mnie nie dziwi. RP sekowana od momentu ostatnich wyborów parlamentarnych w 2015 roku przez KE na wielu płaszczyznach - mowa o tych obszarach , w których wybrany w ważnych wyborach rząd próbuje unormować funkcjonowanie organów i instytucji w RP, a działanie takie narusza istotne interesy beneficjentów naszej tranzycji systemowej z 1989, którzy w obronie tychże interesów szukają pomocy u technokratów w Brukseli musiał w końcu doprowadzić do zwarcia między RP a Brukselą vulgo Niemcami. Powiedzmy sobie szczerze przełożenie na funkcjonowanie aparatu EU w tym KE ma nie kto inny tylko Niemcy, to z Berlina płyną dyrektywy i wytyczne jakimi ważkimi sprawami ma się zajmować KE ( reszta regulacji unijnych to didaskalia i radosna twórczość zblazowanych eurotechnokratów ).
Niemcy już od dłuższego czasu ( od momentu zjednoczenia ) poczuły się na tyle silnie, że zakończyły politykę swej ekspiacji za II Wojnę Światową. Słowo ekspiacja jest może niefortunne, jeśli człowiek choćby się zapoznał jak został osądzony za zbrodnie wojenne kat Powstania Warszawskiego Heinrich Friedrich Reinefarth. Pod tym względem Żydzi byli od nas zdecydowanie lepsi , bo mieli Mosad i Centrum Szymona Wiesenthala, ale cóż oni byli wolnym krajem od momentu powstania Izraela , a my...
Wracając do leitmotive'u niniejszej notki vulgo reparacji niemieckich dla RP za II WŚ, nie mam zamiaru analizować ich zasadności, aspektu prawnego etc. , natomiast chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów podniesienia tego problemu przez Polskę. Otóż może ( tryb przypuszczający , a nie orzekający ) to spowodować wyhamowanie polityki sekowania RP przez Brukselę , a precyzyjniej przez KE i jej przedstawicieli chociażby w osobie Fransa Timmermansa. Oczywiście efekt byłby zdecydowanie lepszy gdyby wszystkie siły polityczne nad Wisłą mówiły w tym temacie jednym głosem, ale na to nie ma co liczyć. Drugim aspektem jest przypomnienie światu kto tu był oprawcą, katem, a kto ofiarą vulgo - zdezawuowanie świadomie prowadzonej polityki Niemiec - ucieczki od odpowiedzialności , i suflowaniu światu , ze to Niemcy były ofiarą działań II WŚ ,czy kwestii tzw. Wypędzonych, a w wymiarze przekazu zadanie kłamu takim przedsięwzięciom w sferze kultury jak chociażby serial "Nasze matki, nasi ojcowie". Wreszcie byłby to też niezły bat na wszelkie świadome używanie terminologii o "polskich obozach koncentracyjnych" - vide casus używania "polskie obozy śmierci" w podręcznikach szkolnych w obecnych Niemczech.
Nie używam słowa szantaż, ale jest to swego rodzaju forma obrony, bo jako kraj o zdecydowanie mniejszym potencjale ekonomicznym ( to się w końcu dziś przekłada na pozycję i siłę danego państwa na arenie międzynarodowej ) nie mamy żadnych instrumentów politycznych by przeciwstawić się zmasowanemu atakowi brukselskich eurotechnokratów ( pośrednio Niemców - nie wszystkich zaznaczam, bo nad Łabą , Renem i Szprewą coraz częściej słychać i głosy rozsądku by odstąpić od sekowania Polski ) na nasz kraj. Nie sądzę, aby moglibyśmy coś wskórać w kwestii uzyskania materialnej rekompensaty za krzywdy ( eufemizm ) ze strony Niemiec, ale przyglądajmy się jak będzie procedowany wniosek złożony przez Grecję o reperacje wojenne w stosunku do Niemców, by nie popełnić błędów przy składaniu naszego.