Aktualna kompania wyboru prezydenta Rzeszowa jak w soczewce skupia piarowską retorykę demonstrowania ze strony całego państwowego aparatu władzy miłości i troski do obywateli Rzeszowa.
Ten kampanijny, polityczny miszmasz jest odzwierciedleniem skandalicznego wypaczenia samorządności obywatelskiej najbliższej ludzi „małej ojczyźnie”, czyli siedziby prawdziwego życia rodzin związanych z miejscem zamieszkania, - a inaczej - rodzinnym siedliskiem najważniejszego, normalnego człowieczego bytowania.
Najazdy na Rzeszów najważniejszych politycznie i rządowo osób w państwie z obietnicami „samej szczęśliwości”, to dramatyczne wypaczenie demokratycznej samorządności czyli – zgodnie z nazwą - samo-rządzenia się obywateli w zakresie spraw najbliższej mieszkańcom „malej ojczyzny”, a więc najważniejszych od początku ludzkiego życia do starości.
Obecne polityczne praktyki systematycznego wypaczania demokracji terytorialnej powoduje, że zdemoralizowane /innych nie ma/ partie polityczne angażują samorządy w swoją, brudną politykę państwowej sceny, sceny brutalnej rywalizacji partii politycznych o władzę jako cel nadrzędny swojego istnienia.
Jakże żałosne są obrazy politycznego piaru /PR/, wylewające się na ulice Rzeszowa z ust członków rządu RP perfekcyjnie wyuczonych wykładniami najnowszej technologii Public Relations, że jak prezydentem Rzeszowa zostanie ich, rządowy kandydat /tka/, to Rzeszów w mig stanie się „Paryżem”!
To wyjątkowa polityczna demagogia!
Samorządy terytorialne powinny być daleko od tej partyjnej rywalizacji w państwie, a blisko spraw najbliższych mieszkańcom miasta od przedszkola po opiekę medyczną.
Skażone upolitycznieniem samorządy niczym wirus zakażają społeczeństwo i na wzór politycznej sceny państwowej wchodzą w spór o polityczne „frukty” a nie troskę o sprawy współmieszkańców.
Ta „wirusowa” zależność samorządów od politycznych sponsorów państwa, to programowa „ścieżka” do likwidacji obywatelskiej samorządności terytorialnej mocno ograniczającej pełny komfort rządzenia państwem obozu władzy państwowej z bolesnym dla nich brakiem możliwości dogłębnego wnikania swoich struktur partyjnych do samych fundamentów obywatelskiej demokracji, tej jedynej struktury w państwie z własną /żeby nie powiedzieć sąsiedzką/, bliską sobie władzą z owego „sąsiedzkiego” nadania, bez priorytetów partyjnej ideologii programowo narzucanej społeczeństwu w jedynym celu utworzenia „nowych ideologicznie, tożsamych z partią rządzącą obywateli”.
Bez partyjnych inwigilacji owego społecznego fundamentu aktualnie rządzący państwem nie są w stanie /na szczęście/ tego celu zrealizować.
Jeżeli obywatele dadzą sobie odebrać władzę w samorządach terytorialnych, to będzie znak końca demokracji jako wpływu obywateli na swoje losy.
Dowód z likwidacji Rad Parafialnych w probostwach KK pokazał jak szybko bez demokracji parafialnej /obywatelskiej/ wypacza się władza i degeneruje, co widać w moralnym chaosie polskiego kleru katolickiego.
Przywrócenie Polsce samorządów terytorialnych /gmin/ w pierwszych latach III RP miało na celu przywrócenie Polakom poczucia obywatelskości, a politycznym satrapom odebrać raz na zawsze ich niecne apetyty brutalnego pasożytowania na zdrowych, obywatelskich komórkach społeczeństwa polskiego.
Jeżeli tego nie obronimy szybko znajdziemy się PRL-bis z gminnymi, upartyjnionymi władzami zwanymi Terenowe Organy Administracji Państwowej z kierowniczą, przewodnią rolę partii rządzącej.
Kto tego nie pojmuje nie dorósł do obywatelskości.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka