Miś Malinowy Miś Malinowy
285
BLOG

This is the end

Miś Malinowy Miś Malinowy USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Nie wiem dlaczego w kontekście wyborów za oceanem przychodzą mi do głowy stare i zapomniane kawałki.

Tytuł notki to oczywiście The Doors i hipnotyczny utwór, który tak pięknie wpasował się w kultowy „Czas Apokalipsy”. Pamiętacie jak to szło?

This is the end, beautiful friend

This is the end, my only friend

The end of our elaborate plans

The end of ev'rything that stands

The end

Czy to naprawdę koniec Ameryki jaką znamy? Czy to już ostatni gwóźdź do trumny Zachodu?

Jak świat światem takiego cyrku wokół wyborów w Stanach jeszcze nie widzieliśmy. Była afera na Florydzie w 2000 roku, ale obecny bałagan, opóźnienia, oskarżenia i spiskowe teorie raczej przypominają nam niedawne obrazki z Polski lub innych „niedojrzałych demokracji”.

Znów w głowie zasłyszane kawałki:

„Wygrałem wybory, przegrałem licznie głosów.” - Lech Wałęsa.

„Nie ważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy” - Józef Stalin.

Znamy to wszyscy. Ale chyba nikt nigdy nie przypuszczał, że tego typu teksty będą fruwać w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych. Przecież to wzór i ideał. Wolność, demokracja, kapitalizm, dobrobyt i sprawiedliwość dla wszystkich. Przynajmniej tak było przez lata.

Pisałem już trochę o tym w notce „Niknący blask Zachodu”. Dla mojego pokolenia Ameryka to był Olimp. To były lotniskowce, to był Ford Mustang mknący przez otwarte przestrzenie. To był Michael Jordan dokonujący cudów w finałach NBA. Ameryka wyznaczała trendy i mody. Hollywood to była fabryka czarów, a jej produkcje zwalały z nóg pryszczatych nastolatków jakimi wtedy byliśmy. Zabijaliśmy się o plakaty Rambo czy Terminatora.

Teraz wszystko zeszło na psy. Ostatnie rozdanie Oskarów jakie oglądałem to triumf „Tytanika”. Film uważałem za kompletny kicz. Oglądałem go niedawno i stwierdzam, że jest niezły w porównaniu z obecnym chłamem. Nie wiem kto tam teraz dostaje Oskary i za co i kompletnie mnie to nie obchodzi.

Co się stało z Ameryką?

Ponownie świta mi w głowie stareńki kawał zasłyszany gdzieś jeszcze za dzieciaka:

Oto po 50 latach wyjmują naukowcy z zamrażarki Reagana i Gorbaczowa. Wybudzeni przywódcy proszą o gazety. Gorbaczow czyta swoją i za chwilę śmiej się radośnie.

Z czego się śmiejesz ? - pyta Reagan.

Ha, tutaj piszą, że komunizm nastał w Ameryce.

Reagan nic nie odpowiada tylko czyta swoją gazetę i po chwili też zaczyna się śmiać.

A co ciebie tak bawi ? – pyta Gorbaczow.

Bo tutaj piszą, że na granicy polsko -chińskiej spokój.

Niby stare, ale coś w tym jest. Bloger Bazyli1969 wstawił notkę pod tytułem „Czy po wyborach w USA warto zacząć uczyć się chińskiego?”. Przyznam, że od wczoraj chodził mi po głowie tytuł notki „UCZMY SIĘ CHIŃSKIEGO”. Uważam, że nie tylko warto, ale TRZEBA.

Nie wiemy jak ostatecznie skończy się cały proces wyborczy. Media odtrąbiły zwycięstwo Bidena. Czy nie za wcześnie? Zwolennicy Niebieskich świętują a ponowne przeliczenie głosów i ewentualne sądowe rozstrzygnięcia na korzyść Trumpa to będzie jak iskra rzucona na beczkę prochu. Może o to chodzi sprzedajnym mediom, które Trumpa utopiłyby w łyżce wody. W wypowiedziach na forach i w medialnych nagłówkach zaczyna pojawiać się zbitka „civil war” - to już nie żarty w kraju tak nasyconym bronią palną.

Niezależnie od wyniku pada właśnie na naszych oczach mit ojczyzny demokracji. Pada mit wolności słowa, słynnej amerykańskiej organizacji i zarządzania.

Wielu zadaje sobie pytanie o początek tego procesu, o „ten pierwszy krok w rozpadlinę bez dna”.

W kręgach ekspertów rynkowych wskazuje się na utworzenie FEDu już w 1913 a potem brzemienne w skutkach odejście od parytetu złota w 1971 roku. Wielbiciele teorii spiskowych wrzucą zabójstwo Kennedy'ego. Jednak chyba największe znaczenie miała rewolucja lat sześćdziesiątych. Tutaj znów posłużę się cytatem tym razem z książki prof. Roszkowskiego „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”:

„Ale psychodeliczni rewolucjoniści zatruli duszę Ameryki (…) totalitaryzm zaczyna się od opanowania rzeczywistości przez ideę raju na ziemi, od przekonania, że człowieka można odkupić przez politykę. W imię tak rozumianej idei rewolucjoniści byli i są gotowi kłamać, zabijać, usprawiedliwiać każde głupstwo, każdą niegodziwość, każdą zbrodnię.”

Wydaje się że znane nam wyczyny Clintona w Gabinecie Owalnym i polityka Obamy to tylko pokłosie długiego marszu marksistów poprzez amerykańskie instytucje i uniwersytety.

Ktoś może powiedzieć, że przesadzam, że marksistowskie brednie sobie a twarda geopolityka sobie. Niestety to wszystko ma przełożenie na siłę Ameryki, na wewnętrzną spójność narodu i społeczeństwa i oczywiście na percepcję. Jeśli „percepcja jest wszystkim” jak pisał Sun Tzu, to jaki sygnał płynie teraz z USA do wszystkich wrogów, wasali i sojuszników?

Jeśli medialne molochy mogą w biały dzień na bezczela cenzurować PREZYDENTA USA to co mogą zrobić z takimi drobnymi żuczkami w Warszawie czy Budapeszcie?

Zachód trzymał się na USA. I trzymał się nie na ideach, bajkach o demokracji i wolności słowa, ale na sile militarnej. Tymczasem wszystkie pomysły Demokratów na Amerykę to de facto osłabianie amerykańskiej siły.

Dla nas Demokraci mają w zanadrzu praworządność i tęczowe standardy, a nie zapomną o ustawie 447 bo gębę antysemitów i pomocników Hitlera to już nam dawno dorobiły ichnie media i Hollywood.

Nawet w scenariuszu optymistycznym i cudownym ostatecznej wygranej Trumpa, bez wielkiej irredenty jaką to musi wywołać, widać wyraźnie jak bezrefleksyjną politykę prowadziła Polska przez ostatnie lata. Zostaliśmy z ręką w nocniku. Z nieprzychylną Unią i Zielonym Ładem na agendzie. Zostaliśmy z kryzysem ekonomicznym i pandemicznym szaleństwem. A na wschodzie napiera swymi siłami kremlowski czekista. Słabo....

Odnośnie Stanów i całego zamieszania jakie oglądaliśmy – od sprawy Floyda aż po obecne przepychanki – niech za komentarz posłuży ostatni już cytat:

„Pokąd sława przodków jest święta dla narodu, nie ma jeszcze nic dlań rozpaczającego; ale skoro będzie znieważoną, pomiataną, w pośmiewisko obróconą, wszystko wtedy przepadło; bo już to jest oznaka oczywista, że naród nie wart bytu, że nawet żyć nie może, ponieważ oderwał się od korzenia z którego żywot swój czerpał”

                                                              Henryk Rzewuski „Pamiątki Soplicy”

Uczmy się chińskiego.

 Daleko od domu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka