Dziękuję wszystkim za sobotnie spotkanie. Było świetnie. A było tak: Zaczęło się od rekonesansu w czwartek. Wywiadowcy w osobach followa i julll naocznie stwierdzili, że w lesie nie ma ani trochę drewna — jesienią były tam hałdy gałęzi przywiezionych przez leśników. W najbliższej okolicy nic nie było, bo amatorów ognisk w zasięgu pieszego spaceru od Ursynowa jest wielu. A zresztą, o ile wiem, Kabaty w znacznej ich części są rezerwatem i nawet gdyby drewno było, to nie powinno się go zbierać... Co by nie było wstydu (Salonowicze już na ognisko zaproszeni), wybraliśmy się w poszukiwaniu drewna do pobliskiego OBI. Z działu ogród zostaliśmy wysłani do działu drewno (kto by pomyślał!), a stamtąd z powrotem — "entą alejką w prawo i na końcu". Z pewnym zdziwieniem zorientowaliśmy się, że na półkach są zaprawy i cement, i uznaliśmy, że ktoś tu się chyba zabawia naszym kosztem. Jednakże wychodząc natknęliśmy się na stojak z podpałkami do grilla i innymi kominkowymi drobiazgami. Drewna ani śladu. Trochę zbici z tropu postanowiliśmy kontynuować poszukiwania w Leroy Merlin w Piasecznie. Tutaj już pierwszy zapytany sprzedawca powiedział, że drewno było, ale było. Na pocieszenie kupiliśmy elegancki toporek do porąbania tego wirtualnego drewna (julll zaproponowała, że w sam raz na prezent [grudniowo] urodzinowy będzie). Jednakże miły pan z Leroy Merlin tchnął w nas nieco nadziei — widział resztki drewna na pobliskim CPNie. Znaczy JETcie. Niestety na JETcie nic na ten temat nie wiedziano. Nieco zrezygnowani, jadąc w stronę domu (z siekierką i kiełbaskami) uznaliśmy, że nie mamy nic do stracenia i możemy zajrzeć i na przydrożnego Shella. I tu — eureka! W kąciku przed stacją piętrzyły się popakowane w siatkowe woreczki "porcje" drewna kominkowego. Uratowani!
* * *
Plan był taki: zebrać się wcześnie z całym majdanem, zarezerwować miejsce na polanie (nie mieliśmy wątpliwości, że tłum będzie straszny, ale jak się nie ma co się lubi...) zostawić kogoś (julll?) do pilnowania miejsca i wrócić (follow) na 15tą na stacje metra. Jak to z nami bywa, czas nam uciekał szybciej niż w planie, a i logistyka prosta nie była. Julll miała pojechać na miejsce na rowerze, a follow autem dowieźć na parking w Powsinie zaopatrzenie. Później rower miał służyć do transportu lokalnego — z auta, do ogniska. Na szczęście z odsieczą nadciągnął Baltazar, który (jak twierdzi) nie mógł wysiedzieć w domu i pojawił się na polanie wystarczająco wcześnie. Gdy katując rower julll dotarłem z pierwszym transportem, on już zajął altankę ze stołem i miejsce na ognisko.
* * *
Baltazar i julll dzielnie odczyścili stół z rozbitego na nim niegdyś słoika musztardy, wymyli go i wyszorowali. Gdy rozpalili mikro ognisko uprzejma kobieta poinformowała ich, że miejsce znajduje się zaraz pod zakazem palenia ognisk, że chodzi straż miejska i mandaty wlepia o konkretnej wysokości 500 złotych, czego ona sama świadkiem był tydzień wcześniej. Pilnowacze ogniska rozejżeli się i zauważyli, że rzeczywiście ogniska palą się jedynie z drugiej strony drogi, a z tej strony dymy pochodzą z licznych grilli, stosownie do nieznacznie różniących się znaków. Zaczęli więc się zbierać zostawiając mały ogień, aby się wypalił. Siedzące obok od dłuższego zresztą czasu starsze panie widząc zbierających się, nagle zaczęły krzyczeć, że zapalone kwadrans temu ognisko jest nielegalne, domagały się jego natychmiastowego zgaszenia, grożąc strażą miejską i pożarem lasu. Jako że nie reagowały na żadne tłumaczenia, julll zasypała ognisko, które zaczęło niemiłosiernie dymić, nie dając jednak paskudnej satysfakcji odchodzącym, ponieważ dym jakoś nie chciał skierować się w stronę "miłych starszych dam". Rozpoczęło się kolejne czatowanie na ławkę po stronie "dla palących", wypatrywanie oczu w poszukiwaniu zwalniających się miejsc, dosiąście się do stołu, odmawianie kolejnym poszukiwaczom siedziska. Po odesłaniu kolejnych spragnionych sielskiego odpoczynku i kolejnej rozmowie telefonicznej z followem oczekującym na salonowiczów pod metrem, siedząca obok pani spytała z nieco drwiącym wyrazem twarzy: "To co, zrezygnowali ci wasi znajomi?"
* * *
Jak rzadko, dalej wszystko poszło zgodnie z planem i na czas (co nietypowe u Słupskich...) follow znalazł się przy metrze. Byłby pierwszy, gdyby nie to, że na skutek nieporozumienia Basia Kamińska przybyła tam an 14.30... Następnie dotarła Kochana K., kejow i Marek(?), którzy od razu wolnym krokiem ruszyli w kierunku polany, kumpele K. Ponieważ zdecydowaliśmy się poczekać na Krzysztofa Leskiego, który też miał niedługo dotrzeć, follow świadomy jeszcze jednej możliwej kompromitacji, ruszył na polowanie do Tesco. I znów sukces — udało się kupić ostatnie trzy długie i kilka krótkich "kijków"* do pieczenia kiełbasek [no bo jak niby je zrobć z drewna kominkowego...]. Na szczęście okazało się, że kompromitacji zupełnej by nie było, bo między czasie Baltazar wyczarował kilka tradycyjnych kijków. * - takich metalowych dwuzębnych na końcu. Jak to się nazywa?
* * *
Po niezbyt pospiesznym spacerze przez las dotarliśmy do polany, gdzie już czekali Baltazar i julll z kejowem, Markiem(?) i grupą znajomych Baltazara, którzy już piekli kiełbaski nad eleganckim ogniskiem z zamontowanym na stałe rusztem. Dalej było tradycyjnie (jak na ognisko przystało), więc co tu dużo pisać...
Piekliśmy kiełbaski, gadaliśmy, kejow częstował rzodkiewkami z własnego ogródka (podkreślając, że chodzi mu o formę własności, a nie o osobę ogrodnika), co chwilę dochodziły kolejne osoby i grupki. Dotarli więc: Kocic z Marcinem i Łucją, Ufka, Penelopa i Odys z dziećmi oraz Midą, Jachoo i gitarą, a na koniec para znajomych followów. Ponieważ mieliśmy "swój" kawałek polany, nawet nie specjalnie na przeszkadzało, że jesteśmy jednymi z kilkuset Warszawiaków, którzy piknikują w tym samym miejscu.
* * *
Siedzieliśmy prawie do zmierzchu. Powrót logistycznie był znacznie łatwiejszy (tylko jeden transport rowerowy do auta) i choć Julia skazana na samotny powrót już po ciemku nieco się pogubiła dość dobrze znanym lesie, obyło się bez większych strat.
* * *
Bardzo dziękuje wszystkim którzy dotarli, a w szczególności Baltazarowi i julll za pomoc i dzielną obronę stołu zanim doń dotarliśmy, Jachoo i Midzie za grę na gitarze i śpiew. Może następnym razem dotrze i eumenes, który też kiedyś obiecywał przynieść gitarę. :-) Cieszę się, że mogłem was poznać/znów spotkać. Do następnego...
* * *
Można już
zobaczyć zdjęcia robione przez followa i julll. Mam nadzieje, że niedługo będę mógł podać linki do zdjęć które robili inni.
Inne tematy w dziale Kultura