Jan M Fijor Jan M Fijor
151
BLOG

Myli się Rosati, a nie Tusk

Jan M Fijor Jan M Fijor Polityka Obserwuj notkę 29

 

      To nie przypadek, że żaden pakiet antykryzysowy, włącznie z programem ratowania gospodarki USA zwanym New Deal czy Planem Paulsona nie działa. One po prostu działać nie mogą. Uzdrawianie kryzysów gospodarczych prowadzone przez rządy odbywa się kosztem sektora prywatnego, i to tej jego części, która odpowiada za wzrost gospodarczy. Niestety, większość polskich ekonomistów, włącznie z profesorami uniwersytetów tego nie wie.

 

Błąd w założeniu

 

       W wywiadzie udzielonym dzisiaj reporterowi TOK FM prof. Dariusz Rosati, były minister finansów, guru od ekonomii, krytykując postępowanie rządu, nazwał brakiem roztropności ze strony premiera Tuska zaniechanie akcji kredytowej i pompowania w sektor publiczny tzw. pakietu ratunkowego, który ożywiłby gospodarkę. Niepokój prof. Rosatiego bierze się stąd, że „spada nam eksport, spada konsumpcja wewnętrzna, to niech chociaż rząd wydaje i podtrzymuje rozwój gospodarczy.” O sposobach ratowania gospodarki przed spadającym wzrostem pisał John Maynard Keynes, mistrz prof. Rosatiego i większości światowych ekonomistów, którzy nie zadali sobie trudu, by sprawdzić, że pomysły słynnego Anglika są warte funta kłaków i zostały skompromitowane jeszcze zanim się pojawiły. Uczynił to nasz krajan, urodzony we Lwowie, Ludwig von Mises.

     Przekonanie Keynesa wzięło się stąd, że jego zdaniem, głównym czynnikiem stymulującym gospodarkę jest – jego zdaniem - konsumpcja. Przekonanie to, z wrodzoną pewnością siebie, dzieli prof. Rosati, który uważa, że skoro konsumpcja stanowi aż ok. 2/3 produktu krajowego (PKB), zwiększanie jej posłuży wzrostowi. Mamy szczęście że p. Rosati nie jest ani premierem, ani ministrem finansów, gdyż od dawna wiadomo, że wysoki udział konsumpcji w PKB jest iluzją powstałą wskutek obowiązującego sposobu pomiaru PKB, polegającą na wliczaniu do produktu krajowego wyłącznie wyrobów konsumpcyjnych finalnych, z pominięciem faz pośrednich. Oszczędzę Czytelnikowi nużących rachunków, stwierdzając jedynie, że wtedy konsumpcja stanowi od 30 proc. (USA) do 40 proc. (UK) PKB. Natomiast głównym jego składnikiem są inwestycje (ponad 50 procent)!

      Jeśli więc ktoś naprawdę chce ratować gospodarkę powinien wzmacniać inwestycje, a nie konsumpcję. Bez produkcji nie ma konsumpcji, panowie profesorowie, zauważył to już w XVIII wieku niejaki Jean Baptiste Say, formułując słynne prawo nazwane od jego nazwiska, które brzmi mniej więcej tak: „każda podaż ma swój popyt”, a nie jak chciał tego Keynes a teraz prof. Rosati: każdy popyt ma swą podaż. Ponieważ inwestować możemy tylko to, czego nie skonsumowaliśmy, gros inwestycji pochodzi zatem z oszczędności. I właśnie oszczędzania powinien się prof. Rosati domagać, a nie rozrzutności. To się zresztą pokrywa z intuicją każdego z nas. Myślę, że gdyby sam prof. Rosati znalazł się w trudnej sytuacji materialnej, to dla ratowania budżetu domowego nie zapożyczałby się na kupno plazmy, nowego samochodu, czy futer dla żony i córki, lecz zacisnął pasa, by oszczędzając wyciągnąć się z tarapatów. I takie rozwiązanie proponuje premier Donald Tusk oraz jego minister finansów, Jacek Rostowski, czym wzbudzają coraz większy podziw i uznanie wśród zagranicznych polityków, wyznających, podobnie jak prof. Rosati, fałszywy paradygmat Keynesa, a coraz wyraźniej widzących, że pakiety ratunkowe i megakredyty rządowe to gwóźdź do gospodarczej trumny.

  

Błąd w wykonaniu

 

       Każde dziecko wie, że pieniądze którymi dysponuje rząd nie pochodzą z produkcji (lub usług),lecz są konfiskowane obywatelom w postaci podatków i innych podatkopodobnych opłat. Innymi słowy, rząd zabiera pieniądze tym, którzy produkują, a więc tworzą bogactwo, i wydaje je na publiczne cele konsumpcyjne, niekiedy też na inwestycje. Nie popełnimy większego błędu jeśli powiemy, że skonfiskowane przez rząd pieniądze służą w dużym stopniu wspieraniu słabszych, czy to obywateli, czy przedsiębiorców. Innymi słowy, rząd zabiera środki „twórcom bogactwa” (bo tylko producenci netto płacą podatki) i przeznacza je na konsumpcję i inne działania nie tworzące bogactwa. Dużym konsumentem jest sama biurokracja rządowa. W rezultacie rząd osłabia czynniki prowzrostowe i wzmacnia czynniki hamujące. Tym samym  osłabia cała gospodarkę, wzmacniając proces jej upadku. Nawet inwestycje rządowe służące ogółowi obywateli nie są wolne od skazy, jaką jest państwowa, publiczna, czyli niczyja forma własności. Noblista, Friedrich von Hayek twierdził, że pieniądz w kieszeni obywatela (właściciela prywatnego) ma dwukrotnie większą wartość, niż w skarbcu państwa. Wynika to stąd, że właściciel dba o swoje pieniądze znacznie lepiej, znacznie bardziej je szanuje, niż urzędnik rządowy (samorządowy), który o nie nie dba, bo i co by mu z tego przyszło. Stąd mądrzy ludzie kładą tak silny nacisk na prywatyzację i domagają  się pozbawienia państwa prawa do prowadzenia działalności gospodarczej i robienia konkurencji sektorowi prywatnemu (czyli podatnikowi). Marnotrawne jest nawet dobre i mądre państwo, a wynika to z natury tego państwa i natury człowieka.

     Konkludując: jeśli chcemy mieć silną gospodarkę powinniśmy postępować wedle maksymy:

(...) Budżet powinien być zrównoważony, skarbiec pełny, dług publiczny minimalny, arogancja urzędnicza utemperowana a oni sami pod kontrolą. Ludzie muszą się nauczyć, że środkiem ich utrzymania ma być praca, a nie pomoc publiczna.” Słowa te wypowiedział w 55 roku p.n.e. Marcus Tullius Cicero. Od tego czasu nic się ani w naturze państwa, ani obywateli nie zmieniło i m.in. dlatego gospodarcze pakiety ratunkowe, ignorujące ten fakt, nie działają!

 

Jan M Fijor

www.fijor.com

 

 

Jan M Fijor
O mnie Jan M Fijor

Nazywam się Jan M Fijor. 20 lat na emigracji w USA, Argentynie i Meksyku. Pracowałem tam jako barman, pośrednik, makler, doradca finansowy.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka