Ford Prefect Ford Prefect
6273
BLOG

Smoleńskie ślady z ekspertyzy SmallGIS

Ford Prefect Ford Prefect Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 92

Macierewicz wraz ze swoim zespołem rozwija dość zmyślną teorię na temat wydarzeń w Smoleńsku. Opiera się ona na prostym założeniu: dwa wstrząsy - dwa wybuchy.

Dość dawno pisałem o problemach czasowych podawanego scenariusza (patrz Efekt Szuladzińskiego-Hawkinga), a nawet wykazałem bezsens takiego scenariusza w obliczu obowiązujących praw fizyki (patrz Zakręt Macierewicza).

Ostatnio do tego założenia doszły dwa ślady wybuchów, wypatrzone w ekspertyzie firmy SmallGIS.

 

I teraz czytam w jednym z komentarzy coś takiego:

                                                   

"Dzisiaj w onet wyczytałam, że instytut amerykański w swojej analizie załaczonej do raportu Millera wykrył dwa ogniska wybuchów, kiedy samolot był nad ziemią. Ale specjaliści z komisji Millera przetłumaczyli to jako ogniska ew. pożaru. Jeżeli wtedy, gdy samolot był nad ziemią, to też istotna wiadomość. Natomiast raport i wszyscy specjaliści twierdzą, że nic się nie działo aż do zderzenia z ziemią! I jak tu nie wierzyć w zamach!"

albo

                                    

"Na zdjęciach ze Smoleńska widać promienie wybuchu oraz dwa miejsca, w których mogło dojść do eksplozji. A doszło do tego, zanim samolot uderzył w ziemię. Wygląda na to, że doszło do jakichś anomalii podczas lotu - powiedział "Gazecie Polskiej Codziennie" płk Andrzej Pawlikowski, były szef BOR."

 

Zaraz, czy ludzie naprawdę są tak naiwni, że wierzą w takie bzdury? Popatrzmy na zdjęcie satelitarne z tej ekspertyzy.
SmallGIS mapa katastrofy
Na tym zdjęciu zakreślono żółtą, przerywaną linią główny obszar katastrofy, a fioletowymi kółkami zaznaczono dwa ciemniejsze miejsca, które określono jako "prawdopodobne miejsca wybuchów". Widzimy, że te miejsca znajdują się w końcowym obszarze wrakowiska i pomysł, że w tym miejscu samolot mógł być nad ziemią (w sensie lotu samolotu, a nie koziołkowania jego części), jest bezsensowny.

Żeby lepiej zrozumieć cały układ w powiązaniu z teoriami zespołu Macierewicza, proponuję przyglądnąć się jak wygląda lokalizacja niektórych zdarzeń.
Sekwencja zdarzeń wg zespołu Macierewicza
W konwencji tego rysunku samolot leciał od prawej krawędzi w lewo, zgodnie ze wskazaniem żółtej strzałki. Po uderzeniu w brzozę (czy też przelocie ponad), miały nastąpić w niewielkim odstępie czasu, dwa wstrząsy (osobiście mam spore wątpliwości co do drugiego, ale tym razem zostawmy to na boku).

Po dwukrotnym wstrząśnięciu miałby wystąpić pierwszy wybuch mniej więcej tam, gdzie TAWS zanotował słynny punkt 38, czyli mniej niż 30 metrów od komisu. To też zostawmy. Samolot leci dalej, by po około 2,7 sekundy i dwieście metrów dalej być wybuchniętym drugi raz. Później samolot uderza w ziemię i według niektórych, ślady tych wybuchów miałyby znajdować się na samym końcu wrakowiska, ok. 130 metrów od drugiego wybuchu.

Oczywiście taki scenariusz może spasować co najwyżej przedszkolakom. Ktokolwiek cokolwiek myślący od razu spostrzeże, że coś jest nie tak, bo ani wybuchy nie pasują do wstrząsów, ani ślady wybuchów do wybuchów będących ich przyczyną.

Macierewicz wraz z zespołem nic nie wspomni o tych ułomnościach, pozwalając swoim wyznawcom odpowiednio dopasować sobie fakty tak, jak osoby zacytowana na początku. Oczywiście Macierewicz ciągle szuka i nawet coś znajduje. Niestety jego znaleziska nie chcą się ułożyć w jedną całość. Można by  to porównać do hipotetycznej sytuacji, w której w jego posiadaniu jest karoseria Poloneza, silnik od Bizona i koła od "malucha". W zasadzie silnik jest, koła są, więc samochód jest. Z tych części nie da się jednak zmontować użytecznego samochodu, podobnie jak ze wstrząsów, wybuchów i śladów nie da się złożyć jednej spójnej koncepcji.

Popatrz na powyższy rysunek jeszcze raz i odpowiedz sobie na pytanie, który wybuch jest związany, z którym wstrząsem i podobnie w jaki sposób miałby do wybuchu pasować konkretny ślad. Tu nic nie pasuje.


Wróćmy do ekspertyzy SmallGIS, zawiera ona analizę zdjęć satelitarnych katastrofy w rozdzielczości 0,5 metra na piksel (a nie 0,5 piksela jak to jest rozpowszechniane metodą copy-paste, a wynikło z zasady głuchego telefonu). Na tych zdjęciach zaznaczono dwa obszary i opisano "prawdopodobne miejsca wybuchów" (notabene w notce Martynki słowo "prawdopodobne" zostało pomięte, co też świadczy o metodach zwolenników Macierewicza).

Na początek porównanie zdjęcia z ekspertyzy,Smoleńskie ślady z ekspertyzy SmallGIS
ze zdjęciem Google Earth (z 11 kwietnia)
wrakowisko Google Earth 11 kwietnia 2010
(większa ciemna plama, na tym zdjęciu nie do końca jest ciemną plamą, ma wyraźną fakturę niedostrzegalną na poprzednim), lub ze zdjęciem Digital Globe
wrakowisko Digital Globe
(tu większa plama lepiej widoczna).


KBWLLP nie zamieściła w swoich materiałach wyżej wymienionej ekspertyzy, jedyne co zrobiła, to zapożyczyła z niej zdjęcie satelitarne jako ilustrację do swojego opracowania. Ponieważ miejsca zostały opisane jako "prawdopodobne miejsca wybuchów", to rzecz jasna należało podjąć starania w celu weryfikacji stwierdzeń ekspertyzy. Taką weryfikację można było zrobić analizując wygląd wrakowiska z poziomu gruntu oraz przez analizę zdjęć o lepszej jakości. Z natury rzeczy struktury rozpoznane jako miejsca wybuchów przy analizie materiałów o lepszej jakości nadal powinny wykazywać cechy typowe dla potencjalnych miejsc wybuchów.

Jednym z publicznie dostępnych zdjęć wrakowiska, jest to zamieszczone na stronie 87 angielskiej wersji raportu MAK. Tutaj zamieszczam tylko zbliżenie z interesującymi nas obszarami (plamami rzekomych wybuchów).
wrakowisko MAK
Dodatkowo z podbitym gamma dla uwidocznienia ciemnych szczegółów.
wrakowisko MAK
Nie jest to zdjęcie satelitarne, lecz fotogram lotniczy o rozdzielczości około 0,1 metra na piksel. Oznacza to, że jednemu pikselowi zdjęć analizowanych przez SmallGIS odpowiada aż 25 pikseli, inaczej mówiąc dla takiego samego obszaru zdjęcie MAK zwiera 25 razy więcej informacji. W takim razie tym dobitniej powinny być widoczne efekty wybuchu.

Na tym zdjęciu większy z obszarów przypisywanych wybuchom, ma bogatą strukturę, na środku znajduje się jakieś zgromadzenie szczątków, a główny układ ciemnych struktur jest w kierunku góra-dół zgodnie z przebiegiem cieni drzew.

Mniejszy obszar potencjalnego wybuchu jest niestety przykryty żółtym kołem z liczbą 71, analizując jego otoczenie można jednak stwierdzić, że jednym ze źródeł pociemnienia w tym miejscu jest najzwyklejszy cień, na co wskazują widoczne w tym obszarze pociemnione szczątki samolotu.
Smoleńskie ślady z ekspertyzy SmallGIS
Do podobnych wniosków doprowadziła też najprawdopodobniej analiza zdjęć z poziomu gruntu np. widok okolicy "małego obszaru wybuchu" z załącznika 4 na stronie 274.
obszar małego wybuchu
Po skonfrontowaniu ekspertyzy z innymi źródłami informacji, KBWLLP doszła do wniosku, że są to miejsca pożarów a nie wybuchów.

Należy dodać, że w ekspertyzie SmallGIS strefy wybuchów typowano szacując siłę działania ognia, czyli wynajdując najciemniejsze plamy. Znacznie bardziej miarodajna byłaby analiza faktury, jednak przy rozdzielczości posiadanych zdjęć SmallGIS nie był w stanie jej przeprowadzić.
ekspertyza SmallGIS


Oczywiście eksperci Macierewicza będą stawać na głowie i przekonywać do niewzruszalności opinii przygotowanej w oparciu o materiał posiadający określone ograniczenia. I znowu pozostanie mi przypomnieć historię z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, gdy na Marsie odkryto "kanały". Okazało się, że kanały można dostrzec tylko za pomocą sprzętu o rozdzielczości z pewnego zakresu. Wraz z pojawianiem się coraz lepszych teleskopów kanały rozpadały się na pojedyncze struktury i straciły rację bytu. W ekspertyzie SmallGIS, przy takiej rozdzielczości mogli napisać tylko "prawdopodobne miejsca wybuchów". I podobnie jak zniknęły kanały, tak znikają też miejsca wybuchów.

Ciekawe jest też przypisywanie "amerykańskości" polskiej firmie SmallGIS (to przypuszczanie też efekt głuchego telefonu, a później copy-paste), które zmowu jest charakterystyczne dla środowisk związanych z Macierewiczem.


Podsumowując, w swoich analizach KBWLLP uznała, że stan wskazanych obszarów wskazuje na pożar, a nie wybuch jako przyczynę ich powstania. Czy słusznie, moim zdaniem tak. Podobne rozstrzygnięcie powinno dokonać się w czasie prac Prokuratury Wojskowej, która z pewnością przeprowadzi podobną weryfikację ekspertyzy.

Dla zespołu Macierewicza, ekspertyza daje możliwość, łatwiejszego docieranie ze swoją narracją do osób mało zorientowanych (jak zacytowane na początku tekstu i nie ważne jest, czy jesteś pułkowinikiem z BOR-u), którym można wmawiać fizycznie niemożliwe sekwencje zdarzeń, w tym takie, w których ślady wybuchów mogą być odległe od ich źródła o setki metrów. Do tego jeszcze dochodzi możliwość PR-owskiego złożenia doniesienia do prokuratury o trzydziestym siódmym podejrzeniu sfałszowania raportu Millera, także tym razem skazanego na porażkę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka