folt37 folt37
666
BLOG

Zaporą dla przejadania dobra narodowego jest prywatyzacja

folt37 folt37 Biznes Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

Gdyby po wojnie komuniści nie znacjonalizowali polskiego przemysłu i nie upaństwowili majątków ziemskich uchroniliby Polskę przed bankructwem gospodarki narodowej (czytaj państwowej) zrujnowanej polityczną konsumpcją zysków zamiast ich inwestowaniem w odtwarzanie środków produkcji dóbr. 

Centralne planowanie w gospodarce socjalistycznej wymagało ściśle określonego systemu organizacyjnego, w którym kierownicy przedsiębiorstw i banków podlegali urzędnikom państwowym i partyjnym. O wyborze menadżerów odpowiedzialnych za kierowanie przedsiębiorstwami nie decydowały umiejętności zarządcze, ale dobre kontakty z urzędnikami lub członkami partii. Kierownicy przedsiębiorstw nie mogli podejmować decyzji o zmianie profilu produkcji, o nawiązywaniu nowych kontaktów handlowych lub o wyborze innego dostawcy, jeżeli wcześniej nie przewidywał tego centralny plan. Zarządy pozbawionych autonomii przedsiębiorstw nie miały żadnych bodźców do tego, aby podnosić efektywność swojej produkcji, zwiększać jakość lub wprowadzać jakiekolwiek innowacje.

https://for.org.pl/pl/socjalizm

Każdy w moim wieku obywatel Polski pamięta owe absurdy socjalistycznej gospodarki planowej, której politycznym elementem były wydatki na tzw. potrzeby społeczne (czytaj polityczne) realizowane z zysku przedsiębiorstw rejestrowane w księgowaniu jako najprzeróżniejsze „odpisy”, „cele specjalne”, itp.

Mnogość tych celów i „odpisów” były wyspecyfikowane w raportach księgowych. To wszystko odżyło w mojej pamięci kiedy przeczytałem doniesienia prasowe o takich ekstra „odpisach” dokonywanych obecnie z zysków  państwowych spółek.

To doświadczenie pozwala w działaniach PiS rozpoznać zachowania czysto socjalistyczne.

Inicjatorem tych socjalistycznych gestów jest Mateusz Morawiecki polski premier, autor „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r. przyjęta ;rzez Radę Ministrów 14 lutego 2017 r.”

Warto przypomnieć plan tej strategii wyszczególnionych w pięciu filarach:

• reindustrializacja (wspieranie istniejących i rozwijanie nowych przewag konkurencyjnych i specjalizacji polskiej gospodarki),

• rozwój innowacyjnych firm (budowa przyjaznego otoczenia dla firm i systemu wsparcia innowacji),

• kapitał dla rozwoju (więcej inwestycji i budowanie oszczędności Polaków),

• ekspansja zagraniczna (wsparcie eksportu i inwestycji zagranicznych polskich firm, reforma dyplomacji ekonomicznej, promowanie polskich marek),

• rozwój społeczny i regionalny (m.in. reforma szkolnictwa zawodowego, włączenie obszarów wiejskich i małych miast w procesy rozwojowe).

Kluczowym narzędziem planu Morawieckiego jest powołany Polski Fundusz Rozwoju (PFR) oparty na istniejących już instytucjach rozwojowych jak BGK, PARP, PIR, PAIiIZ, ARP i KUKE

PFR miał za zadanie uporządkowanie narzędzi oferowanych przez te istniejące instytucje oraz zaproponowanie nowych. Zakres jego wsparcia objął wiele obszarów – małe i średnie firmy, inwestycje, infrastrukturę, eksport, promocję, innowacje. Fundusz miał pozyskiwać kapitał na inwestycje oferowany na preferencyjnych warunkach przez międzynarodowe instytucje finansowe.

https://www.miir.gov.pl/strony/strategia-na-rzecz-odpowiedzialnego-rozwoju/plan-na-rzecz-odpowiedzialnego-rozwoju/

Tyle założenia. Zaś praktyka okazuje się stricte socjalistyczna polegająca na finansowym drenowaniu dobrze funkcjonujących państwowych podmiotów gospodarczych na rzecz państwowych bankrutów w tym przypadku producenta pojazdów szynowych PESA w Bydgoszczy. Gdzie są zatem te planowane pozyskiwania „kapitału na inwestycje oferowanego na preferencyjnych warunkach przez międzynarodowe instytucje finansowe”?

Zamiast tego rząd wywiera niedopuszczalny w gospodarce rynkowej nacisk na państwowe banki i PZU aby wyłożyły 1,5 mld złotych na ratowanie bydgoskiego bankruta, który miał być perłą w koronie planu Morawieckiego.

„Wyborcza” relacjonuje:

„Decyzja o dofinansowaniu Pesy zapadła na najwyższym szczeblu politycznym. Polecenie jest takie, że mamy się po prostu złożyć i nie pytać, czy to ma sens. Sprzeciw jest traktowany jak sabotowanie planu premiera – mówi „Wyborczej” urzędnik wysokiego szczebla jednego z trzech państwowych banków, które właśnie finalizują „projekt Pesa”.

Cytowany urzędnik przekazał naszej redakcji fragment korespondencji mailowej pomiędzy utworzonym w 2016 r. przez rząd Polskim Funduszem Rozwoju, który nadzoruje projekt, a bankami PKO BP, Pekao SA, BGK oraz PZU. Wiceprezes PFR Marcin Piasecki naciska w niej na „jak najszybsze uzgodnienie warunków” rozpoczęcia restrukturyzacji. Konieczne do tego jest wsparcie kredytami lub limitami kredytowymi na kwotę aż 1,55 mld zł. Jako datę graniczną Fundusz wyznaczył 20 czerwca.

Z naszych informacji wynika, że 15 czerwca rozmowy zostały zakończone, ale nie podpisano umowy. Zrobiło się nerwowo, 20 czerwca Pesa wysłała do PFR list. Apeluje w nim o „sfinalizowanie do 22 czerwca umowy” oraz „poszanowanie wcześniej składanych deklaracji”. Bydgoska firma chciała „uruchomienia finansowania” już 22 czerwca, ale – według naszych informacji – taka decyzja nie zapadła.

http://wyborcza.pl/7,75398,23583072,caly-narod-ratuje-pese-decyzja-polityczna-na-najwyzszym-szczeblu.html

Na razie przedsiębiorstwa opierają się przed tym drenażem. Jest jednak obawa, że zostaną zmuszone do wyłożenia tych pieniędzy na ratowanie PESY zamiast inwestowania ich według własnych strategii rozwojowych. Skoro nie chcą inwestować w PESĘ to znaczy, że mają wiedzę o niskich szansach powodzenia tego przedsięwzięcia z realnym widokiem na straty.

Taka racjonalna postawa firm jest z góry skazana na przegraną. Przecież nie po to rząd (PiS) skrupulatnie obsadził swoimi zaufanymi ludźmi zarządy i rady nadzorcze spółek państwowych, żeby napotykać na jakikolwiek sprzeciw wobec politycznych planów władzy, realizowanych nawet kosztem bardzo ryzykownych skutków finansowych.

Przykład GetBacku, którego prezes odważył się prosić premiera o finansowy ratunek do swojej upadającej firmy argumentując to politycznymi zasługami wobec obozu władzy wspieranego firmowymi pieniędzmi wskazuję na obecność atmosfery powiązania polityki z biznesem.

Zjawiska powyższe i skandalicznie wysokie apanaże zarządów i rad nadzorczych spółek państwowych z zaciągu obozu rządzącego, to niepodważalny dowód na na próby reaktywowania praktyki gospodarki centralnie planowanej (sterowanej), która jasno i czytelnie jest zdefiniowana przez ekonomię gospodarczą:

„W takim modelu część podmiotów zawsze uzyska rentowność. Inne podmioty będą jednak zawsze nierentowne ponieważ nie dbają o koszty produkcji, co jest stałym elementem tego typu gospodarki. W TAKIEJ SYTUACJI PODMIOTY RENTOWNE BĘDĄ FINASOWAĆ NIERENTOWNE”.

ściaga.pl/tekst/84843-85-gospodarka_centralnie_sterowana

Jeżeli rządzący podporządkują polską gospodarkę polityce, to będzie oznaczać katastrofalne obniżenie zyskowności gospodarki przez ograniczanie jej zdolności inwestycyjnych w ogóle, a odtworzeniowych w szczególności.

Wniosek jest prosty. Żadne cywilizowane społeczeństwo nie może tolerować rządów opartych na finansowaniu polityki państwa drenującego zyski z działalności gospodarki i przeznaczanie ich na „polityczną konsumpcję”, bo to jest równia pochyła spadku zdolności odtwórczych przemysłu w sferze techniki i technologii oraz zanik konkurencyjności na światowym rynku gospodarczym.

Oznacza to dla takiego państwa systematyczne jego odstawanie od poziomu rozwiniętych gospodarek światowych i nieuchronną degradację do kategorii kraju bez zdolności innowacyjnych skazanego na egzystencję w coraz bardziej pogarszających się warunkach bytowych.

Już socjalizm udowodnił, że państwo o gospodarce zarządzanej przez polityków z roku na rok coraz głębiej degraduje się cywilizacyjnie w stopniu zmierzającym do nieuniknionego upadku. Upaństwowiona gospodarna zawsze służy obozowi rządzącemu jako źródło synekur dla swojego politycznego zaplecza (tak wyraziście widocznego teraz w Polsce) redukującego - na polecenie państwowego mocodawcy - kierowane przez siebie zasoby gospodarcze do zwykłego instrumentu polityki partyjnej, pozbawionej wrażliwości na spadające wskaźniki rentowności gospodarczej w imię li tylko korzyści politycznych.

Ten szkodliwy trend można zatrzymać tylko przez odmrożenie w Polsce procesów prywatyzacyjnych w stopniu maksymalnego odcięcia struktur państwowych od kierowania przedsiębiorstwami i pozostawienie im nadzoru tylko w sferze respektowania prawa gospodarczego.

Czyli jedyną skuteczną zaporą „przejadania” finansowych efektów gospodarki narodowej jest jej maksymalne sprywatyzowanie. Innej drogi nie ma!


folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka