Ludzie, którzy posiedli moc..
Wśród ludzi można wyróżnić takich bardziej przeciętnych, oraz takich którzy posiedli jakąś moc. Ci – umownie - „przeciętni” są niczym biały Opel Corsa z silnikiem 1,2. bez klimy i ABS. Są, płacą podatki, żyją, ale nikt ich zdjęć nie wiesza sobie nad łóżkiem. No bo żaden szesnastolatek nie myśli, „jak zacznę już dobrze zarabiać to kupię Opla Corsa 1,2 i będę podróżował po europie. Albo wystartuję w rajdach.” W przeciwieństwie do Renalult Megane, Opel Corsa 1,2 w kolorze białym nie budzi emocji estetycznych, ani żadnych innych. On po prostu jest...
Ci którzy posiedli moc też są różni. Ot znam faceta który posiadł moc wbijania innym szpikulców w serce. Tym szpikulcem może być mail, jakieś słowo, spojrzenie. Po takim „szpikulcu” nad ludźmi nadwrażliwymi zamyka się niebo a bzy tracą zapach na wiele tygodni. Te szpikulce to taki lek na kompleksy. Lek, który pogrąża go w przerażającej samotności.
Znam też kogoś kto posiadł moc wypełniania przestrzeni, ścian, podłóg, ludzi i powietrza swym chorym neurotyzmem. Jak taki transformator energetyczny, który złowrogo buczy i nie wiadomo kiedy zaiskrzy lub eksploduje. On buczy a ze ścian odpada tynk. On buczy a z ludzi wokół odpada entuzjazm i chęć do działania....
Ale żeby nie było, że moce są tylko takie.
Znam kogoś kto posiadł moc inspirowania. Po spotkaniu z nim zapalam się do nowych pomysłów i koncepcji albo siedzę 4 tygodnie na YouTube i wyszukuję tematyczne filmy o współczesnej architekturze. Słowem, moc może być różna. Bierze się z takiego a nie innego wychowania lub właśnie z braku wychowania. A czemu o tym piszę? Bo dziś na spacerze przypomniała mi się moja Babcia. Była właścicielka Majątku Ziemskiego Góraj (zdjęcie górne), osoba harda i pogodna. Było to wiele lat temu.

Babcia miała 75 lat, i przewracając się złamała sobie główkę kości udowej. Pojechała do szpitala, a jako żona lekarza była traktowana z pewną estymą.
Szpital – jeszcze komunistyczny – wyglądał jak połączenie prowincjonalnej ubojni z zakładem psychiatrycznym. Wszędzie brud, smród i szczypiący w oczy zapach lizolu. A był to czas, kiedy na amerykańskich filmach lekarze w sterylnych fartuchach ganiali z pagerami, a koło łóżek ich pacjentów stały aparaty, które robiły Pim! Pim! Pim!
Już na sam widok tego warszawskiego szpitala, zdrowy i silny mężczyzna – taki w stylu bohaterów powieści Jacka Londona - umierał po tygodniu, a jeśli nawet nie umarł to żył dalej – z żółtaczką typu B, której tam się niechybnie nabawił.
Chirurg powiedział Babci co i jak, no i to, że są dwie endoprotezy – tańsza ceramiczna, która wystarczy na co najmniej 8 lat i molibdenowa – dużo droższa , która wystarczy na całe długie życie. No ale z racji wieku (75) Babci założą tę tańszą. Czyli ceramiczną.
Do tej pory pamiętam minę lekarza, kiedy Babcia zapytała go?
Czy Pan jest idiotą?
To znaczy że będzie mnie Pan co 8 lat kroił żeby wymienić mi to coś w biodrze?
To jakiś absurd!
Po czym skierowała się do mnie i powiedziała;
Jak widzisz wnusiu, teraz studia może skończyć naprawdę każdy z ulicy...
Awantura była straszliwa, a skończyła się tym, że Babcia powiedziała jaką endoprotezę chce, i..... sama zapłaciła za swoją operację.
Po trzech dniach od operacji (po trzech dniach!!) odwiedziłem Babcię w jej mieszkanku. Spodziewałem się znaleźć jęczącą staruszkę w przepoconych betach.
A dodam, że cały dzień jeździłem po Warszawie i i szukałem dla niej specjalnych uchwytów dla ludzi niepełnosprawnych. Uchwytów do łazienki i pod prysznic, które montuje się na ścianach.
Babcia zaś przyjęła mnie w idealnie czystym mieszkaniu. Ubrana była w brązową garsonkę i skromną bursztynową biżuterię. Siedziała przy swoim secesyjnym stole i coś układała. Kiedy wszedłem wstała (!!) i podpierając się drżącą z wysiłku ręką o stół zapytała; „Witaj! Jak się cieszę, że przyjechałeś. Zrobić ci pysznej kawki? Ty przecież tak lubisz kawkę..”
Osłupiałem, bo wtedy właśnie, w krótkim momencie olśnienia, zrozumiałem co cechuje takich pełnokrwistych ludzi - moc. Babcia posiadła bowiem moc. Moc życia!
Babcia Wanda żyła jeszcze wiele wiele lat, podróżując, i ciesząc się życiem(zdjęcie dolne). Czasem tylko, zimą, nosiła elegancką laseczkę. Urocze było kiedy to siadała na wysokim barowym stołku w pizzerii pełnej młodych ludzi i mówiła np. „O! Pizza Neapolitana! Nigdy takiej nie jadłam, musimy jej spróbować! No i kawę dla wnusia, bo to mój wnuk, przystojny prawda? No a dla mnie proszę pyszną Coca Colę. Nie wiem z czego ją robią, ale jest pyszna!”
Babcia zgasła tak jak żyła. Pewnego dnia powiedziała po prostu:
„Kochani, jestem już znużona tym życiem”.
Nikt nie traktował tego na poważnie. Dla nas była wieczna.
A Babcia posprzątała swój pokój i poszła do Szpitala Bielańskiego na proste badania.
Byłem przy niej, ale ona już myślała o swojej kolejnej podróży.
Po dwóch dniach, w pełni świadoma, spokojnie odeszła...
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości