Kiedy oglądałem dzisiejsze „Fakty” TVN poczułem się jakbym znów czytał Orwellowski "1984", albo oglądał Dziennik w połowie lat osiemdziesiątych. Znaczenie wszystkich słów zostało odwrócone, wartości zostały przewrotnie na nowo zdefiniowane, a dziennikarze posługiwali się jakąś bełkotliwą nowomową.
Esencją był materiał pokazujący Komorowskiego, mówiącego iż „nie przyjmie ustaleń prezesa PiS, i w PiSowskiej telewizji nie wystąpi”, a formuła debaty z czterema kandydatami jest „niedemokratyczna”. Zarówno pierwsze jak i drugie stwierdzenie są oczywiście kłamstwami. W PiSowskiej Telewizji król salonu, Jacek Żakowski ma swój program, a główny program telewizji informacyjnej TVP Info przez kilka dni w tygodniu prowadzi jeden z najbardziej prorządowych publicystów w historii świata, pan Jan Ordyński. TVP nazywane jest stronniczą, a konkurencyjny TVN, mimo iż nie ma w nim ani jednego dziennikarza niechętnego władzy, czy nawet dziennikarza „samodzielnego”, przewrotnie w oczach polityków PO (i pozostałych tuzów polskiego establishmentowego dziennikarstwa) uchodzi za stację obiektywną. Z kolei debata przedwyborcza w większym gronie wydaje się być bardziej demokratyczna i reprezentatywna niż rozmowa dwóch osób, ale nie dla prezenterów TVN, którzy kilka minut tłumaczyli, że jest dokładnie przeciwnie tako oczywiste już to nie jest.
Orwellowskich smaczków było oczywiście więcej. Przyznam się, że dawno Faktów TVN nie oglądałem, ale prowadząca wydała mi się waleczniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Oddanie sprawie, przeświadczenie o wykonywaniu dziejowej misji aż biło jej z oczu. A tym smaczkiem „zaciemniającym” była na przykład wypowiedź jakiegoś rosyjskiego OMON-owca, który zarzekał się iż jego formacja z okradaniem zwłok na miejscu wypadku polskiego Tu-154 nie ma nic wspólnego. Bo gdyby miała „to on by coś o tym wiedział”. Podobnie było w PRL. Na nadużycia władza odpowiadała dokładnie w ten sam sposób. Najbardziej umoczeni w sprawę wszem i wobec rozgłaszali, że „problemu nie ma”, bo oni sami go nie widzą.
Swoją drogą to bardzo ciekawe jak często ostatnio TVN, Gazeta Wyborcza i TOK FM powołują się na rosyjską prasę i żarliwie posiłkują się tamtejszym „dziennikarstwem śledczym”. Na temat smoleńskiej katastrofy nie ma w tych redakcjach własnych analiz (bo nawet te o naciskach prezydenta pojawiły się najpierw w Moskwie), a jedynie komentarze do tego co napisali „przyjaciele” zza wschodniej granicy. Nawet jak Fakty zaprosiły dziś kilku pilotów, to komentowali oni to, co o wypadku i jego przyczynach sugerowała prasa rosyjska. To też mi przypomina dawne czasy, kiedy zdanie Moskwy liczyło się bardziej od polskiego, krowy radzieckie musiały defilować przed krowami polskimi, a komunistyczne filmy puszczano w czasie największej oglądalności.
Moim zdaniem obecna kampania jest największą po 1989 roku próbą odwrócenia wartości. Widać to w jej zafałszowanych hasłach. Symbolem tej manipulacji jest szyderczy slogan „Zgoda Buduje”, który zaprezentowało środowisko publicznie wzywające w tym samym czasie do wojny domowej. Mam nadzieję, że obywatele w końcu ten fałsz dostrzegą i ta „zmiana” się nie uda. Dotychczas w historii Polski bywało tak, że im propaganda bardziej nachalna i oderwana od rzeczywistości, tym mocniej jej skutki odbiegały od zamierzeń władzy. Wydaje mi się, że przekroczono już coś w rodzaju granicy śmieszności, za którą wysiłki salonu tracić będą swój rezon i siłę, powoli zmieniając się w groteskę.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka