Fakt - Opinie Fakt - Opinie
222
BLOG

Środa: Radziszewska kosztuje dużo, nie robi nic

Fakt - Opinie Fakt - Opinie Polityka Obserwuj notkę 6

Podatnicy wydają niemałe pieniądze na apanaże dla minister Radziszewskiej. Jest ona sekretarzem stanu, a więc zarazem posiadaczką niemałej pensji, służbowego samochodu, kierowców, sekretarek i biura. Jak powiadają w Kancelarii Premiera, jej administracyjne królestwo rośnie równie szybko, jak zadowolenie z posiadanych przywilejów. Gdzie jednak jest praca pani minister? Gdzie jej obowiązki, by nie pytać o owoce już niemal rocznego sprawowania władzy?
    Pani minister programowo postanowiła nie zajmować się kobietami, które w naszym kraju są rzeczywiście dyskryminowane i postanowiła zająć się wszystkimi czyli, w rzeczywistości, nikim. Czasem pochyli się nad losem krzywdzonego dziecka, czasem zaniepokoi stanem szkolnictwa, niekiedy pojedzie za granicę, choć nie wiadomo o czym tam mówi, skoro nic nie robi. Z rzadka zahaczy o salony, bardzo za to często o Kościoły. Ale w ogólności – jak mówi o sobie – „nie jest Kaszpirowskim„ by robić coś więcej. Widać, że rola dekoratywna jaką pełni, absolutnie ją satysfakcjonuje. W końcu napracowała się na sukces Tuska, teraz może odpocząć na eleganckiej i spokojnej synekurze. Samemu Tuskowi też zresztą na niczym więcej nie zależy. Urząd co prawda kosztuje, ale daje gwarancje świętego spokoju. 
Królestwo pani minister nazywa się Biurem do Spraw Równego Traktowania, i oczywiście nie ma tam mowy o równym traktowaniu kobiet, bo pani minister nie widzi różnic w położeniu kobiet i mężczyzn. To trochę tak, jakby minister zdrowia nie widział różnic między zdrowymi i chorymi i nie interesował się ani jednymi, ani drugimi. A przecież równe traktowanie nie znaczy takie samo traktowanie, by równo traktować trzeba w rzeczywistości pomóc tym, którzy znajdują się w gorszym położeniu. Gdy mamy dzieci, z których jedno jest w gorszej sytuacji zdrowotnej niż drugie, to równa miłość wobec nich polega w istocie na trosce zróżnicowanej, zależnej od potrzeb.
    W Polsce kobiety są dyskryminowane w każdej dziedzinie. Są ofiarami przemocy domowej, molestowania w pracy, ich ciężka praca domowa jest pozbawiona prestiżu i jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa (choćby w postaci bonów, które pozwoliłyby ich dzieciom na nieodpłatne korzystanie z komunikacji, obiektów sportowych czy kin), w Polsce polikwidowano żłobki i przedszkola, bo państwo woli przekładać ciężar wychowawczy na kobiety (to w końcu nic nie kosztuje), system alimentacyjny jest więcej niż niesprawny, na rynku pracy kobiety zarabiają ponad 20 proc. mniej niż mężczyźni, będąc lepiej wykształconymi, a robiąc kariery napotykają na „szklany sufit„ (nie awansują tylko dlatego, że są kobietami), nie widać ich w polityce to znaczy tam, gdzie podejmowane są najważniejsze decyzje dotyczące wszystkich, są pozbawione praw reprodukcyjnych, a teraz zabiera im się prawo do zapobiegania niepłodności, czyli możliwość skorzystania ze skutecznej metody in vitro. W tych wszystkich sprawach pełnomocniczka milczy. Nie wiadomo nawet, czy ma dostęp do badań, dotyczących sytuacji kobiet, które są coraz bardziej alarmujące. Na pewno jednak takich badań nie zleca.
    Kobiety skarżą się na pogarszające się warunki porodu, odebrano im właśnie prawo do refundacji znieczulenia. Pani Pełnomocnik milczy. Coraz bardziej widoczne jest zjawisko molestowania w pracy i coraz bardziej odczuwalna bezradność kobiet i ignorancja pracowników Państwowej Inspekcji Pracy, którzy w tym względzie nie znają nawet Kodeksu Pracy. Pani Pełnomocnik milczy. W Warszawie zlikwidowano właśnie hostel prowadzony przez fundację La Strada dla kobiet- ofiar handlu, bo skończyły się europejskie pieniądze na jego utrzymywanie. Pani Pełnomocnik milczy, bo przecież „nie jest Kaszpirowskim„, by się tym zajmować. 18 Listopada kobiety świętowały 90 rocznicę przyznania im praw wyborczych. Pani minister jako jedyna z pełnomocniczek nie mogła przybyć, bo była w Petersburgu. Po co? Nie wie nikt. Kobiety polskie z różnych organizacji pozarządowych, różnych ugrupowań i z różnych sfer zawodowych szykują się do wielkiego Kongresu Kobiet, pani minister nawet nie wie o przygotowaniach i zapewne nie chciałaby wiedzieć, bo jakikolwiek ruch w jej urzędzie mógłby zaniepokoić rząd Tuska. Poza tym, pani minister nie jest przecież Kaszpirowskim.
    W naszym kraju jest wiele grup dyskryminowanych, które powinny stanowić przedmiot zainteresowania ministra od równego traktowania. Wbrew zapisom konstytucyjnym dyskryminuje się w Polsce osoby innych wyznań niż katolickie oraz ateistów chociażby poprzez ustanawianie katolickiej wykładni norm etycznych i prawnych (jest to widoczne w proponowanej ustawie o zapłodnieniu in vitro, w inwazji lekcji religii w szkołach), jak również w absolutnym podporządkowaniu rządzących polityków biskupom). Dyskryminuje się osoby z powodu innej orientacji seksualnej, jak również emigrantów, których coraz więcej przybywa i przybywać będzie. Obiektem dyskryminacji są również osoby starsze. No, ale pani minister nie jest Kaszpirowskim, by o tym wszystkim wiedzieć i nad dyskryminowanymi się pochylić. 
    Zbliża się kryzys, wzrośnie bezrobocie, pojawią się dodatkowe cięcia w budżecie i jak zwykle na wszystkim najbardziej stracą kobiety. Bez przeszkód będą usuwane z pracy (bo to wszak „tradycyjną rolą mężczyzny„, a nie kobiety jest zarabianie). Rząd będzie oszczędzał, przerzucając różne obciążenia na gospodarstwa domowe, bo tam są kobiety, których „tradycyjna rola„ polega na nieodpłatnej pracy, poświęceniu i trosce o wszystkich.
    Ale pani minister o niczym nie wie i nie chce wiedzieć. Po niemal roku działalności o pani minister wiemy tyle, co o Kaszpirowskim. Że to bardzo tajemnicza postać. Kosztuje, a nie wiadomo, czy i kogo leczy.

Magdalena Środa, pełnomocniczka ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki

2 i 3 strona gazety. Zespół Opinii: Anita Sobczak (szef), Sonia Termion, Jakub Biernat, Marcin Herman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka