
Jak czytamy na
Dziennik.pl, PO chce wyrzucić prokuratorów z IPN. Portal serwuje wypowiedź nieocenionego Z. Chlebowskiego:
"Trzeba zmienić zadania, jakie stoją przed Instytutem Pamięci Narodowej. Nie ma mowy o likwidacji" - zastrzega w Radiu ZET szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. "Musi to być instytucja naukowa, ale nie może pełnić takiej roli, jak dzisiaj. Nie może doprowadzać do tragedii Polaków, nie może zatrudniać pseudohistoryków, którzy obrażają największe polskie autorytety" - wylicza poseł Platformy.
Nietrudno zgadnąć, kogo Zbigniew Chlebowski ma na myśli. Politycy PO z premierem na czele otwarcie krytykowali publikację IPN "SB a Lech Wałęsa", w której dwa historycy - Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk - napisali, że Wałęsa w latach 80. był agentem Służby Bezpieczeństwa.
(
źródło i całość)
Dalej pada informacja o planowanej likwidacji pionu śledczego IPN. I to wszystko w wyniku "zmartwychwstania" E. Graczyka. Muszę się w głębokiej tajemnicy przyznać, że dawno tak się nie uśmiałem. Dwaj historycy napisali pracę, której wydanie rządząca partia próbowała uniemożliwić niemal do ostatniej chwili.
Tolerancjonistyczny "obóz obrońców oryginalnej III RP", wzorem swoich największych luminarzy, zamiast książkę przeczytać i publicznie obnażyć zawarte w niej niedociągnięcia/manipulacje, odkąd odpalił cysternę z pomyjami - nie może przestać do dzisiaj.
Wydawałoby się, że nowe pokolenie Bojowników o Wolność i Demokrację przed zeszłorocznymi wyborami namaszczone apelem rzuconym w prasie
niezależnej - "Tusku, musisz!" - w takich chwilach, jak ta, zdradza swoje kwalifikacje intelektualne do "ogarniania" rzeczywistości w imieniu obywateli RP. Wszak, to właśnie dzięki pionowi śledczemu IPN, odnaleziono E. Graczyka, koronnego świadka, że L. Wałęsa nie był zwerbowany przez SB, więc.... WRRRÓĆ!
A może to "zmartwychwstanie" dla byłego prezydenta korzystne wcale nie jest? W końcu konfrontacja między nim, a E. Graczykiem odbyła się ponad tydzień temu i ze strony szacownego noblisty nie otrzymaliśmy po tym spotkaniu w obecności prokuratorów z IPN tradycyjnego, pełnego wdzięku, zestawu: "JA, MNIE, MOJE, OHOHO, A GRZECZNY BYŁ? PATRZCIE, GOŚĆ MÓWI, ŻE TAMTEN JA, TO NIE JA TEN! NO i CO PARANOICZNI DEBILE? OHOHO?!
Przez tydzień trwało milczenie. Później próba zamilczenia, że E. Graczyka, jako najważniejszego świadka w procesie lustracyjnym byłego prezydenta, "wykreślił ze świata żywych" Sąd Lustracyjny w roku 2000.
Tymczasem sam Lech Wałęsa jasno stawia sprawę, jak rzecz wygląda na gruncie prawnym:
"Będę się sądził wtedy, kiedy prawo pozwoli na sądzenie. Teraz, według moich doradców i prawników, taki proces jest z góry przegrany, dlatego, że dziennikarze i historycy mogą robić, co im się żywnie podoba, na każdego. Można pokazywać kserokopie dokumentów i na tej podstawie oskarżać" - powiedział w czwartek PAP Lech Wałęsa.
Książka Cenckiewicza i Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" ukazała się w czerwcu. Główne tezy książki mówią o tym, że w początkach lat 70. XX w. Wałęsa był agentem SB o kryptonimie "Bolek". Akta o tym świadczące, według autorów, Wałęsa zabrał w latach 90.; według nich w 2000 r. Sąd Lustracyjny wadliwie ocenił dowody nt. Wałęsy i pominął ich część.
(
źródło)
Cóż więc pozostaje, skoro "prawnicy" i "doradcy" są przekonani, że w czasach, gdy A. Michnik wygrywa z dziennikarzami procesy o negatywne opinie na swój temat, L. Wałęsa nie ma szans z autorami pracy historycznej na swój temat, którzy zobowiązani są do przestrzegania ściśle określonej metodologi i rzetelności? To, co zwykle -
Stłucz pan termometr, nie będziesz miał gorączki
- jak w dawnych czasach szacowny noblista zwrócił się do J. Turowicza. Wtedy jego obecni potakiwacze odebrali to, jako szczyt chamstwa. Dzisiaj sami próbują wytłuc wszystkie termometry w kraju, myśląc, że czoło ich bohatera stanie się choć odrobinę chłodniejsze.
Hello, nie wszystkie są rtęciowe :)
Plakat wziąłem stąd
A termometr stąd