Jerzy Buzek, b.premier RP, europoseł PO: Dobra wiadomość dla Polski
Zwycięstwo Baracka Obamy to dobra wiadomość dla Polski. Amerykanie wybrali swego przywódcę ogromną większością, co daje mu mocny mandat i możliwość odbudowania siły amerykańskiej gospodarki i prestiżu politycznego. A nam, Polakom, szczególnie zależy na silnej i skutecznej Ameryce.
Polacy potrafią współpracować i świetnie się dogadują i z republikańskimi, i z demokratycznymi prezydentami. Trudno powiedzieć, kto więcej zrobił dla Polski – czy Jimmy Carter ze Zbigniewem Brzezińskim, Ronald Reagan, George Bush senior, czy też Bill Clinton. Ich zasługi rozkładają się, moim zdaniem, po równo. Nasz interes to posiadanie w Amerykanach silnego partnera, który poważnie nas traktuje, a równocześnie gwarantuje bezpieczeństwo i stabilność.
Wybory 2008 r. porównuje się do tych, w których wybrano J.F. Kennedy'ego i Reagana. Przywódców, którzy sprawdzili się doskonale i wyznaczyli kierunki polityki amerykańskiej, każdy na dwie dekady. Jak sprawdzi się Obama, nie wiemy, ale to głosowanie już jest historyczne. Życzę mu jak najlepiej, ale nawet gdyby nie był największym amerykańskim przywódcą, to te wybory i tak są absolutnie przełomowe.
Jestem też pod wielkim wrażeniem amerykańskiej kultury politycznej – tej nocy okazało się, że Amerykanie wybierali pomiędzy dwoma wybitnymi mężami stanu – a to napawa optymizmem.
Lech Wałęsa, b.przywódca „Solidarności", b.prezydent RP: Obama nie ma programu
Adekwatne do czasów jest hasło Baracka Obamy „czas na zmiany”. Supermocarstwo, jakim są Stany Zjednoczone, musi się zmieniać. I Obama został wybrany tylko dlatego, że większość Amerykanów chce zmian. Ja jednak kibicowałem McCainowi, bo aż dotąd nie wiem, na czym mają polegać zmiany głoszone przez Obamę.
Jakie zmiany proponuje? Jaką demokrację? Jaki ma program gospodarczy? Jaką rolę widzi dla USA – policjanta dla świata, czy państwa, które przewodzi? Nie znamy odpowiedzi. Jeżeli Obama chce tylko zmieniać plastry i bandaże na ranach, zamiast je leczyć, to za mało. Jest za kapitalizmem, a jednocześnie rozdaje socjal.
Obawiam się, że Obama nie jest przygotowany do przewodzenia supermocarstwu. Myślę, że opiekuńczość Ameryki, jaką proponuje prezydent elekt, była dobra na czas wojen, ale skoro teraz nie mamy w Europie konfliktów i skoro nie mamy granic, to Ameryka musi znaleźć dla siebie inną rolę – przede wszystkim musi poczuć, że jest supermocarstwem i że ma obowiązki wobec świata.
Jarosław Kaczyński, prezes PiS, b.premier RP: Wątpię, by nowy prezydent USA przeprowadził rewolucję
Zwycięstwo Baracka Obamy bez wątpienia jest wyrazem oczekiwania zmian przez wielką część amerykańskiego społeczeństwa. Ale czy poza zmianami w sferze obyczajowej, które zawsze najłatwiej wprowadzać, ekipa Obamy będzie w stanie przeprowadzić zmiany m.in. w porządku gospodarczym? Tego nie wiem. A system, w którym 1 promil społeczeństwa zgarnia 6 proc. PKB, zmian wymaga. Jednak musiałyby one dotyczyć elit – ich statusu i składu personalnego. Bez tego głębszej zmiany w Ameryce nie będzie. Nie przypuszczam jednak, by Obama był w stanie to zrobić.
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, niektóre osoby z otoczenia Obamy jak Brzeziński czy Albright wskazywałyby na to, że nie musimy się niczego obawiać. Ale były też wypowiedzi, które mogą niepokoić. Jak będzie w praktyce i czy polityka Obamy będzie jednolita w trakcie całej kadencji czy nawet dwóch – nie wiemy. Np. Bill Clinton na początku prowadził politykę mało nam sprzyjającą, a potem ją zmienił. Dlatego nawet jeśli początkowo będziemy mieli kłopot, to trzeba będzie pracować nad zmianą stanowiska amerykańskiego.
Edward Luttwak, amerykański ekspert od spraw międzynarodowych, b. doradca prezydenta USA Ronalda Reagana: Obama pozuje na proroka
Nie tylko liczni Amerykanie, ale prawie cały świat cieszy się z wyboru Obamy na prezydenta. Nawet tradycyjni oponenci USA, tacy jak liderzy Wenezueli, Rosji czy Palestyny. Oni oczekują, że Obama spełni wszystkie cuda, które obiecał.
Nie były to bowiem wybory między dwoma zwykłymi politykami. Po jednej stronie stanął mąż stanu, pełen niedoskonałości polityk – John McCain, a po drugiej wzbudzający ogromne oczekiwania charyzmatyczny prorok obiecujący zmianę i nadzieję. To dobry sposób, by wygrać wybory. Kiedyś jednak będzie musiał się zderzyć z rzeczywistością. Festiwal miłości do Obamy będzie trwał jedynie do czasu, gdy do głosu dojdą twarde realia.
A rzeczywistość jest taka, że antyamerykanizm jest podstawą wielu reżimów na świecie – bez antyamerykanizmu ludzie tacy jak Chavez przestaliby istnieć. A nie sądzę, by Obama był w stanie tak zmienić politykę USA, żeby antyamerykanizm przestał istnieć. Obama już zapowiedział, że wyśle dodatkowe wojska do Afganistanu. Gdy to zrobi, ci którzy tak się nim zachwycają od razu powiedzą, że niczym nie różni się od Busha. Nowy prezydent będzie lepszy od starego jedynie w sensie psychologicznym, ale tylko do czasu. Będzie musiał stawić czoło zbliżającej się recesji.
Obama rozpoczyna prezydenturę w sytuacji wysokich oczekiwań, z bardzo słabą gospodarką. Może podzielić los Jimmy'ego Cartera, który również pozował na proroka zmian. Niestety, w czasach recesji, co źle się dla niego skończyło.
Jestem pewien, że ustępujący rzekomo „katastrofalny” prezydent Bush za 20 lat będzie postrzegany w zupełnie inny sposób. Będziemy pamiętać, że po 11 września właściwie odpowiedział na zagrożenie, zmuszając prawie wszystkie rządy w krajach muzułmańskich do zwalczania dżihadu. Odpowiedział na to, co zostało zupełnie zaniedbane przez administrację Clintona. I za to zostanie doceniony.
Romano Prodi, b. premier Włoch, b. szef Komisji Europejskiej: USA zrozumiały, że nie są jedynym aktorem na arenie międzynarodowej
Jestem bardzo usatysfakcjonowany wyborem Baracka Obamy. To prawdziwe zwycięstwo demokracji! Wiem, że nie zmieni nagle wszystkiego, ale z pewnością zmieni metodę działania. Jestem przekonany, że w jego polityce będzie więcej dialogu, którego dziś świat potrzebuje, a mniej doktrynerstwa. Niezwykle ważne jest, by żaden kraj nie uważał, że ma monopol na świat. Musimy ze sobą rozmawiać.
I to jest właśnie klucz do sukcesu Obamy – on zrozumiał, że świat jest bardziej złożony, a Stany Zjednoczone nie są jedynym aktorem na scenie międzynarodowej. Mam więc nadzieję, że nowy prezydent USA nie będzie kontynuował polityki monopolu i że wciągnie na pokład inne podmioty.
Europa, która według mnie może być graczem na równi z USA, musi jednak przeprowadzić wewnętrzne zmiany, szczególnie jeśli chodzi o wspólną politykę zagraniczną. Jeśli będziemy mieć taką politykę, to Stany Zjednoczone będą bardzo otwarte na współpracę z nami na równym poziomie.
Jestem pewny, że za prezydentury Obamy bardziej niż kiedykolwiek wzrośnie rola Afryki. I to nie tylko ze względu na silne więzi nowego prezydenta z tym kontynentem, ale także dzięki jego szerokiemu spojrzeniu na świat.
Gleb Pawłowski, rosyjski politolog: Rosji z nową administracją USA łatwiej będzie rozmawiać
Z rosyjskiego punktu widzenia zwycięstwo Obamy oznacza dużą szansę na odnowę strategicznych relacji rosyjsko-amerykańskich. Obama jest uważany za człowieka bardziej miękkiego, z którym łatwiej się będzie dogadać. Prezydent Miedwiediew dostrzegł szansę pewnej zmiany strategicznej w relacjach z USA i UE, nazywając wczoraj Rosję częścią świata euroatlantyckiego, a nie postsowieckiego. To wyraźny sygnał, że Rosja chce dyskutować nad zwiększeniem bezpieczeństwa także strefy euroatlantyckiej.
Zdajemy sobie jednak sprawę, że istnieje różnica miedzy sojusznikami a partnerami, i dla USA priorytetem będzie naprawianie popsutych stosunków z Europą. Nie ma zatem szans, by Obama przeorientował politykę USA na ścisłą współpracę z Rosją. Mamy jednak nadzieję, że po prostu wypełni swoje wyborcze obietnice i będzie rozmawiał ze wszystkimi partnerami, dzięki czemu uda się zorganizować świat w bardziej policentryczny, otwarty i demokratyczny sposób.
Obecność Ameryki w świecie kojarzy się negatywnie, bo uważana jest za źródło kryzysu gospodarczego, z którym sama nie może sobie poradzić. Z drugiej strony Ameryka jest obecna w świecie w postaci chaotycznej i nielogicznej siły militarnej. Liczymy, że Obama ograniczy ten negatywny wpływ USA i będzie się starał, by Ameryka wróciła do roli światowego lidera. To jednak się nie uda bez reorganizacji międzynarodowych instytucji. Ameryka może odzyskać światowe przywództwo, współpracując z Rosją i innymi partnerami. Mowa więc nie o odwrocie Ameryki, ale o poważnej rewizji jej dotychczasowego kursu.
2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka