FranioMinor FranioMinor
122
BLOG

Kosmiczny rok 2024 - rok przełomu. Część pierwsza: rakiety

FranioMinor FranioMinor Technologie Obserwuj notkę 6
Bieżący rok ma szansę stać się rokiem prawdziwego przełomu w eksploracji Kosmosu, zwłaszcza tego bliskiego Ziemi. Nowe rakiety, a przede wszystkim rozpoczęte projekty komercyjnych stacji orbitujących oznaczają wielką zmianę. Wielką Zmianę, w której Europa zdaje się nie chcieć brać udziału.

Rok zaczął się dawno oczekiwanym startem rakiety Vulcan Centaur firmy ULA. Data startu była przesuwana tak wiele razy, że kibice, zwłaszcza ci od SpaceX nie żałowali sobie złośliwości tak pod adresem firmy ULA, jak i producenta kluczowych dla tej rakiety silników BE-4 czyli firmy Blue Origin Jeffa Bezosa. Start się udał, niestety ładunek czyli sonda księżycowa Peregrine, wskutek swoich problemów nie dotarł do miejsca przeznaczenia...

image

Rakieta Vulcan Centaur oznacza nie tylko nowy model stworzony jako następczyni starej, ale zasłużonej rakiety Atlas. Oznacza zmianę jakościową. Atlas używa rosyjskich silników RD-180 na naftę, Vulcan jest napędzany dwoma amerykańskimi silnikami na metan (oraz pomocniczymi na paliwo stałe, zależnie od wagi ładunku). Udany start oznacza, że Vulcan wygrał amerykańską edycję wyścigu na orbitę rakiet na metan. Wcześniej tylko chińska firma iSpace osiągnęła orbitę wokółziemską rakietą napędzaną silnikami na metan (i oczywiście ciekły tlen).

Średnica owiewek to 5,4 metra, długość nieco ponad 21 m. Przewiduje możliwość wysyłania ładunków łączonych. Nośność na LEO (200 km) to od 10 to 27 ton, zależnie od konfiguracji (liczby rakiet pomocniczych). Dla porównania odchodząca na emeryturę rakieta Atlas V miała mniejszą nośność (maksymalnie niecałe 19 ton), a średnica owiewek to 4 lub 5 metrów.

Co ciekawe, Vulcan ma już długą (ponad 60) listę sprzedanych lotów, w tym spora ich część to zamówione przez Amazon usługi wynoszenia satelitów tworzących kolejną sieć dostawy internetu z Kosmosu o nazwie Kuiper. Gwoli ścisłości, istnieje jeszcze sieć OneWeb (brytyjska), ale oferuje ona "hurtowe" usługi dostarczania łączności z internetem.

Kolejny przewidywany start to wyniesienie nowego amerykańskiego samolotu kosmicznego o fajnej nazwie Dream Chaser. Start jest przewidywany na kwiecień tego roku.

image

Tu oczywiście obraz tego pojazdu i jeszcze ze starą nazwą firmy. Dzisiaj nazywa się Sierra Space.

Pierwszy egzemplarz nosi nazwę Tenacity i ma służyć tylko do transportu towarów na orbitę i z powrotem. Istotną jego zaletą są stosunkowo niewielkie przeciążenia przy powrocie na Ziemię nie przekraczające 1,5 g, a więc można nim sprowadzać delikatne ładunki. Ponadto ląduje jak samolot i nie wymaga specjalnego lotniska. Dzięki temu jest możliwe szybkie (w ciągu kilku godzin) i bezpieczne dostarczanie wrażliwych przesyłek do wielu miejsc na Ziemi.

Równolegle z przygotowaniami do startu tego samolotu kosmicznego trwają przygotowania do pierwszego załogowego lotu załogowego statku Starliner (Boeing). Tę kapsułę na orbitę ma jeszcze wynieść stara rakieta Atlas (i planuje się jeszcze kilkanaście jej startów). Historia Starlinera obfitowała w różne mniej lub bardziej przewidywalne przeszkody, ale tym razem w kwietniu br są duże szanse na sukces czyli szczęśliwy lot astronautów na ISS. Tym samym już wkrótce USA będą dysponować dwoma niezależnymi systemami transportu ludzi, a znacznie poprawią się możliwości dostarczania ładunków.

Również w tym roku powinniśmy wreszcie doczekać się udanej próby lotu orbitalnego (albo przynajmniej suborbitalnego) Starshipa. Starship, którego pierwszy stopień jest napędzany aż 33 silnikami Raptor na metan, niestety na orbitę jeszcze nie dotarł, ale w drugiej próbie umowną granicę kosmosu przekroczył. Przypomnijmy, że ma on zdolność wynoszenia ponad 100 ton na LEO.

Niestety w tym roku nie zobaczymy (mimo, że jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to prawdopodobne) startu bardzo interesującej rakiety Terran R produkcji firmy Relativity Space. Silniki również na metan, ale w znacznej mierze budowane metodą druku 3D. Podobnie zresztą jak prawie cała rakieta. Średnica około 5,5 m, nośność na LEO (niską orbitę okołoziemską) nieco ponad 23 tony w wersji wielokrotnego użytku. Jej (mniejszy) prototyp - Terran 1 - w minionym roku wystartował, ale próba w pełni się nie powiodła. Tym niemniej była to pierwsza tego rodzaju "drukowana" rakieta na świecie. Warto wspomnieć, że są już na nią zawarte kontrakty na łączną kwotę blisko 2 mld USD!!!

Dużo większe szanse na udany start w tym roku ma natomiast nowa rakieta firmy Rocket Lab o nazwie Neutron. Ta średnia rakieta wielokrotnego użytku z silnikami na metan ma wynosić ładunki o średnicy do 5 m. Na niską orbitę (LEO) ma to być nawet 13 ton. W założeniu ma być również używana do dostarczania ładunków oraz transportu ludzi.

A prawie na pewno w sierpniu tego roku, po wielu latach opóźnień, wystartuje nowa, ciężka rakieta New Glenn firmy Blue Origin. Prace nad tym szczególnym projektem trwały i trwały, ale niedawno można było wreszcie ujrzeć ten obiekt w realu:

image

Dla przypomnienia: wysokość blisko 100 metrów, średnica 7 metrów, długość owiewek prawie 22 m, ładunki do 45 ton na LEO. Pierwszy stopień wielokrotnego użytku, ma lądować na autonomicznej barce na oceanie (analogicznie jak SpaceX). Co ciekawe stanowisko startowe dla tej rakiety zbudowano już kilka lat temu i umożliwia ono także obsługę lotów załogowych. Blue Origin ma już spore doświadczenia z suborbitalnymi lotami załogowymi, więc wystarczy doświadczenia z kapsułą New Shepard przetransformować do większych rozmiarów i dłuższego przebywania poza atmosferą ziemską.

O równie ambitnych projektach dotyczących rakiet mniejszych i wynoszących mniejsze, spersonalizowane ładunki tym razem nie wspomnę. Ale summa summarum zanosi się tu na Wielką Zmianę! Jeśli nie w tym, to już na pewno w 2025 r. liczba startów amerykańskich rakiet może gładko przeskoczyć próg 200 startów rocznie! 4 starty tygodniowo.... Warto przypomnieć, że USA w zeszłym roku dokonały aż 116 startów (w tym 109 udanych) bijąc tym samym dotychczasowy rekord z ... 1982 r., kiedy to ZSRR dokonał 108 startów!!! Wielkie brawa! Tym niemniej trzeba pamiętać, że przytłaczającą większość startów wykonał SpaceX, głównie celem wynoszenia kolejnych Starlinków. Ale w kolejnych latach należy się tu spodziewać szerszego spektrum.

Chiny w minionym roku dokonały aż 67 startów (1 nieudany) i eksperci oczekują, że już wkrótce przeskoczą próg 100 startów rocznie. Szereg firm intensywnie pracuje nad nowościami, a i ich stacja orbitalna Niebiański Pałac chyba w tym roku doczeka się rozbudowy. Na trzecim miejscu w statystyce znajduje się Rosja z 19 startami. Poza podium znalazły się Indie z 7 startami, ale to i tak lepiej, niż UE: raptem 3 starty!!! Ponadto Indie szykują się do pierwszego lotu załogowego, trwają próby ich własnego statku, i ostatnio zaprezentowano ekipę wybrańców, która w tajemnicy trenowała już od dłuższego czasu.

Jak już piszę o UE, to mam szczerą nadzieję, że w czerwcu wreszcie wystartuje nowa rakieta Ariane 6. Prace nad nią trwały chyba w sumie tyle samo, co nad rakietą New Glenn, ale ... nie znajdujemy tu wielkich zmian, takich rewolucyjnych i budzących optymizm na przyszłość. Są pewne zmiany, ma mniej kosztować, ma umożliwiać zwiększenie liczby możliwych startów (do 11 rocznie), ale w dalszym ciągu pierwszy stopień na wodór i tlen, ze wspomaganiem bocznymi silnikami na paliwo stałe, średnica ładunku do 5,4 m, masa do 21,5 tony z maksymalnym wspomaganiem. Koszt startu z maksymalną nośnością szacuje się na 115 mln euro! Oczywiście ESA na pewno będzie miała ładunki do wystrzelenia, ale na wolnym rynku furory ta rakieta raczej nie zrobi. Jak się stosunki z Rosją poprawią, to ESA pewnie zacznie znowu kupować Sojuzy... 

I na koniec mała refleksja: wiem, że niestety niewielki procent ludzi interesuje się tak na serio techniką rakietową. W minionym stuleciu, w latach wyścigu kosmicznego USA - ZSRR każdy krok budził ogromne emocje, trafiał na pierwsze strony gazet, był szeroko omawiany w tygodnikach. Nie brakowało też malkontentów, np. wewnątrz Stanów Zjednoczonych, którzy krytykowali nadmierne wydatki na program Apollo - w szczytowym momencie niemal 5% amerykańskiego budżetu. W sumie na dzisiejszą wartość dolara cały program kosztował aż 175 mld USD (są też szacunki wskazujące na 200 mld). Według tych krytyków ówczesne Stany Zjednoczone miały wiele innych ważniejszych celów do inwestowania. Np. na wspieranie ubogich grup społeczeństwa. Po latach jednak ekonomiści obliczyli, że wydane pieniądze zwróciły się nawet z kilkunastokrotną przebitką! Jeśli ktoś ma wątpliwości, to proszę sobie osobiście sprawdzić, że dzisiaj lwia część amerykańskiej działalności w Kosmosie ma charakter prywatny, nawet, jeśli uwzględnimy iż ostatnio NASA coraz większą część zleca konkretne zadania firmom prywatnym, płacąc za to nieraz spore pieniądze. Każda jednak kolejna, nowa firma w tym sektorze bez większego trudu przyciąga pieniądze prywatnych inwestorów w ramach venture capital, inwestycji o wysokim ryzyku, ale także szansach na wysokie zyski w razie powodzenia. Im bardziej nowatorskie rozwiązanie, tym wyższa kapitalizacja. A w razie wpadki też na ogół znajdują się chętni do przejęcia.

Sytuacja jest tu trochę analogiczna do pierwszych zamorskich podróży z przełomu XV i XVI w. Wyprawa Kolumba została sfinansowana przez hiszpańską Koronę, ale bezpośrednich zysków Hiszpanii nie przyniosła. Dopiero po pewnym czasie przyczyniła się do rozkwitu hiszpańskiego imperium. W owych czasach zresztą połowa żaglowców wypływających w dalekie podróże nigdy nie wracała. A jeśli nawet wracały, to ze zdekompletowaną załogą. Mimo to dzięki różnym światłym arystokratom i wizjonerskim kupcom podróże oceaniczne przyniosły niebywały rozwój krajom, które się w nie zaangażowały. Smuci mnie więc fakt, że bogata i potężna Europa dzisiaj trwoni bezmyślnie swoje przewagi grzęznąc w bezsensownych sporach i walkach o dekarbonizację czy dystrybucję nielegalnych imigrantów. (Podobnie jest w Japonii, ich wytwórca wspomnianej wyżej rakiety H3 czyli firma Mitsubishi wydaje znacznie więcej komunikatów prasowych na temat wychwytywania dwutlenku węgla, niż postępach w budowie rakiet). Są w Europie mądrzy, ambitni ludzie, są nawet firmy chcące uczestniczyć w eksploracji, ale brakuje kapitałów. A właściwie to nie tyle kapitałów, bo Europa ciągle jest przecież najbogatszym (obok USA) rejonem świata, ile zwykłej woli. W Polsce ostatnio brakuje nawet chęci do zbudowania porządnego, międzynarodowego lotniska.

Granica ziemskiej atmosfery jest dzisiaj tą granicą, którą chcą przekraczać ambitni, horyzontem, za którym czeka na nas nieznane, nowe odkrycia, nowe technologie, nowe możliwości. Ale na razie, to w Europie zaczyna dominować człowiek wizjonersko opisany przez Adama Mickiewicza: "Takie widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy". Inny pisarz odkrył, że "każdy człowiek w życiu zawsze dostaje mniej, niż by chciał. Zatem ten, kto chce od życia niewiele, praktycznie nie dostaje nic". Praca w korpo, pizza, piwo, impreza w piątek i jakiś nieformalny związek to recepta na wielka przegraną.


FranioMinor
O mnie FranioMinor

Zdziwiony próbuję zrozumieć Świat z perspektywy kilku krajów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie