Ford Prefect Ford Prefect
2059
BLOG

Osierocone TAWS-y Nowaczyka

Ford Prefect Ford Prefect Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Przeglądając ponownie dyskusję z Konferencji Smoleńskiej przy bezpodstawnej reakcji Jacka Rońdy (brzoza nie batman - nie podskoczy), zastanowiłem się, czy ktoś kiedykolwiek w przekonujący sposób przedstawił argumenty za przelotem samolotu ponad brzozą.

Ponad rok temu Nowaczyk i spółka mieli tzw. trajektorię obliczeniową po przeciążeniach. Mieli. Pracując nad rozszyfrowaniem wykresu kąta natarcia, zdekodowałem też wykres przeciążeń pionowych. Po wykonaniu tej pracy, czemu nie spróbować? Policzyłem własną trajektorię i ku mojemu zdumieniu trafiłem w brzozę. Swój wynik opublikowałem, patrz: Nowaczyk zwodzi przeciążeniami. Zostałem bardzo ostro zaatakowany przez ujawnionego, prawdziwego autora trajektorii, którą przypisywałem Nowaczykowi, lecz ku mojemu jeszcze większemu zdumieniu nie był on w stanie zaprezentować pełnych danych pozwalających na powtórzenie obliczeń. Moje są jawne. Co więcej obliczeniowa trajektoria znikła z wystąpień Nowaczyka w marcu w Brukseli, ale także w późniejszych.

Trajektoria nad brzozą odrodziła się w postaci odczytu wysokości barycznej z wizualizacji przygotowanej przez KBWLLP. Tutaj podkreślę, że wyżej wymienioną trajektorię uznałem za nierzetelnie przygotowaną prezentując to stanowisko w Animacja KBWLLP jest do bani. Zobaczmy jednak, co robi Nowaczyk. Po naniesieniu odczytów z animacji otrzymał następujący wykres:

Osierocone TAWS-y Nowaczyka

Mamy trzy kropkowane wykresy:

  • niebieski - wysokość odczytana z wysokościomierza ciśnieniowego na animacji
  • czarny - najprawdopodobniej z wykresu w raporcie MAK
  • czerwony - wysokość odczytana z wysokościomierza radiowego na animacji

Z tych trzech wykresów dwa (czarny i czerwony) w końcowym odcinku przechodzą tuż nad ziemią trafiając mniej więcej na odpowiedniej wysokości w brzozę. Tylko niebieski (odczyt wskazań wysokościomierza ciśnieniowego na animacji) przebiega około 12 metrów wyżej. Samolot nie może latać jednocześnie na dwóch różnych wysokościach, rozstrzygnijmy, który z nich jest prawidłowy?

Po pierwsze mamy dwa do jednego. Już to daje poszlakę, że raczej należy odrzucić wykres niebieski.

Po drugie TAWS-y (te ukochane dzieci Nowaczyka) także wskazują na parę czerwony z czarnym (poza jednym przypadkiem na końcu).

Po trzecie wysokość radiowa jest notowana z dokładnością kwantyzacji około 3 metry. Nie jest to ideał lecz, całkiem inaczej wygląda w porównaniu z dokładnością kwantyzacji wysokości ciśnieniowej która wynosi około 62,5 metra. Zrozumiałe jest, że musiała być aproksymowana obliczeniami i właśnie w tym procesie aproksymacji podejrzewam pomyłkę zawyżającą wysokość o średnio 12 metrów.

Ponieważ samolot nie może lecieć jednocześnie na różnych wysokościach, a dla trajektorii niebieskiej nie można znaleźć żadnej poszlaki, poza jej istnieniem w wizualizacji, jedynym sensownym wnioskiem jest, że samolot leciał z pewną dokładnością po trajektorii wyznaczonej przez parę czerwono-czarną.

Oczywiście punkt widzenia Nowaczyka jest inny. On wybiera krzywą niebieską na jedynej podstawie - pasuje do przelotu nad brzozą. Gotowy jest nawet poświęcić TAWS-y 34, 35, 36 i 37, w końcu każdy wie, że w normalnych warunkach, zarówno wysokość ciśnieniowa jak i położenie GPS mierzone jest z ograniczoną dokładnością powiedzmy plus minus 10 metrów. Co innego, gdy samolot ma awarie, jego podzespoły elektroniczne funkcjonują w obliczu przepięć i zwarć, wtedy wszystkie pomiary wykonywane są z niesamowitą precyzją, co do metra i wg Nowaczyka wszelkie odchyłki na tym etapie są niedopuszczalne.

Gdyby problem pokazany przez Nowaczyka dać do rozstrzygnięcia osobie znającej zagadnienia lotnicze, ale takiej, która nic nie wie o smoleńsku, przy takich danych zastanawiałaby się: może mieli źle ustawiony wysokościomierz ciśnieniowy, może wysokość gruntu w tym miejscu jest inna niż wysokość odniesienia dla wysokościomierz ciśnieniowego itd. Żaden nie wpadłby na pomysł, że przy wskazaniu wysokościomierza radiowego wynoszącym 6 metrów samolot leciał kilkanaście metrów wyżej.

Podsumowując, to co pokazał Nowaczyk nie jest dowodem, nie jest nawet poszlaką na przelot samolotu nad brzozą. Jest jedynie dowodem na nieprawidłowe wykonanie wizualizacji.

Oczywiście nie taki był cel Nowaczyka. Jego sztuczki myślowo-werbalne miały na celu zmylić słuchaczy i jak pokazuje przypadek Rońdy, udało się w 100%.

Jaki z tego morał. A no Nowaczykowi udało się tak namotać, że bezkrytycznie uwierzono w jego iluzję. Co śmieszniejsze, nikt nie zorientował się, że Nowaczyk wynalazł nowy sposób badania katastrof - poprzez analizę wizualizacji, wizualizacji, co do której zgodził się ze mną:

W jednym się jednak zgadzamy „Animacja KBWLLP jest do bani”
                            Nowaczyk jako bloger KaNo.
 

Do dnia dzisiejszego Nowaczyk nie przedstawił żadnego przekonywującego argumentu przemawiającego za "trajektorią nad brzozą".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka