Ostatnimi czasy do debaty publicznej powraca temat parytetów (lub też szerzej: parytetów lub kwot). Niepokojący jest fakt, iż pomysł ten ma poparcie już nie tylko w środowiskach skrajnie lewicowych, ale już w każdej partii można znaleźć zwolenników tej idei. Zaskakujące jest zwłaszcza względnie duże poparcie dla tego typu projektów w partii podobno centro-prawicowej jak PO.
Pomysł parytetów sprowadza się do ustawowego zagwarantowania, że w danym organie obieralnym połowę muszą stanowić kobiety (w teorii wyznacznik płci nie jest jedyny, jednak w Polsce debacie publicznej występuje głównie taki). W słabszej wersji parytet gwarantuje kobietom połowę miejsc na listach wyborczych. Kwoty oznaczają wskaźnik inny niż 50%.
Jakby nie patrzyć pomysł ten nie ma nic wspólnego z demokracją. Zakłada on odgórne faworyzowanie pewnej grupy ludzi ze względu na cechy wrodzone. Skoro liczba miejsc na liście jest ograniczona, to jeżeli w pierwotnej wersji na liście było więcej mężczyzn, to po wyrównaniu część z nich nie będzie mogła wystartować w wyborach, mimo że potrafiło skuteczniej wywalczyć sobie miejsce na liście. Jeszcze dobitniej widać to w przypadku miejsc w ciałach obieralnych. Jeżeli mężczyzna zdobył np. 20 000 ale nie zmieścił się w 50% dla swojej płci, nie dostanie się do tego organu, natomiast kobieta zdobyła 500 głosów, ale zmieściła się w 50% dla swojej płci, do tego organu się dostanie. Działa to oczywiście obie strony, i w pewnym momencie może się stać niekorzystne dla drugiej płci. W każdym razie ignoruje to w dużym stopniu wolę wyborców.
Zwolennicy tego rozwiązania uważają, że kobiety są skrycie dyskryminowane (trudno oskarżyć o jawną dyskryminację, skoro większość wyborców stanowi płeć piękna). Parytety mają więc jedynie przywrócić równowagę. Trzeba pamiętać, że podobne argumenty były używane przez ruchy nacjonalistyczne. By odnieść się do najdrastyczniejszych przypadków NSDAP początkowo tak właśnie uzasadniał swój antysemityzm. Faszyści wskazywali, iż Żydzi, mimo że dużo mniej liczni, zajmują nieproporcjonalnie dużo stanowisk kierowniczych w bankach, teatrach etc. Według propagandy nie świadczyło to oczywiście, że Niemcy są gorzej wykształceni, czy też po prostu mniej zainteresowani tym typem stanowisk. Znaczyło to, że Niemcy są dyskryminowani i należało to zmienić. W jaki sposób? Zakazując Żydom zajmowania kierowniczych stanowisk. Miał to wyrównać szanse Żydów i Niemców. Pokłosiem tego były później ustawy norymberskie.
Dzisiaj oczywiście nie dojdzie do tak drastycznych kroków, niemniej musimy pamiętać, że demokracji nie można ograniczać, nie ma dobrych ograniczeń demokracji i nie ma, jakby tego chciały środowiska lewicowe „pozytywnej dyskryminacji”. Dyskryminacja zawsze jest zła, niezależnie od tego jak ją uzasadnimy.
Wiktor Klimiuk
Blog ten powstał z myślą o prezentacji poglądów i opini członków i sympatyków Forum Młodych PiS. Jeżeli chcesz, by twoja notka ukazała się tutaj, wyślij ją na adres mementi01@ wp.pl.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka