Moi przodkowie, sudeckie Szwaby,
jaka was droga do Bochni wiodła?
Co zagrodziło wam szlak do Łaby –
polska gościna tak bardzo szczodra?
Jakaś szlachcianka złamała serce,
dziadku Józefie, rodu praszczurze?
Zostałeś miesiąc, a potem więcej
i już musiałeś zostać na dłużej?
Jak to się stało? Niemal po chwili
serce zabiło wam jak Polakom,
jakbyśmy tutaj od wieków żyli,
jakby stolicą był dla nas Kraków.
I zostaliśmy tu już na wieczność,
szwabskie nazwisko i polska dusza –
straszny dysonans, bolesna sprzeczność
z ojca na syna do walki zmusza.
Dziadku Antoni, robić powstanie
razem z Dembowskim po co ci było,
by zaraz potem iść na spotkanie
z bandami Szeli i ostrą piłą?
Myśmy wszystko zapomnieli;
mego dziadka piłą rżnęli…
Mego ojca gdzieś zadźgali,
krwawiącego przez lód gnali…
Czemuś nie siedział, dziadku Romanie,
w uczniowskiej bursie, jak kazał stryjek,
chociaż wiedziałeś – tego powstania
zwycięstwa nigdy nikt nie dożyje?
Dziadku Antoni, dziadka Romana
nie powstrzymałeś od tego kroku.
Jakże mógł nie iść on do powstania,
któreś szykował od ponad roku?
Dziadku Czesławie, minęła serce
kula spod Valmy, zwykły strzał znikąd.
Mogłeś kurować się długo wielce,
lecz wyruszyłeś na bolszewika.
Potem przeżyłeś klęskę wrześniową,
druty Smoleńska, mury Pawiaka,
szantaż i groźby, dziwne rozmowy:
„Pan jesteś Niemiec, a grasz Polaka”.
„Brat siedzi w Auschwitz z całą rodziną,
bo dla nas Polak jest tylko szczurem.
Pomyśl o bracie, co dawno zginął,
kiedy sam jutro staniesz pod murem”.
Ojcze, mój ojcze, dzisiaj powstanie!
Idziesz bez broni, ot – polskie losy,
jak boski kamień lecisz na szaniec,
na barykady niczym na stosy.
Podziękowała władza ludowa,
gdy doczekałeś się „wyzwolenia” –
nie będzie karzeł Polski budował,
więc proces, wyrok, i do więzienia.
Ot, polskie losy – zwycięstwa, klęski,
Smoleńsk i Pawiak, wrzesień, Cassino,
dzieciństwo, młodość, cały wiek męski
dla Polski walczyć, żyć w trudzie, ginąć.
Naszą ojczyzną – Polska Podziemna,
walcząca w mroku, samotna, ciemna.
Czy dziś, czy wczoraj, jedno nas łączy:
nurt nieśmiertelny, co w krew się sączy
i każe sercu tak moc natężyć,
że wbrew rozumom musi zwyciężyć.
Przodkowie moi, sudeckie Szkopy!
Dzięki wam, żeście nie szli tym szlakiem,
co wieść przez Niemcy miał do Europy,
bo dzięki temu jestem Polakiem!