Znowu jakaś oświecona gazeta zagraniczna napisała, że w Polsce fala populizmu wzbiera, zalewa, a niedługo się pewno przeleje i będzie katastrofa. Szczególnie jak się spotka z falą nacjonalizmu, o której donosi dwa tygodnie temu New York Times. Bardzo dobre lornetki tam mają w juesej, że każde zmarszczenie na polskim oceanie dostrzegają.
Do polskiego dziennikarstwa dawno temu straciłem szacunek, jest dosyć marne warsztatowo i podszyte lenistwem. Ale dobrze nam to otwarcie na świat robi przynajmniej o tyle, że kompleksów możemy się pozbyć. Inni są tak samo marni i leniwi.
Z tym populizmem wysokoczyli akurat po wyborach, w których dwie partie najbardziej pasujące słowa "populizm" poniosły kompromitującą porażkę.
Bo to właśnie z definicją tego pojęcia jest chyba największy problem. Dwa czy trzy tygodnie temu w "Europie" był artykuł na temat książki jakiegoś badacza amerykańskiego, który próbował populizm zdefiniować i mu się nie udało. Może my w salonie będziemy lepsi. Proponuję dyskusję - co to jest właściwie populizm? Mam kilka swoich propozycji, z których każda z osobna moim zdaniem wyczerpuje znamiona populizmu - toć bestia ma wiele twarzy:
1. Proponowanie prostych, nierealnych, kompletnie ekonomicznie niewykonalnych rozwiązań problemów dla dużych grup społecznych. Zaliczyłbym tutaj np. lepperowe 800 zł stałego bezterminowego zasiłku dla wszystkich bezrobotnych. Nie ma w tym żadnej idei, to się nie nadaje do żadnego dopracowania, w ogóle nie ma co nawet tego poddawać analizie i o tym gadać. Z kolei nie zaliczyłbym do tej kategorii np. elpeerowskiego becikowego czy pisowskiej szklanki mleka dla dzieci czy trzech milionów mieszkań. Te pomysły przynajmniej nadają się do analizy, mają swoje mocne i słabe strony, są mniej czy bardziej wykonalne. Jest przynajmniej o czym rozmawiać.
2. Szukanie wrogów wg kategorii rasowych, klasowych, etnicznych, religijnych. Tego typu populizmu raczej w Polsce nie ma. W zasadzie żadna partia nie posuwa się do jednoznaczego piętnowania czy to Żydów, czy to ateistów, czy kapitalistów jako takich. Może ataki LPR'u na homoseksualistów do tej kategorii można by zaliczyć, choć też byłoby to raczej naciągane, bo nie jest to nawoływanie do wrogości, przemocy czy pozbawiania praw, a raczej niechęć do przyznawania praw nowych, tradycyjnie tej grupie nieprzyznawanych, jak prawo do małżeństw, publicznego manifestowania swojej seksualności, adopcji dzieci czy wpływu na programy szkolne.
3. Granie na resentymentach międzynarodowych, niechęci do innych państw czy narodów. W tym kontekście najczęściej pisze się o polskim populiźmie i moim zdaniem pisze się nietrafnie. Polskie diagnozy stanu państwa rosyjskiego, staczającego się nieubłaganie w kierunku autorytaryzmu i neoimperializmu okazują się znacznie trafniejsze niż naiwność/cynizm (do wyboru) naszych zachodnich sąsiadów. Z Niemcami jesteśmy w sporze i tyle. Różni nas wizja naszego kawałka Europy i stosunków w Unii. Nawet bardziej nas tu właśnie wizja różni niż interesy, które z reguły są funkcją wizji.
Tyle moich koncepcji, raczej intuicyjnych. Takie mam skojarzenia, kiedy słyszę słowo populizm. I naprawdę nie sądzę, żebyśmy akurat my teraz pasowali do którejś z tych definicji bardziej niż inne oświecone narody.
Co Wy na to?
Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy.
A poza tym to Hala Madrid!!!
Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka