FranioMinor FranioMinor
277
BLOG

Katastrofa w Genui: fakty i nieprawdy na Salonie.

FranioMinor FranioMinor Polityka Obserwuj notkę 12

Genek X, jeden z czołowych pisofobów na Salonie wyemitował (brzmi to podobnie jak: zwymiotował) notkę opartą o bardzo mętną i niezbyt zgodną z rzeczywistością notatkę na WP. Nota bene to już stało się pewną manierą polskiego dziennikarstwa: bierze się na tapetę jakąś nowinkę, break news, niczego nie sprawdza, niczego nie próbuje zrozumieć, tylko wali się od razu z grubej rury w sposób opisany dawno temu w sławnej książce "Paragraf 22". Można tam znaleźć błyskotliwy sposób budowania oskarżenia wobec nie lubianego oficera: "Wczoraj podczas marszu potknął się o kamień. Jak się potknął, to pewnie wypadł z szyku. Jak wypadł z szyku, to znaczy się opuścił szeregi. Opuścił szeregi w czasie wojny? Zdezerterował!!!!. I oskarżenie gotowe.

A ponieważ mówimy o Włoszech, nie od rzeczy jest przytoczenie opinii znanego włoskiego dziennikarza (Repubblica) Federico Rampiniego. Otóż wskazuje on, iż w miarę globalizacji zanika tradycyjne dziennikarstwo, oparte o lata solidnych studiów, doświadczeń i przemyśleń. Znikają przedstawicielstwa zagraniczne, znikają korespondenci, mieszkający stale w kraju, z którego piszą, znający i rozumiejący lokalne problemy. Znikają więc rzeczowe analizy, które kiedyś pojawiały się w wydaniach sobotnio-niedzielnych, będące źródłem zweryfikowanych i ważnych faktów. Zamiast tego mamy powierzchowne teksty, bazujące bardziej na bieżących sloganach oraz rezultatach tłumacza Google. A jak do tego dołożyć nieskrywaną i wręcz patologiczną niechęć do jednej ze stron konfliktu, otwiera się pole do popisu i niczym nie skrępowanego wywijania cepem: byle mocniej, byle głośniej, byle dołożyć tym ... fobom.

Przykre jest to, że ofiary zawalenia się mostu im. Morandiego jeszcze nie zostały pochowane, być może jeszcze nie wszystkie odnaleziono, a już są wykorzystywane do bieżącej walki politycznej w Polsce.

Zacznijmy więc porządkowanie terenu. Poniżej linki do oryginalnych dokumentów:

https://drive.google.com/file/d/1zbtZOCNSFY0Dob935bCP9e6tU1mpX--p/view

https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/39200782_121993655409352_6856888401568727040_n.jpg?_nc_cat=0&oh=85b40f5ed15c451a44e7cd9e1b941299&oe=5BFABFD3

Od razu zaznaczę, że nie mam zamiaru męczyć się za darmo i tłumaczyć w całości tych tekstów. Jak ktoś nie zna języka, to może sobie zlecić tłumaczenie. Dziennikarzom z WP ani Genkowi takie tłumaczenia najwyraźniej nie były potrzebne. Swoje wiedzą...

Włochy są bardzo trudnym terenem. Wiele włoskich dróg, niekoniecznie autostrad, składa się głównie z mostów (wiaduktów) i tuneli. Stąd też jest we Włoszech zwyczaj nadawania nazw tak tunelom, jak i wiaduktom (mostom). Ten zawalony (jak już wspomniałem) nazywa się Morandi.  Budowa każdej nowej drogi (czy remont starej) oznacza więc ogromne wydatki. Tym samym zawsze muszą pojawiać się wątpliwości co do celowości takich wydatków względnie wysuwane są alternatywne projekty. Duże wydatki kuszą też do ich redukowania, nie zawsze zgodnie z zasadami sztuki i inżynierii. Nie tak dawno zawalił się wiadukt (w czasie remontu!) nad autostradą A14 (Adriatica), też były ofiary śmiertelne, ale "tylko" dwie. Tak czy owak, w pierwszej kolejności odpowiedzialny jest wykonawca, nadzór budowlany i projektant. Celowo użyłem takiej kolejności, bowiem wykonawcy często nie przestrzegają założeń projektu, a nadzór to akceptuje, byle tylko skasować forsę za podpis. Politycy tu są chyba najmniej odpowiedzialni, jeżeli już, to tylko za celowość (lub bezcelowość) danego projektu z punktu widzenia interesów społeczeństwa. Przypomnę w tym miejscu sprawę złej nawierzchni lotniska Modlin i tłumaczenie Marszałka Struzika, iż to nie on mieszał beton. (Skądinąd słusznie, ale podstawowe pytanie brzmi: po kiego w ogóle to lotnisko w tym akurat miejscu). Albo sprawę zawalenia się hal targowych w Katowicach i próby wmieszania w to PiS.

Mimo dość dobrej znajomości Włoch i języka włoskiego nie będę się silił na wykład kto i po co w tej sprawie się wypowiadał. Tu bowiem potrzebny jest elaborat na kilkaset stron albo klepanie banałów. To ostatnie zostawiam Salonowym "gwiazdom" w rodzaju Genek Z czy Kubusiów i innych znawców omnipotentnych.

Ruch No Gronda (Comitato no Gronda) był (bo już nie istnieje!) przeciwnikiem budowy alternatywnej dla mostu Morandiego trasy. Głównie ze względu na ogromne koszty tego przedsięwzięcia. A że posiłkował się deklaracjami zarządcy Mostu czyli Autostade d'Italia, to już odpowiedzialność spada na Autostrady i ich inżynierów, a nie na społeczników mających na uwadze inne, równie ich zdaniem, palące potrzeby. Takie oficjalne zapewnienie o dobrym stanie Mostu padło w trakcie specjalnej debaty w roku 2009. Budowa obwodnicy Gronda (stąd nazwa Ruchu "No Gronda") miało pochłonąć 5 miliardów euro. Według dzisiejszego kursu 21,5 mld złotych. Kwota porównywalna z programem 500+. Dług Włoch zbliża się do wysokości (a może już i przekroczył ten próg) 2 400 mld euro. Słownie: dziesięć bilionów trzysta miliardów złotych polskich.

Zawalenie się mostu, śmierć dziesiątków niewinnych ludzi jest wielką tragedią. Ale zostawmy jej wyjaśnianie włoskim władzom i włoskiej prokuraturze. Korzystanie z okazji aby dowalić PiS-owi to nic innego jak taniec na grobach, granie trumnami i inne podobne określenia, którymi tak chętnie szafowano po 10 kwietnia.

Ale prawdziwą katastrofą dla Włoch jest wspomniany wyżej dług publiczny. Do którego "rozwoju" nie przyczynili się obecni "populiści", ale jak najbardziej euroentuzjaści, jak Romano Prodi (zwolennik wprowadzenia euro), Mario Monti (europejczyk całą gębą, przy emeryturze łącznie ponad 28 tys. euro miesięcznie) czy inni. Z tej pułapki długu praktycznie nie ma dobrego wyjścia. Tak naprawdę to nie ma chyba żadnego wyjścia. Prędzej lub później włoska gospodarka musi się zawalić. A ofiar, i to śmiertelnych, będzie dużo, dużo więcej.

A my, w dalekim kraju, możemy się za nich pomodlić.


FranioMinor
O mnie FranioMinor

Zdziwiony próbuję zrozumieć Świat z perspektywy kilku krajów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka