Zdałem sobie właśnie sprawę z tego, jak wielki nacisk psychiczny nakładam na kierownika pociągu Inter City „Górnik”, którym w prawie każdy piątek jeżdżę z Warszawy do Opola. Otóż często zadaję owemu konduktorowi pytanie „czy jedziemy planowo”?, względnie „czy będziemy na miejscu punktualnie”? Dotychczas myślałem, że robię to z czystej ciekawości, chociażby po to aby wiedzieć na którą zamówić taksówkę. Jednak teraz okazuje się, że mógł to być brutalny nacisk, dramatyczne, nieuzasadnione i potencjalnie groźne wywieranie wpływu na obsługę pociągu.
Dlaczego tak sądzę? Otóż podobna sytuacja miała miejsce na sekundy przed smoleńską katastrofą. Jak się właśnie przyznał w telewizji pan Edmund Klich, na kilka chwil przed upadkiem Tupolewa, do kokpitu wszedł generał Błasik, i zapytał pilotów ni mniej ni więcej tylko o to, „czy będziemy na miejscu punktualnie”. Jak się teraz okazuje właśnie tę wypowiedź- pytanie mają zbadać psychologowie pod kątem wywierania nacisków na załogę.
Prawdopodobnie na te właśnie słowa powołuje się od tygodni Gazeta Wyborcza obarczając prezydenta winą za smoleński wypadek. Swoją drogą to bardzo ciekawe, skąd dziennik posiadł tę wiedzę przed Klichem, ale to już temat na inną notkę.
Dla mnie sprawa jest jasna, jeśli pytanie o „punktualność lotu” ma być głównym dowodem na „naciski”, to jest to całkowita kompromitacja tych, którzy usilnie tę tezę od tygodni lansują. Bo trzeba mieć naprawdę bardzo złą wolę, aby w takim pytaniu widzieć "brutalne naciski" i „wywieranie wpływu”.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka