Fakt - Opinie Fakt - Opinie
90
BLOG

Mariusz Cieślik: Polska to kraj bez elit

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 19

Kraj bez elit
Czy jakość naszych elit pozostawia wiele do życzenia, jak napisał niedawno w „Fakcie” prof. Zdzisław Krasnodębski? Jest znacznie gorzej. W trudnych momentach, takich jak kryzysy okazuje się, że Polska jest krajem bez elit.   

Pisząc o wydanej właśnie nowej książce Naomi Klein, autorki Biblii antyglobalizmu „No logo” zwróciłem uwagę na pewien zawstydzający paradoks. Żyjemy w kraju którego historię, również tę najnowszą, piszą obcokrajowcy, by wspomnieć Normana Davisa czy Lynne Olson i Stanley’a Clouda autorów opracowania na temat „Dywizjonu 303”. Klein w „Doktrynie szoku” również robi coś za nas. Poddaje mianowicie krytycznej analizie (z pozycji lewackich) przełom lat 80. i 90., czas transformacji ustrojowej w Polsce. To, że trudno się z jej poglądami zgodzić, to jedna sprawa. Nie zmienia to jednak faktu, że konkurencyjnego opisu nikt w naszym kraju do tej pory nie sporządził. Dlaczego?
Wiele mówi o tym opisana przez Klein sytuacja z początków rządu Mazowieckiego. 12 września 1989 kiedy pierwszy solidarnościowy premier miał wygłosić expose (podczas którego zresztą zemdlał) nikt poza ścisłym kierownictwem związku nie miał pojęcia z jakim programem wystąpi. Znaczna część opozycyjnych elit uważała, że zaproponuje jakąś „trzecią drogę” między kapitalizmem i socjalizmem, że polska gospodarka opierać się będzie na robotniczych kooperatywach a zmiany w kraju dokonywać się będą w trybie podobnym jak w ZSRR za Gorbaczowa. Tymczasem Mazowiecki ogłosił wprowadzenie terapii szokowej: cięcia budżetowe, prywatyzację i powstanie giełdy. Za co należy mu się, oczywiście, nasza wdzięczność, bo dzięki temu jesteśmy dziś tam gdzie jesteśmy, a nie tam gdzie kraje byłego Związku Sowieckiego. Z opisu Klein wyraźnie wynika jednak, że o takim, a nie innym przebiegu ustrojowej transformacji zadecydował przypadek. Solidarnościowe elity były kompletnie nieprzygotowane do przejęcia władzy, nie miały pojęcia o gospodarce i żadnego programu w tej dziedzinie. Traf chciał, że tekę ministra finansów powierzono Leszkowi  Balcerowiczowi, któremu doradzał z kolei uczeń Miltona Friedmana Jeffrey Sachs. I dlatego jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i NATO, a nie krajem na ekonomicznym poziomie Białorusi.
Rządy w Polsce się zmieniają dość często, ale jedno pozostaje niezmienne: puste szuflady. Każdy gabinet obejmuje władzę nieprzygotowany, nawet jeśli ma sporo czasu, by przygotować program. Tak było też w przypadku Platformy Obywatelskiej. Zwalanie winy za brak sukcesów rządu Tuska na prezydenta Kaczyńskiego czy opozycję to żałosny wykręt. Gdyby gabinet wiedział co chce osiągnąć i gdyby tę porywającą wizję rzeczywiście sabotowały PiS oraz SLD można by wytłumaczyć polityków PO. Tyle że żadnej wizji nie ma. Gdyby zadać dziś pytanie najważniejszym postaciom rządu: jak zamierzają modernizować kraj, jaki jest cel planowanych zmian prawnych czy reform, nie potrafiliby odpowiedzieć. Bąkaliby pewnie coś o maksymalnej wolności gospodarczej czy ograniczeniu roli państwa. Tak jak w obliczu kryzysu finansowego ogłaszają, że cudownym remedium likwidującym jego skutki miałoby być wprowadzenie euro. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że podobny poziom refleksji co Platforma reprezentują wszystkie siły polityczne od prawa do lewa. Każdy rozsądny człowiek wie, że kapitalizm panuje zarówno w Szwecji, jak i Irlandii, w USA i Wenezueli. To znaczy, że kryją się za tym słowem rozwiązania ustrojowe bardziej odległe od siebie niż dzisiejsza Polska od tej z 1989 roku. Jaki kapitalizm chcą wprowadzić najważniejsze polskie siły polityczne, jaki jest cel modernizacji kraju, która, co do tego panuje chyba pełna zgoda, wciąż jest niezbędna? Nie wiadomo. Wyjdzie, jak wyjdzie. Dlatego właśnie napisałem wyżej, że Polska jest krajem bez elit. Gdybyśmy mieli elity z prawdziwego zdarzenia, na rynku idei konkurowałoby ze sobą wiele przekonujących wizji przyszłości Polski. Powinno je stworzyć intelektualne zaplecze partii, tak zwane „think-tanki”. Problem w tym,  że nic takiego u nas nie istnieje. A środowiska, które mają pewne sukcesy w kreowaniu nowych idei - Sławomir Sierakowski i jego „Krytyka Polityczna” oraz konserwatyści („Arcana”, „Fronda”, „Rzeczpospolita”) są kompletnymi outsiderami. To znaczy ich głos można dzięki mediom usłyszeć, ale nie mają wpływu na przemiany w kraju.  

Mariusz Cieślik
Publicysta „Newsweeka”, pisarz (autor powieści „Święto wniebowzięcia” i zbioru opowiadań „Śmieszni kochankowie”)

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka