fisher fisher
544
BLOG

Dlaczego Konwencja czeka w Sejmie, a Dunin na wolności?

fisher fisher Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

 

W lewicowych mediach trwa prezentacja kolejnych odsłon awantury pomiędzy pisarzem Ignacym Karpowiczem, a nestorką polskich feministek, Kingą Dunin.
Konflikt przestał być prywatną sprawą tych państwa po tym, jak Kinga Dunin ogłosiła publicznie, bo na Fejsbuku, że Karpowicz od miesięcy odmawia zwrotu długu w wysokości 13 tysięcy zł, a na ostatnie ponaglenie odpowiedział jej jednym, ale za to bardzo wulgarnym słowem.
 
Kiedy wzburzone środowisko warszawskiej lewicy zajęte było organizowaniem kampanii pt. Karpowicz oddaj trzynaście kawałków, pisarz na portalu Natemat.pl zamieścił obszerny i emocjonalny opis burzliwego końca swojej przyjaźni z Kingą Dunin.
Pisarz przyznał się do swojej wcześniejszej fascynacji osobą znacznie od niego starszej feministki oraz do cennego wsparcia literackiego, jakie od niej otrzymywał.
Podczas jego pobytów w Warszawie wielokrotnie zdarzało mu się korzystać z noclegów w mieszkaniu Dunin i to jeden z takich wieczorów miał się stać przyczyną nieporozumień.
 
Jak twierdzi Karpowicz, pewnego razu gospodyni zaproponowała mu noc w swoim łóżku, a nie w osobnym pokoju, jak bywało wcześniej.
Pisarz się zgodził, jak twierdzi niechętnie, a następnie żałował, bowiem w nocy stał się ofiarą molestowania seksualnego ze strony Dunin, co miało się stać początkiem końca tej pięknej przyjaźni.
 
Karpowicz, który w międzyczasie poznał inną kobietę, postanowił radykalnie zerwać wszelkie kontakty z Kingą Dunin i właśnie wtedy, podczas ostatniej nocy w jej mieszkaniu, miało dojść do jeszcze jednego incydentu.
Zdesperowany pisarz donosi portalowi Natemat, że został przez Kingę Dunin ni mniej, ni więcej, tylko po prostu zgwałcony.
 
A 13 tysięcy? Jak uważa Karpowicz, w czasach, gdy te pieniądze otrzymał, feministka dała mu do zrozumienia, że nie oczekuje ich zwrotu.
Teraz podobno pieniądze na konto byłej przyjaciółki już wpłacił.
 
Jest też dobra wiadomość dla rozbawionych czytelników, których smuci fakt, że ten magiel mógłby się za kilka dni skończyć, a następny taki zdarzy się nieprędko.
 
Otóż w styczniu tego roku weszła w życie nowelizacja ustawy o ściganiu przestępstwa gwałtu, zgodnie z którą prokuratura ma obowiązek z urzędu wszcząć dochodzenie przeciwko sprawcy, nawet jeśli sama ofiara nie zamierza takiego wniosku składać.
Wystarczy że prokurator z dowolnego źródła dowie się, że do gwałtu doszło.
 
Ustawę tę zmieniono pod naciskiem środowisk feministycznych, zgodnie zresztą z wytycznymi europejskiej Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, podpisanej przez Polskę w grudniu 2012 roku.
I w myśl tej ustawy, prokurator powinien w tej chwili siedzieć przed komputerem wystukując wniosek o zatrzymanie Kingi D., podejrzanej o popełnienie przestępstwa gwałtu na panu Ignacym Karpowiczu.
 
Prokurator powinien też przygotowywać się do przesłuchania ofiary, tj. Ignacego Karpowicza, dopełniwszy wszelkich starań, by odbyło się ono w zgodzie z przepisami,
bowiem przesłuchania będzie można dokonać tylko raz, aby nie przyczyniać się do powiększania traumy, jaką ten mężczyzna obecnie przechodzi.
Rozmowa musi się odbyć w towarzystwie psychologa w specjalnie do tego celu przystosowanym przyjaznym pomieszczeniu, a ofierze nie należy zadawać cierpienia niepotrzebnymi pytaniami o szczegółowe okoliczności zdarzenia.
 
Później odbędzie się proces oskarżonej Kingi D., w którym zgwałcony Karpowicz nie będzie już uczestniczył, nie można go bowiem narażać na kontakt ze sprawczynią jego nieszczęść.
Ewentualne wątpliwości sądu i obrońców oskarżonej należy rozstrzygnąć odtwarzając to jedyne zeznanie, jakie ofiara złożyła w prokuraturze.
 
Duch Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet już działa i należy się dziwić, dlaczego polski parlament tak długo zwleka z jej ratyfikacją. 
fisher
O mnie fisher

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo