Free Your Mind Free Your Mind
158
BLOG

O stygmatyzacji

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 94

Prof. Safjan w "Newsweeku" twierdzi, że jakakolwiek dezubekizacja nie ma sensu "po 20 latach", a nawet wiąże się ze stygmatyzacją społeczną. Doszliśmy więc do tego, że szambo, w które wbito fundamenty III RP, widziane jest jako nie tylko budowlana, ale i historyczna konieczność.

Jak pamiętamy, najpierw dekomunizację zapowiadał Wałęsa, który jej próbę wprowadzenia osobiście powstrzymał. Potem jakąś formę dekomunizacji miało zapewnić powstanie IPN-u, ale na jego czele posadzono prof. Kieresa, który sprawił, że część materiałów dotyczacych rozmaitych autorytetów znalazła się w katalogu zastrzeżonym. O dekomunizacji mówił też PiS, ale jego ustawę w tej materii "zmiażdżył" Trybunał Konstytucyjny. No i niedawno PO - jeszcze nie tak dawno postulująca "pełne otwarcie archiwów" - dorzuciła kamyczek do tej układanki, stwierdzając, że lustracja to nie jest żaden poważny problem. W ten sposób faktycznie minęło 20 lat "i nic", poza tym, że z rąk rozmaitych ubekizatorów naprawdę zginęło trochę ludzi, dzięki ubekizatorom mnóstwo ludzi na stałe wyjechało z Polski lub przeżyło większość życia w peerelowskiej nędzy.

Safjan, jak wielu jemu podobnych bystrookich intelektualistów, którzy zawsze widzą rzeczywistość szerokopasmowo, panoramicznie, z całym spektrum kolorów (a nie jak buce - "biało-czarno") i tym razem na potrzeby udowodnienia, że oczyszczenie Polski z ubekizatorów to mrzonka, konstruuje obraz z S. Brzozowskim w tle, który to myśliciel posądzany był swego czasu bezposdstawnie jak się potem okazało, o współpracę z carską ochraną, co zaowocowało, zdaniem Safjana, m.in. tym, że

"Zmarł w opuszczeniu, skrajnej biedzie i bez czyjegokolwiek wsparcia."

Safjan rysuje więc analogię tak:

"O dramacie Brzozowskiego myślę często nie dlatego, że mieszkałem przez wiele miesięcy w Trespiano i byłem częstym gościem na cmentarzu. Wracam myślą do tego tragicznego losu także dlatego, że nie mogę się uwolnić od niepokoju o to, że nasze dotychczasowe doświadczenia nie stały się przestrogą dla orędowników rozprawienia się z fantomami minionych czasów w sposób jednoznaczny i ostateczny. Znowu słyszymy, że skoro osławiony "imposybilizm" Trybunału Konstytucyjnego nie pozwala na to, żeby wykorzenić ze zdrowej tkanki naszego społeczeństwa elementy podejrzane, obciążone stygmatem kolaboracji z komunizmem, to jedynym wyjściem staje się wpisanie do konstytucji odpowiednich zmian w sprawie "dezubekizacji"."

(http://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=25818

Jak to zwykle bywa w takim obrazowym myśleniu, tam gdzie z jednej strony jakaś metafora pasuje, tam z drugiej się zaczyna sypać. Pomijam już to, że porównywanie Brzozowskiego z ubekizatorami jest poważnym nadużyciem, nie tylko semantycznym, ale i historycznym. Zwracam Państwa uwagę na coś innego. Pech bowiem chce, że ubekizatorzy dożywają swoich sędziwych lat opływając w dostatki, otoczeni splendorem, a nawet pokazując się na rozmaitych salonach jako "ludzie honoru" czy inne "pomnikowe postaci". Mówienie więc, że dezubekizacja mogłaby spowodować czyjeś, powiedzmy, "wykluczenie", "nędzę" i "zapomnienie", to jakaś gruba przesada. Mimo to, Safjan twierdzi:

"Przyjęcie w 20 lat po upadku totalitarnego systemu rozwiązania prawnego wykluczającego wielotysięczną kategorię obywateli RP z kręgu praw politycznych wydaje się, najdelikatniej mówiąc, tyleż radykalne, co zdumiewające. Rozumieć należy, że chodzi tu właśnie o to, aby pozbyć się zbędnego balastu ograniczeń i proceduralnych barier, które w wyniku kolejnych orzeczeń Trybunału stawały się trudne do przekroczenia przez praktyków życia politycznego. Dowodzenie prawdy i ustalanie winy jest wszak zabiegiem trudnym, a tymczasem prawda jest zawarta w odpowiednich archiwach. Jest więc kwestią dobrej woli i politycznej odwagi, aby ją wreszcie ujawnić światu, wyprowadzić z niej stosowne wnioski - także w sferze praw politycznych obywateli i konstrukcji służby publicznej. Korzystanie z nich nie powinno być wszak powszechnym obywatelskim atrybutem, ale ograniczonym przywilejem dla osób godnych."

Nie mam pojęcia, co mogłoby być zdumiewające w przeprowadzaniu dezubekizacji (traktuję to pojęcie równie nieostro, jak Safjan, ale generalnie wiemy chyba, o co chodzi) nawet po 20 latach. Tym razem ja się posłużę metaforą. Albo bowiem chce się, pomieszkując w jakiejś kamienicy, dokonać remontu, albo nie. Można uważać, że remont nie jest potrzebny, bo kamienica jako tako się trzyma i nawet grzyba wspinającego się po ścianach można zakryć tapetą. Wcześniej czy później jednak można się narazić na to, że oderwie się balkon, albo runie któraś ze ścian. Możemy więc nie zauważać problemów - w tym zresztą wielu przedstawicieli i establishmentu, i rozmaitych salonów w Polsce jest wyspecjalizowanych - musimy jednak pamiętać, że od samego niezauważania problemy nie znikają.

Opowiadanie z kolei o jakiejś stygmatyzacji ludzi, którzy mówiąc nieco mniej ezopowym językiem, po prostu wysługiwali się systemowi przemocy i czerpali z tego profity nie tylko za komunizmu, ale i za postkomunizmu (co jest największym skandalem III RP - za uwłaszczanie nomenklatury wielu polityków powinno zwyczajnie siedzieć) to jakieś kompletne pomieszanie pojęć. Jeśli stygmatyzacja to piętnowanie, to kto jak kto, ale właśnie ubekizatorzy NIGDY w Polsce po 1989 r. NIE ZOSTALI NAPIĘTNOWANI. Właśnie żadnej stygmatyzacji ubekizatorów NIE BYŁO, natomiast zachodził proces zgoła odwrotnotny - stygmatyzowano antykomunistów, w czym z początku prym brało środowisko Michnika, a potem, powtarzając, jak za panią matką, zaczęły brać udział inne "oświecone elity". Nie trzeba chyba przypominać słynnych haseł Michnika i jego uczniów (vel wyznawców) o "odp...laniu się od "Generała"", "ludziach honoru", ale też "pokojowej rewolucji", "bezkrwawym przejściu z jednego ustroju do drugiego" etc. Wbijano Polakom do głowy, że nie tylko nie ma komunistów, ale i nawet nie było. Co więcej, co rusz się okazywało, że w każdym środowisku postmarksistowskim była cała dryżuna Wallendrodów, którzy zmieniali system od środka, w PZPR-ze było więcej "zwykłych, poczciwych ludzi" niż aparatczyków, w komunistycznych mediach pracowali raptem "zwykli dziennikarze i publicyści" (tzw. znakomite pióra), nawet esbecja - pomijając jakieś skrajne przypadki (ale to dawno i właściwie na UB, a i to nieprawda) - to byli ludzie fachowo walczący z przestępczością i zagrożeniami porządku publicznego (tu zwykle przypominano, jak niewielka przestępczość była za komuny).

Słowem, kreślono obraz komunistycznego kraju, jakby oprawcy komunistyczni (i ich sługusy) stanowili gatunek nie tylko wymierający, co wymarły. Ciężko było znaleźć po 1989 r. kogoś, kto by mówił (no, może poza Urbanem i Schaffem), że celowo zwalczał wystąpienia przeciwko systemowi, że dobrze było tak jak było, że świadomie popierał dominację ZSSR nad Polską, że komunizm prowadził do doskonałego porządku społecznego. Nagle zatem okazało się, że budowniczowie "Ludowej ojczyzny" zapadli się pod ziemię, wobec tego antykomunizm stał się postawą nie tylko anachroniczną, co społecznie szkodliwą. Antykomunistów zaczęto od razu przedstawiać jako paranoików, niemalże ludzi chcących strzelać do przypadkowych przechodniów. Skoro wszak nie było komunistów, to na kogo "polowali" antykomuniści? I ten wzorzec przedstawiania wizji oczyszczania polskiego państwa pozostał do dziś. Logika tego rozumowania postkomunistów jest dość prosta: jeśli nie ma "oprawców", to "poszukiwanie oprawców" jest zajęciem, któremu należy się bezwzględnie przeciwstawiać. Ten typ myślenia prezentuje także Safjan.

Podpiera się on jeszcze założeniem, że prawda może być zamazana, skomplikowana, trudna do jednoznacznego ustalenia. Kto wie? Ale w takim razie kazdy poważniejszy proces karny należałoby prowadzić w nieskończoność, bo prawda może okazać się mirażem.

"Za kilka dni jadę znowu do Florencji i będę znowu pił kawę na Piazza Della
Repubblica u Paszkowskiego. Wróci cień Stanisława Brzozowskiego siedzącego w osamotnieniu w kącie sali - sylwetka poeta polacco, oczekującego na to, aby zamiast prawdy archiwów zwyciężyła prawda o człowieku. Spoglądającego przenikliwym okiem w przyszłość i przestrzegającego rodaków przed niebezpieczeństwem fascynacji uproszczoną wersją świata, w którym wszystko jest zawsze jasne i oczywiste, a w którym nie zawsze jednak chciałoby się żyć"
,

pisze, kończąc swój felieton. Łza się w oku kręci: prawda archiwów przeciwko prawdzie o człowieku. Antynomia postkomunizmu, można powiedzieć. Fałszywa i dość łatwa do rozwiązania, gdyby się dysponowało wolą rzeczywistego budowania nowego państwa, a nie potiomkinowskiej Polski 2.  

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka