Fakt - Opinie Fakt - Opinie
50
BLOG

prof. Włodzimierz Marciniak: Kłopoty Ukrainy z organizacją Euro

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 2

prof. Włodzimierz Marciniak, politolog PAN, ekspert od spraw wschodnich

 

Spadł pierwszy śnieg, zapowiadając rychłe nadejście zimy, a wraz z nią kolejnego kryzysu w stosunkach Ukrainy z Rosją.

Jak zwykle o tej porze roku obie strony negocjowały kontrakt na dostawy gazu w roku przyszłym. Rosjanie, nie mogąc skłonić Ukraińców do nowej, wyższej ceny za gaz, zaczęli domagać się zwrotu długu za błękitne paliwo dostarczone w pierwszej połowie tego roku. Zgodnie z postsowiecką tradycją Gazprom o ukraińskim długu przypomina sobie zawsze w listopadzie, gdy nadciągający mróz rodzi nadzieję, że tym razem uda się partnera przycisnąć do ściany. Jesienny obyczaj straszenia Ukrainy przerwaniem dostaw gazu wszedł już chyba na trwałe do kultury politycznej rosyjskiej nomenklatury.

W chwili obecnej Ukraina kupuje gaz po cenie 179,5 dolara za mkw. Nowy kontrakt ma dotyczyć dostaw gazu w latach 2009–2011, a Gazprom zaproponował cenę w wysokości 400 dolarów. Problem polega na tym, że międzyrządowe porozumienie z października tego roku przewiduje co prawda przechodzenie na rynkowe ceny gazu, ale stopniowo – w ciągu trzech lat. Gaz teraz zaczął tanieć na rynkach światowych i Ukrainie nie opłaca się akceptować warunków Gazpromu. Tym bardziej że kompania ta znalazła się w bardzo trudnej sytuacji i nie ma pieniędzy na bieżącą obsługę swojego zadłużenia wobec banków zachodnich. W warunkach kryzysu finansowego kapitały są potrzebne wszystkim i prezydent Dmitrij Miedwiediew polecił szefowi Gazpromu Aleksiejowi Millerowi ściągnięcie z Ukrainy 2,4 mld dolarów rzekomego długu. To spora kwota, której jak kania dżdżu potrzebuje Gazprom, a zarazem budżet Federacji Rosyjskiej. Ale kryzys dotarł także do Ukrainy i nie zamierza ona tak łatwo pozbywać się żywej gotówki. Premier Julia Tymoszenko oświadczyła, że ukraińska kompania Naftohaz owszem jest winna, ale tylko 1,3 mld dolarów i nie Gazpromowi, a pośrednikowi, czyli firmie RosUkrenErgo. Jest to firma z kapitałem mieszanym, która w połowie należy do strony rosyjskiej. Innymi słowy, jeśli Gazprom chce odzyskać dług, to niech go sobie sam ściąga od swoich biznesowych partnerów Rosji.
Jednak sytuacja nie jest tak prosta jak można by sądzić na pierwszy rzut oka. Ukraina od paru miesięcy znajduje się w stanie kryzysu, a prezydent Wiktor Juszczenko i premier Julia Tymoszenko toczą ze sobą wojnę podjazdową. Prezydent skorzystał z okazji i zażądał od gabinetu, aby ten w ciągu pięciu dni uregulował sytuację. Prezydent oskarżył rząd, że doprowadził do sytuacji, w której Ukrainie grozi kolonizacja, a pani premier ponosi za to osobistą odpowiedzialność. Po drugiej stronie granicy sytuacja polityczna też wygląda interesująco. Rosyjski parlament w pośpiechu przyjął poprawki do konstytucji, które przedłużają kadencję prezydenta z czterech do sześciu lat. Część analityków uważa, że zmiany te dają obecnemu premierowi Władimirowi Putinowi możliwość powrotu na stanowisko prezydenta. Szef rządu najwyraźniej nie radzi sobie z kryzysem i chętnie powróci do swoich ulubionych zajęć, czyli wymachiwania rakietami Iskander i grożenia prezydentowi Gruzji, że powiesi go za pewną część ciała. Druga grupa analityków twierdzi natomiast, że prezydent Miedwiediew wykorzysta zmiany w konstytucji, aby pozbyć się nieudolnego premiera i przejąć pełnię władzy. Niezależnie od tego, która grupa analityków ma rację, można uznać, że w Moskwie zaczął się wyścig do gazowego kurka. Obaj politycy, prezydent i premier, są w równym stopniu zainteresowani tym, aby demonstrować zdecydowanie wobec zachodniego sąsiada i troskę o uzupełnienie budżetu cudzym kosztem.
Trudno przewidzieć, w jakim stopniu kryzys gospodarczy może wpłynąć na perspektywy Euro 2012. Igrzyska, jako projekt biznesowy, mogą ożywić gospodarkę, ale wymaga to dużych nakładów i gwarancji rządowych. Kryzys w pierwszej kolejności dotknął bogatych Ukraińców, którzy mieli zainwestować w budowę stadionów i hoteli. Wiele zależy od tego, czy lokowali oni swoje kapitały w latach poprzednich w sposób bezpieczny. Ukraina jako duże państwo europejskie otrzymała wsparcie od międzynarodowych instytucji finansowych, ale realizacja tych projektów wymaga zaufania, a tego naszym wschodnim sąsiadom bardzo dzisiaj brakuje. Niewątpliwie zaufanie to podważają spory na linii prezydent–premier, ale też strona rosyjska ma w tej sprawie coś do powiedzenia. Jeśli z powodu sporu o spłatę zadłużenia dojdzie, chociażby tylko do krótkich przerw w dostawach gazu do Europy, to reputacja Ukrainy zostanie dodatkowo osłabiona. Rosja zawsze z zazdrością patrzyła na polsko-ukrański projekt organizacji Euro 2012. Z powodu kryzysu już wstrzymano prace przygotowawcze do olimpiady zimowej w Soczi, a przecież nic tak nie poprawia nastroju jak kłopoty sąsiadów. Tym bardziej że większość Rosjan nie wierzy w zdolność własnego rządu do wyprowadzenia kraju z kryzysu, a krótkotrwała euforia z powodu zwycięstw na Kaukazie już się skończyła. Tak więc spór z Ukrainą może okazać się kolejnym kremlowskim lekarstwem na kryzys gospodarczy.

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka