswoić z tą nową cywilizacją. Albo i nie. Jeszcze nie jestem pewna, czy mi się w niej podoba.

 
Ewa Wanat
O mnie Ewa Wanat

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka