Po skandalicznej kontrmanifestacji nacjonalistów Straży Narodowej Roberta Bąkiewicza 7 października przeciwko demokratycznej manifestacji /na Placu Zamkowym/ demonstrującej poparcie dla UE posypała się krytyka rządu za to, że wsparł Straż Narodową dotacją 3 mln zł.
"Straż dostała od państwa pieniądze na samochody, środki łączności, sprzęt taktyczny i siedzibę do szkoleń. Fundusze przyznali eksperci powiązani z prawicą, Kościołem i prorządowymi mediami".
www,Bąkiewicz grozi uczestnikom niedzielnej manifestacji 'Zostaję w Europie'. Dostał miliony na swoje bojówki (wyborcza.pl
A tak na ową krytykę zareagował premier Mateusz Morawiecki:
„Przez ostatnie 30 lat [było] przyzwyczajanie, że środowiska patriotyczne powinny być odcięte od dotacji” /GW 14. Października/”.
Wielu Polaków zdziwiło, że skrajnie nacjonalistyczne bojówki Straży Narodowej premier z sympatią nazwał „środowiskiem patriotycznym”, co w kontekście wykrzykiwanych przez Bąkiewicza przezwisk i obraźliwych tekstów pod adresem demonstrantów na Placu Zamkowym i UE /naszej Unii, której jesteśmy członkiem/ zabrzmiało to jak zarzut, że ta demonstracja /w 100 miastach/ nie była zgromadzeniem patriotycznym.
Wydaje się, że p. Premier /świadomie lub nie/ taką opinią naraził się wszystkim polskim patriotom inaczej rozumiejącym patriotyzm - daleko inaczej - niż Bąkiewicz i środowisko p. premiera z lat młodości zrzeszone w Solidarnej Polsce.
Po niedzielnym proteście w Warszawie, w którego trakcie głos zabierały uczestniczki Powstania Warszawskiego (Anna Przedpełska i Wanda Traczyk-Stawska) członek Kolegium IPN, opozycjonista z czasów PRL, Krzysztof Waszczykowski porównał je do niemieckiego zbrodniarza wojennego, pisząc: „Ci powstańcy, stają po stronie Dirlevangera (zapis oryginalny – red. - chodziło o Oskara Dirlewangera, który brał udział m.in. w tłumieniu powstania w stolicy w 1944 roku/.
Taka obraza bohaterek Powstania Warszawskiego /choć formalnie przeproszonych/ spowodowała reakcję części posłów /PO/ wnioskujących w sejmie o wykluczeniu Krzysztofa Waszczykowskiego ze składu Kolegium IPN.
Niestety posłowie obozu rządowego wniosek odrzucili.
Wymowa tych zdarzeń jest jednoznacznie przygnębiająca. Postawa obozy władzy w Polsce jest praktyką systematycznego odwracania się od wartości demokratycznego Zachodu konfliktującego nas nie tylko z UE, ale też z poszczególnymi państwami Unii /Czechy współczłone Grupy Wyszehradzkiej/, a ostatnio Holandii /krytyka Polski za reformy ustrojowe/, co skutkuję procedurami pozbawienia Polski subwencji unijnych, na których budowano Polski Ład.
Jeżeli taki stan rzeczy nie powoduje refleksji polskiego obozu władzy do zmiany polityki, to świadczy, że w polskiej polityce rządowej górują sprawy ideologiczne nad kwestiami społecznego spokoju i bezpieczeństwa Europy.
Sąsiadujemy z wrogimi nam państwami Wschodu i jednocześnie zrażamy sobie przyjaciół własnej wspólnoty państw europejskich. Ten stan rzeczy musi dziwić. Przecież w obozie władzy jest sporo historyków, którzy powinni znać historię hiszpańskiej Falangi. Ich postępowanie świadczy jakby tej historii nie znali.
I to jest wielce martwiące.