Aetius Aetius
751
BLOG

Koincydencje.

Aetius Aetius Kultura Obserwuj notkę 2

Wielu naukowców twierdzi, że życie rozpoczeło się przez przypadek. Niezwykły, o minimalnym prawdopodobieństwie. Kombinacja reakcji chemicznych, powstanie aminokwasów, których przypadkowa kombinacja uruchomiła mechnaizmy życia.

Przypadek, ot co. Mamy kosmiczne szczęście, że żyjemy. Tak przynajmniej mówią ci, którzy twierdzą, że wiedzą.

Osobiście nie wierzę w TAKIE przypadki. Wierzę, że Wszechświat podlega Prawom, które są deterministyczne, ale niewyobrażalnie skomplikowane, a ich zasięg, sposób działania są w większości poza sferą możliwości poznawczych i rozumowych człowieka. A czasami nawet są w tych horyzontach, ale człowiek zawęził swoje pole poznania do sfery dotykalno-dostrzegalnej i krótkoterminowej, stąd ludzka impotencja poznawcza.

Ale dziś nie będę zajmował się sprawami tak fundamentalnymi jak początki życia. Zafascynował mnie fenomen przypadku, koincydencji na planie twórczym, który możemy obserwować w przestrzeni pisarskiej w ostatnim czasie.

 

Ci, którzy od czasu do czasu zaglądają na mój blog pamiętają, że w dwóch notkach opowiedziałem o najnowszej ksiażce Alefa Sterna "Ostatni Lot". Książka ta ukazała się i jest już dostępna. Ukazała się na przełomie listopada i grudnia. Jako, że w notkach nie chciałem psuć zabawy i opis treści ograniczyłem do pewnych ogólników muszę teraz uchylić nieco rąbka tajemnicy - osią intrygi jest przygotowanie zamachu na polskiego prezydenta przedstawione w bardzo szerokim kontekście politycznym i socjologicznym. Czytelnik może oczekiwać naprawde mocnego uderzenia, wiarygodnej historii politycznych zmagań, ukrytych celów, zdrady, głupoty i perfidii. No właśnie, jeszcze raz podkreślę - niezależni od tego, jakie czytelnik może "wyznawać" poglądy polityczne uderza spora wiarygodność głównego przekazu książki.

Zapytacie - a co ma to wspólnego z owymi koincydencjami? Już spieszę z wyjaśnieniem.

Otóż przedziwnym trafem, w prawie tym samym terminie wychodzi książka autorstwa Osieckiego, Białoszewskiego i Latkowskiego pod tytułem... a jakże - "Ostatni Lot". Już jej reklama usłyszana przeze mnie w radiu powiedziała wiele o jej treść - "piloci popełniali błąd za błędem.." (cytat z pamięci). Można sobie wyobrazić jaką wizję lansują autorzy tego "śledztwa dziennikarskiego" i z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładam (nie czytałem jeszcze), że treść jest wzmocnioną wersją oficjalnej, w której obarcza się winą głównie stronę polską na osłodę wrzucając kamyczek do rosyjskiej wieży kontrolnej. Szczerze mówiąc wielu wystarczy sam szum medialny i tych kilka słow powtarzanych w reklamach - w głowie zostaną.

Oczywiście - nazwa "Ostatni Lot" nie jest zastrzeżona. Można powiedzieć, że smoleńska katastrofa aż się prosi o opracowania. Wiec nie powinno nas dziwić, że w Polsce, oczywiście na początku grudnia, została wydana książka Sergieja Amielina pod tytułem "Ostatni Lot", która przedstawia "autorską wersję" wydarzeń, które zbliżają sie do bardzo logicznych i spójnych wniosków, które wypływały dotychczas z MAK

No i mamy przedziwny przypadek wydawniczy w Polsce - trzy książki o tym samym tytule, wydane w odstępie kilku dni, mówiące o tej samej sprawie. O tej samej, ale nie tak samo. Myślę, należy to podkreślić..

"No i co z tego?" - ktoś zapyta. Ano własciwie nic takiego strasznego. Nikt nie złamał prawa, nikomu nie stała się fizyczna krzywda. Wszystko w porządku. I tylko warto zrobić malutki eksperyment - wpisac w wyszukiwarce hasło "Ostatni Lot" - prosze spojrzeć na pierwsze rezultaty (te, na których zarzymuje się 90% szukających) - interesujące, prawda?

Można zrobić również inny eksperyment - zapytać znajomych czy słyszeli o książce "Ostatni Lot", ale nie podawać autora. 

Poniżej, na deser, okładki książek, o których mowa:

Książka Alefa Sterna

Książka Osieckiego i spółki

Ksiażka Amielina

Pierwsze dwie dziwnie podobne w tonacji i ogólnym wyglądzie, nieprawdaż? Przypadek. Na pewno...

Tak zupełnie przypadkiem dwie ostatnie zostały wydane przez wydawnictwo Prószyński i S-ka ;)

Ach te koincydencje..

Tak dla rozluźnienia skołatanych myśli i by zmienić już ten zagmatwany temat przypomniała mi się, zupełnie przypadkowo, scena z fimu "Wróg u bram", w której kryjący się w zrujnowanej fontannie główny bohater wykorzystuje hałas wybuchów pocisków artyleryjskich do zakamuflowania odgłosów swoich śmiercionośnych strzałów.. Sprytna taktyka - głóśny huk skoordynować czasowo z dużo głośniejszym, przez co pozostaje niezauważonym, a trupy padają nieświadome zagrożenia. Wot mołodiec!

Dobranoc państwu.

Aetius
O mnie Aetius

Jestem tym wszystkim, co ukazuje się po odrzuceniu tego, czym nie jestem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura