fraxinus fraxinus
303
BLOG

Andrzej Wajda udzielił wywiadu … Onetowi

fraxinus fraxinus Kultura Obserwuj notkę 3

Dlaczego twórca filmów, które onetowy rozmówca zalicza słusznie do dóbr narodowych zgadza się na wywiad w miejscu, gdzie lądują autorytety odhaczone od mównicy dla mas ? Albo postawmy pytanie bardziej wprost : Jeśli to, co Wajda ma do powiedzenia jest istotne, to dlaczego nie znalazł poważniejszego miejsca aby się tym z narodem podzielić ?

Nie to, abym odmawiał Onetowi wszelakiej powagi, w końcu sam znalazłem tam ten wywiad, ale jest kilka miejsc poważniejszych i mniej naznaczonych kapłańskim znamieniem bożka antypisa. Są jeszcze w Polsce agory skąd głos roznosi się szerzej a słuchacz przyjmuje pierwsze przesłanie bez uprzedzeń. I tym samym bardziej odpowiednich do tego, aby mistrz się wypowiedział. I mistrz to doskonale wie i rozumie. On te miejsca zna. Skoro wypowiedział się dla Onetu, to znaczy, że sam wpisuje się w przekaz spolaryzowany, wykrzywiony podwójnie, zarówno u nadawcy jak u odbiorcy. Pytam się, po co to Wajdzie potrzebne ? Czy na tym zyskuje jego wizerunek jako uznanego twórcy filmowego ? A może zyskuje na tym jego postać intelektualisty wrażliwego i zaangażowanego społecznie, nieobojętnego politycznie uczestnika życia narodowego ? Tak, narodowego, nie obywatelskiego, bo Wajda sam się w ten sposób oświetla, cały wywiad koncentruje się na pojęciu narodu i odniesienia do spraw narodowych.

Moim zdaniem, w obydwu kwestiach Wajda traci na tym, że nie znalazło się dla przekazu inne miejsce. I musi tracić, bo wywiad w poważnym miesięczniku, czy nawet w mniej poważnym tygodniku z tak zwanych opiniotwórczych nie obroniłby się ani chwili. Argumenty ideologiczne, jakimi posługuje się Wajda nie są godne nawet challengera wojującego prowokacją o miejsce na obrzeżach elit, co dopiero uznanego mistrza i autorytetu. Ten przekaz jest dokładnie dobrany do miejsca. I oczywiście nie pochodzi od samego Wajdy. Nie mogę uwierzyć ani przez chwilę, że to Andrzej Wajda sam, własnym wysiłkiem intelektualnym doszedł do choćby takiego wniosku, że „prawdziwe kino narodowe nie boi się innych”. I to ma być w kontrze do ostatniej dyskusji o kinie narodowym. Bo widocznie gotuje nam się kino karmione strachem przed innymi narodami, kulturami, odbiorcami. A w żadnym razie nie kino wyzbyte fałszywego wstydu, niezasłużonej winy, godnej miary w odniesieniu do historii własnej i uniwersalnej. I on to, nasz mistrz dostrzegł i ostrzega nas przed kierowaniem się strachem czy też może gorzej, przed wywoływaniem widma strachu. Podczas, gdy to właśnie doszli do władzy ci, którzy od lat nawołują do wyjścia z bojaźni i do potraktowania własnej historii bez wstydu. No dzięki mistrzu, słusznie prawisz, ale spóźniłeś się jakieś kilkadziesiąt lat ze swoim objawieniem. No i przede wszystkim, zastanów się, do kogo to mówisz ?

Albo taki rodzynek w rozmowie o „Kanale”, że ważniejsza od barykad w Powstaniu Warszawskim była jego klęska. Naprawdę, niczego nie zmyślam, takie słowa Wajdy tam widnieją, zobaczcie sami. Skoro ja mogłem, to wy też, nikomu korona z głowy nie spadnie.

I tak oto zrodził się prekursor szkoły polskiej w kinie. Bo ważniejsza od barykad była klęska Powstania, o klęsce zatem widzianej z kanałów nakręcił Wajda dzieło zamiast pokazywać, to co każdy chciałby zobaczyć, walkę bohaterską na barykadach ulicznych, czyli to co nudne, powszednie i nieciekawe jak polskie przedwojenne komercyjne kino. „Kanał” na tym wyborze artystycznym niewątpliwie zyskał a odrzucenie banalnie oczywistej drogi ku górze z ogniem i dymem na rzecz spływania z nurtem ścieków było odważne. I artystycznie trafne.

Tak jakby Wajda miał rzeczywiście nieograniczony wybór w tym, co o Powstaniu mógł w tym czasie nakręcić i cały sukces filmu leży w genialnym wyborze autora a u jego podstaw jakże dojrzała i wielka myśl polityczna o tym, co w Powstaniu było najważniejsze.

Daleki jestem od tego, żeby insynuować, iż na sukces tego niewątpliwie cennego filmu, artystycznych zabiegów reżysera i scenarzysty złożył się też zamordyzm czasów komuny. Byłoby to wielce niesprawiedliwe wobec Wajdy, który potrafił w takich warunkach skomponować coś, co zawsze przebijało się przez gorset cenzury.

I tutaj muszę przyznać się, że czytając ten wywiad na Onecie dowiedziałem się czegoś istotnego. Za każdym razem, gdy oglądałem końcową scenę z zakratowanym ujściem kanału do Wisły, przez które widać spokojny świat po praskiej stronie, z domami zamiast ruin, ani razu nie zrozumiałem prawdziwego przesłania mistrza. Widziałem pierwsze światło filmu w ostatniej scenie jako gorzką, bo pozostawiająca bohatera bez nadziei ale jednak pociechę dla widza. Nie lubiłem Wajdy za ten koniec, w swoim ograniczeniu umysłowym posądzałem go wręcz o to, że chce mi sprzedać światło idące ze wschodu. Beznadzieja nieuniknionej, dramatycznej (a jak się teraz okazuje najważniejszej) klęski Powstania i nadzieja w nadchodzącym ustroju. Aż tak głupi to ja nie byłem by to połknąć. Ale, powtarzam, w ograniczeniu umysłowym nie dostrzegłem, że to był wielki i jakże odważny zarzut w stronę Armii Czerwonej, która tam właśnie ukryta za praskimi domami czekała patrząc spokojnie aż to co w Powstaniu najważniejsze, czyli jego klęska, dokona się. Dobrze ukryta i bezczynna, bo przecież przez kraty kanału jej nie widać ani też nie słychać odgłosu katiuszy ni pepesz. Tylko światło i cisza.

Wajda co prawda dokument z Jeziorańskim nakręcił dużo później, ale sugeruje, że wiedzę o tym, że „decyzja o rozpoczęciu powstania nie była podbudowana żadną wiedzą polityczną ani wojskową” miał zawsze. I o tym, co w Powstaniu było najważniejsze.

A ja pozwolę sobie z mistrzem polemizować. W heroicznych zrywach znanych w historii wielu narodów, wcale nie klęska tych, zakończonych niewodzeniem była najważniejsza. Najważniejsze właśnie było za każdym razem heroiczne poświęcenie i wiara w jego sens, obca chłodnej kalkulacji z perspektywy czasu. Nie da się zmienić młodych ludzi w kwiecie życia poświęcających wszystko w imię wartości jakie wynieśli z domu i ze szkoły w oportunistów, którzy powinni jak super-kalkulatory NASA potrafić przewidzieć możliwość klęski i zaniechać walki czy marzenia o honorowej i godnej wolności. Nawet gdyby Wajda nakręcił o tym jeszcze dziesięć filmów a w awangardowym przekazie artystycznym posunął się jeszcze dalej niż w „Kanale”, nie da się usunąć z kultury zarówno wywodzącej się z cywilizacji europejskiej jak też innych pozytywnego mitu heroizmu. I choć to jest zupełnie inny temat oraz odrębna dyskusja, przesłanki racjonalne jakimi powinni się kierować dowódcy AK nie zmieniają w żaden sposób wagi bohaterstwa powstańców. To są zupełnie odrębne sprawy i taka ściemę propagandową można próbować sprzedawać tylko na Onecie.

Pozostaje jednak pytanie, po co to jest potrzebne Wajdzie ? Pytanie retoryczne, ani przez chwilę nie wierzę aby to był jego własny przekaz, stworzony autentyczną potrzebą podzielenia się. Jest to oczywiście propagandowe posłużenie się Wajdą w wojnie ideologicznej z narodowymi ambicjami. Skierowane do najmniej myślących. Nie dostrzegających nawet tego, że polskie spojrzenie na własna historię bez kompleksów może odwoływać się tylko do wielkości i chwały tworów państwowych wielonarodowych. Bo jednonarodowa Polska to przecież dzieło Stalina.

 

fraxinus
O mnie fraxinus

Lubię filozofować.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura