Po wysłuchaniu konferencji prasowej ministra sprawiedliwości rządu RP, pana Krzysztofa Kwiatkowskiego, nabieram przekonania graniczącego z pewnością, że gabinetu tak fatalnego, niekompetentnego i nastawionego wyłącznie na prymitywny pijar, w historii tego kraju nie było jeszcze nigdy.
O co chodzi? Otóż dziś, jak gdyby nigdy nic, minister Kwiatkowski ogłosił, że Polska nie przejęła śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu, ponieważ „wiążą nas przepisy polsko-rosyjskiej umowy o pomocy prawnej w sprawach cywilnych i prawnych z 1996 roku”.W związku z tymprzekazanie "ścigania karnego" stronie polskiej będzie możliwe dopiero wtedy, gdy postępowanie karne będzie zostanie skierowane przeciwko konkretnej osobie, a nie w sprawie (jak to się dzieje teraz).
Nie jestem prawnikiem i szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia cóż to za umowa i o co w niej tak naprawdę chodzi. To w tym przypadku nie ma najmniejszego znaczenia. Szokuje mnie natomiast bezczelność pana ministra. Od niemal miesiąca, dzień, w dzień słyszeliśmy głodne kawałki o tym, że taki a nie inny obrót śledztwa wymusza na nas konwencja chicagowska, a także o tym jak przejęcie dochodzenia przez naszych specjalistów i prokuratorów mogłoby zaszkodzić „rodzącemu się pojednaniu” i obrazić Rosję. Dziś jak gdyby nigdy nic, wbrew głoszonej od miesiąca propagandzie dowiadujemy się, iż działo się tak gdyż „jest umowa”.
Niestety nie jestem naiwny i potrafię wyciągać wnioski z rzeczywistości. W tym przypadku mam nieodparte wrażenie, że władza próbuje w dość żenujący sposób zaczarować rzeczywistość. Znaleziono jakiś świstek, i na siłę, grubo po fakcie próbuje się go dopasować do rzeczywistości tak, aby wyjaskrawić jej korzystną dla rządu wersję. Dla mnie pewne jest, że gdyby rządzący Polską rzeczywiście działali w myśl przypominanej obecnie umowy, wiedzielibyśmy o tym znacznie wcześniej.
Kompromitacja rządu jest tym silniejsza, iż jeszcze kilka dni temu upierano się iż stan faktyczny jest zupełnie inny, a zdanie zmieniono nadspodziewanie nagle. Jeśli połączyć to z kompletną nieświadomością decydentów gabinetu Tuska w sprawie ujawnionej kilka dni temu przez dziennik „Rzeczpospolita” umowy międzynarodowej, która wprost dawała Polsce możliwość przejęcia dochodzenia, osobie w miarę inteligentnej musi się nasunąć obraz obecnej ekipy, jako bandy nieudaczników i pozorantów. Wygląda na to, że cała energia personelu premiera jest skupiona na działalności propagandowej, a praca państwowa tak naprawdę nie istnieje.
Przypomina mi się słynna katastrofa budowlana w Katowicach, sprzed kilku lat, kiedy w czasie wystawy gołębi, z powodu nieodśnieżenia dachu zawaliła się hala Międzynarodowych Targów Katowickich. Nie wiem czy pamiętacie państwo jak brutalnie dziennikarze atakowali wtedy ówczesny rząd PiS. Jednak tamten gabinet Polską nie tylko administrował, ale i rządził: Pamiętam jak do programu Teraz My, zaproszono Ludwika Dorna, i kazano mu się tłumaczyć z katastrofy, na którą kompletnie nie miał wpływu i nie mógł jej zaradzić. Tymczasem on przyniósł do studia dokument sporządzony kilka miesięcy przed wypadkiem, w którym w jednym z punktów polecał odpowiednim służbom między innymi nadzorowanie budynków pod kątem odśnieżania dachów. Zaskoczył tym nawet mnie, bo nie przypuszczałem, aby ktokolwiek był na tyle zaradny i przezorny aby przewidzieć tego typu zagrożenia. Tymczasem on pamiętał. Wtedy to nie pomogło, bo słabe polskie państwo nie miało dość siły aby wyegzekwować własne zarządzenia. Dziś, miesiąc po katastrofie próbuje się nam udowodnić, że była jakaś umowa między Polakami a Rosjanami, choć przez 30 dni wykrzykiwano coś dokładnie przeciwnego. Ktoś się na to nabierze?
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka