Fakt - Opinie Fakt - Opinie
530
BLOG

Sławomir Sierakowski: Polska to laboratorium świata

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 10

Ze Sławomirem Sierakowskim, redaktorem naczelnym „Krytyki Politycznej” rozmawia Sonia Termion

 

Co dla pana znaczy Polska?
Ja Polskę wybrałem. Na studiach dostałem propozycję pracy na Uniwersytecie w Monachium od jednego z największych współczesnych socjologów – Ulricha Becka. Pojechałem tam i po kilku miesiącach poczułem się jak w złotej klatce. Wytrzymałem jeszcze trochę, aż w końcu podjąłem decyzję o skoncentrowaniu się w całości na „Krytyce” i powrocie do kraju. Polska jest dla mnie absolutnie najciekawsza. Prawdziwe ambicje zrealizować można tu, a nie tam, gdzie wszystko jest w miarę normalne.

To pana w Polsce fascynuje?
Tak, kocham to polskie doganianie. Polska to dla mnie laboratorium współczesnej Europy, a może i świata. Przez słabość tutejszych instytucji – państwa, partii, związków zawodowych, szkół, globalne prądy są tu dużo bardziej wyraźne. Jak panuje hegemonia neoliberalna to tu w najjaskrawszej formie. Jak przychodzi populistyczna reakcja na niesprawiedliwe przemiany lat 90. to też w najostrzejszej formie – najgorsi populiści trafiają do rządu. Jak mamy falę postpolityczną, którą reprezentują Merkel czy Sarkozy, to tu rządzi Tusk i jego pusta polityka miłości.

Czy to laboratorium - Polskę -traktuje pan bez emocji?
Przeciwnie. Nasze zaangażowanie traktuję jako projekt bardzo silnie nacechowany emocjami i pasją. Ale żadnych nostalgicznych historii pt. kocham moją ulicę itd. nie będę opowiadał, bo tego nie czuję. To co powoduje, że jestem polskim Polakiem w Polsce to przede wszystkim fenomen inteligencji zaangażowanej charakterystyczny tylko dla tej części świata – Polski i Rosji. Dlatego „Krytyka Polityczna” nie jest ekspozyturą zachodnich lewicowych nowinek filozoficznych, tylko próbą ożywienia starej polskiej tradycji lewicowej inteligencji zaangażowanej.

Ta postawa była żywa po 89 r.?
Próbowano ją zabić w latach 90. Uznano, że nadszedł kapitalizm i to klasa średnia ma być motorem przemian. A zamiast zaangażowania społecznego, uznanego za anachronizm, mamy krzewić postawę nastawionego na zysk egoizmu rynkowego.

O jaką jeszcze Polskę pan walczy?
Nie należącej tylko do najbogatszych i ich adwokatów - niemal wszystkich „ekspertów ekonomicznych” i ogromnej części mediów skoncentrowanych na grupie „18-49 lat, duże miasto, wyższe wykształcenie”. Zewsząd słyszymy „Polski nie stać na wysokie podatki, emerytury pomostowe, pomoc bezrobotnym itd.” „Polska” stała się synonimem beneficjentów transformacji. Resztę zostawiono z frustracjami i dziś pasożytuje na nich PiS.

Jaka jeszcze byłaby Polska pana marzeń?
Będąca faktycznie częścią Europy - miłująca wolność przekonań, szanująca prawa mniejszości, wolna od dominacji „moralnej większości”. Nie rozumiem, czemu Polska, która oczekuje pomocy bogatszych państw zachodnich, jest jednocześnie głównym hamulcowum integracji UE. To nam pierwszym powinno zależeć na silnie zintegrowanej Europie, bo to my obawiamy się bardziej niż inni o bezpieczeństwo. A do tego potrzebna jest konstytucja, wspólna polityka zagraniczna, energetyczna itd.

Polskę pan wini za to, że nie ma wspólnej polityki energetycznej?

Pośrednio też. Nie można stawać okoniem wobec federalizacji Unii, a potem wymagać większej solidarności i pomocy w rozwiązywaniu naszych problemów. A tu wszystkie opcje de facto broniły hasła „Nicea albo śmierć”.

Czemu uważa pan, że osłabienie pozycji Polski w UE miałoby się Wspólnocie przysłużyć?
Dlaczego osłabienie? Tak można myśleć, jeśli z góry się zakłada, że nasz interes sprowadza się do blokowania innych państw. System podwójnej większości zbliżyłby Europę do jednej wspólnoty politycznej.

W tej wspólnocie miałyby zniknąć różnice narodowościowe?
Absolutnie nie. Różnice narodowo-kulturowe same w sobie nie są sprzeczne ze ściślejszą integracją polityczną. Choć oczywiście zagraża ona rozumieniu tożsamości narodowej, które cudownie łączy kompleksy wobec innych z poczuciem wyższości.

Odżegnuje się pan od tradycyjnego patriotyzmu?

Brzydzi mnie, że takie symbole jak hymn, orzełek itd. zostały w Polsce skompromitowane, zużyte przez prawicowych populistów.

Obchodzi pan 11 listopada?
Niepodległość sama w sobie jest dla mnie niewystarczająca. Mają ją też Chiny czy Korea Północna. Ważne, po co ma ona być. Patriotyzm musi się łączyć z innymi wartościami, bo inaczej jest sentymentalnym kaprysem albo przeradza się w ksenofobię.

Polska dobrze wykorzystała niepodległość odzyskaną w 1918 r.
Tak, szczególnie w pierwszym okresie – miała jedno z najbardziej postępowych praw socjalnych i obywatelskich, kobiety niemal natychmiast dostały prawo głosu. Polska zdała ten egzamin wspaniale. Potem, niestety, było znacznie gorzej.

A patrona tej niepodległości, a potem sanacji jak pan postrzega?
Nie potrafię ująć tego w kilku zdaniach. Piłsudski to był w pewnym sensie taki Jaruzelski au rebours. Jaruzelski zaczął od dyktatury, a skończył na pokojowym przejściu do demokracji. Piłsudski - odwrotnie. Nie są to symbole dla lewicy.

Zrównuje pan Piłsudskiego z Jaruzelskim? Równie dużo mają, pana zdaniem, na sumieniu?
Nie stawiam znaku równości. Piłsudski był wielkim, romantycznym bohaterem, który wywalczył dla Polski niepodległość. Choć może warto przypomnieć, że zamach stanu, więzienie ludzi za przekonania polityczne, strzelanie do strajkujących robotników, cenzura, korupcja i oszustwa władzy, skrytobójstwa, likwidacja opozycji, fałszerstwa wyborcze to niestety wspólny mianownik rządów obu przywódców. Porównując reżim sanacji i PRL Jaruzelskiego, zauważymy, że ten pierwszy przyniósł znacznie więcej ofiar. Natomiast zasadniczo różni je kwestia niepodległości. Widzimy więc, że niepodległość jest i wszystkim (bo znacznie lepiej oceniamy Marszałka niż Jaruzelskiego) i niczym, bo nie gwarantuje rozwoju, wolności, sprawiedliwości.

Skoro tak źle pan myśli o Piłsudskim, to kto jest dla pana wzorem do naśladowania w naszej historii?

Dla mnie zawsze najważniejszą inspiracją były postacie opozycji demokratycznej w czasach PRL: Kuroń, Michnik, czyli przedstawiciele ostatniego pokolenia lewicowej inteligencji zaangażowanej. Niezależnie od tego, jakich wyborów dokonywali po '89 roku. 



2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka