Rosyjska inwazja na Gruzję, przynajmniej w sferze deklaracji Moskwy została zatrzymana. Jest to moim zdaniem najlepszy czas na to aby podsumować wszystkie związane z tym wydarzenia i ocenić postawy oraz działania poszczególnych osób, obozów politycznych i ośrodków władzy w Polsce angażujących się w tę sprawę.
Zacznijmy od prezydenta Kaczyńskiego, bo tu sprawa wydaje się być najprostsza. Od samego początku tego konfliktu prezydent jednoznacznie opowiedział się po stronie ofiary – czyli po stronie Gruzji. Od pierwszych godzin operacji zbrojnej Kaczyński zaczął montować coś w rodzaju sojuszu państw zaniepokojonych rosyjską interwencją. Do koalicji tej włączyły się kraje nadbałtyckie oraz co najważniejsze Ukraina. Powstanie owej grupy nie tylko pokazało Rosji że jej najbliżsi zachodni sąsiedzi nie mają zamiaru patrzeć z założonymi rękami na rozwój sytuacji, ale że poprzez aktywne zabiegi dyplomatyczne zamierzają stanowczo przeciwdziałać imperialnym rosyjskim zapędom. To musiało być dla Moskwy przykre i ostatecznie dowiodło że jeśli Rosja ma zamiar w przyszłości w ten sam sposób szantażować kolejne państwa (zwłaszcza Ukrainę w której żyje kilkunastomilionowa mniejszość rosyjska ) nie może liczyć na to że nikt nie stawi się w ich obronie. To że Unia Europejska nie rozumie Rosji i jej niebezpiecznych dążeń, dla polskiego obserwatora musi być oczywiste, tym bardziej że Rosjanie zapewne liczyli na to iż kraje takie jak Polska czy Estonia zważywszy na wiele różnic między nimi w ramach UE, nie będą w stanie stworzyć wspólnego stanowiska co oczywiście ułatwiłoby Kremlowi wszelkie działania. Dzięki inicjatywie Kaczyńskiego ten plan się nie powiódł. Powstało coś w rodzaju grupy państw „znających od podszewki obłudę rosyjskiej dyplomacji”, a których głos nie mógł już pozostać niezauważony w UE. Inicjatywa Kaczyńskiego może przynieść nam wiele korzyści, także ekonomicznych z ułatwionym dostępem do kaukaskich złóż ropy i gazu na czele. Niepodległa Gruzja oznacza możliwość dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych do Europy i uniezależnienie się w tej materii od Rosji, co już samo w sobie powinno być powodem usprawiedliwiającym każde działanie w obronie tego państwa i z pewnością leży to w polskim interesie. Wysiłki Kaczyńskiego wskazują też jaki jest obszar w którym Polska może i powinna odgrywać rolę lidera. Jak się okazuje (zresztą zawsze było to oczywistością), w sprawach Rosji najłatwiej jest się nam porozumieć z krajami których narody wchodziły w skład dawnej Rzeczypospolitej. Być może jesteśmy świadkami powstawania czegoś w rodzaju „Beneluksu Europy Wschodniej” i na tej podstawie uda się zbudować jakiś trwalszy sojusz, strukturę polityczną. Zasługi Kaczyńskiego są w tej materii po prostu ogromne, bowiem moim zdaniem trafnie ocenia on obecne realne zagrożenia dla Polski i umie, mimo miażdżącej krytyki polskich mediów wyciągać z tego prawidłowe wnioski oraz podjąć adekwatne działania. Kaczyński od samego początku konfliktu wykazywał się w tej sprawie wielką aktywnością, moim zdaniem dowiódł w ten sposób że w chwilach zawirowań międzynarodowych nie traci głowy i jest w stanie godnie oraz właściwie reprezentować Polskę.
Po drugiej stronie mamy kancelarię premiera i rząd. Premier Tusk w całej sprawie zachował się w sposób typowy dla siebie. Mając do wyboru rację stanu Polski i racje partyjne wybrał te drugie. Jak inaczej można bowiem ocenić początkowe niezdecydowanie i wysyłane sprzeczne sygnały? Kaczyński od razu zajął stanowisko, bowiem jako człowiek z silnym kręgosłupem ideowym od razu był w stanie ocenić sytuację. Tusk jak podejrzewam chciał poczekać na wyniki badań opinii publicznej i na ich podstawie zająć stanowisko. Dowody na to możemy znaleźć i później, bo kiedy owe badania ujrzały światło dzienne i wynikało z nich że Polacy są podzieleni pół na pół premier tylko umocnił swoje nijakie stanowisko. Na jednej z konferencji prasowych Tusk stwierdził że na jego i ministra Sikorskiego wniosek zostanie zwołana Rada Europejska i temat niepokojów w Gruzji zostanie tam poruszony. Tymczasem jak wiemy do niczego takiego nie doszło, a jak zawsze w takich sprawach poszczególne rządy UE zajęły rozbieżne stanowiska: od bezwarunkowego poparcia dla Rosji (Włochy) po totalną jej krytykę (Szwecja, Polska z krajami nadbałtyckimi). Jak zawsze nieskuteczna okazała się też wspólnotowa dyplomacja. Solana (nota bene jak ktoś tak pasywny i głupi może być wymieniany jako kandydat do urzędu ministra spraw zagranicznych UE?) oczywiście przymuszony przez innych podjął jakieś działania, ale gdyby nie wizyta Sarkozy’ego zapewne nic by nie osiągnięto. Potwierdziło to po raz kolejny fakt iż w sytuacjach kryzysowych dyplomację robią najsilniejsze państwa UE a nie cała wspólnota razem. Dalsze działania premiera rządu RP ograniczyły się do prostackiego przeszkadzania prezydentowi. Jakże przykre dla Donalda Tuska musiało być to że to do znienawidzonego Kaczora dzwonią światowi i europejscy przywódcy i to z prezydentem a nie z nim rozmawiają o rozwoju wypadków na Kaukazie. Odwet na Kaczyńskim był tyleż kompromitujący co żałosny – odmowa przydzielenia rządowego samolotu, czy też stałe antyprezydenckie uszczypliwości, wspomagane odpowiednią kampanią medialną, która miała na celu dezorientację społeczeństwa tak aby nie było ono w stanie realnie ocenić faktów i wskazać prawdziwego winnego wojny. Owa kampania medialna mogłaby być, ze względu na niebywały fałsz i obłudę jej przekazu przedmiotem oddzielnego wpisu, ale ograniczę się tylko do stwierdzenia że jej celem była zwyczajowa zamiana kata z ofiarą i szydzenie z prezydenta. Zamiast informacji o ofiarach wśród cywilnej ludności gruzińskiej i gwałtach dokonywanych przez rosyjskie wojska inwazyjne, TVN24 zajmowała się lądowaniem prezydenckiego samolotu w Baku zamiast Tbilisi… Premier Tusk pokazał swoją porażającą bezradność w sytuacjach kryzysowych i horrendalny wręcz partykularyzm myślenia. W sytuacji zagrożenia wojną na wielką skalę jedyne co potrafił robić to torpedowanie i ośmieszanie inicjatyw prezydenta, tylko dlatego aby nie pozwolić mu na odniesienie międzynarodowego sukcesu dyplomatycznego. Szef PO okazał swoją niebywałą małość i zaściankowość, pokazał też że jako osoba nieodpowiedzialna absolutnie nie nadaje się na jakiekolwiek stanowisko państwowe. W kilka dni po słynnym wywiadzie Waszczykowskiego Tusk potwierdził swoimi działaniami wszystkie stawiane tam zarzuty. Ostateczną kompromitacją i obnażeniem pustki obozu PO jest dołączenie w ostatniej chwili Radka Sikorskiego do ekipy prezydenckiej lecącej do Gruzji. Oczywiste jest że ma to na celu przypisanie rządowi ewentualnego, a bardzo prawdopodobnego sukcesu tamtego spotkania, czemu dała wyraz Julia Pitera w TVN 24 wypowiadając się w takim tonie jakby cała ta inicjatywa była zasługą Sikorskiego, a prezydent tylko przeszkadzał. U każdego obserwatora musi to budzić zażenowanie i uśmiech politowania, zwłaszcza że inicjatywa ta jeszcze dzień wcześniej była przez Kancelarię Premiera ostro krytykowana i wykpiwana.
Na koniec nie można nie wspomnieć o SLD. Mimo upływu 20 lat od upadku PRL-u konflikt gruziński z całą mocą pokazał że jedyną ojczyzną postkomunistów jest Moskwa. SLD zajęło stanowisko jednoznacznie prorosyjskie i sprzeczne z polską racją stanu.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka