Piętnaście lat temu Podwarszawski Izabelin dopiero raczkował. Królowały postawione w bezładzie drewniane domki z lat 40 i 50, oraz parę domów nowszych. Piękny drewniany domek stał Vis a vis mojego domu, a jego weseli lokatorzy – żaden tam margines –w soboty palili ogniska i muzykowali.
Można nawet powiedzieć, że byli prekursorami grilowo – discopolowego modelu spędzania wolnego czasu, jaki miał dopiero nadejść za lat kilka.
Teraz w miejscu zielonego domku – samowolki budowlanej, stoją dwa betonowe bunkry przeciwatomowe z ośmioma wyrzutniami rakiet SS-20 w środku. Wojskowy architekt dla niepoznaki, nieporadnie ucharakteryzował te silosy na betonowy bliźniak. Przynajmniej tak właśnie to wygląda od strony estetycznej.
Ale 15 lat temu było tu jeszcze spokojnie, cicho, skromnie i klimatycznie.
W tamtych czasach niesymetryczny dwu spadzisty dach w nowym domu był pewnego rodzaju ekstrawagancją o której się rozmawiało.
I w tamtych skromnych czasach, „z nikąd” pojawił się ON.Ekscentryk pędzący w srebrnym kabriolecie, który nawet zimą nie zamykał dachu. Skórzana kurtka pilotka, siwe włosy, nieodgadniony wyraz twarzy, pomalowane kolorowe paznokcie.
W krótkim cyklu budowlanym postawił przy głównej drodze domek z bajki. Bajkowy, lekki, duży ale finezyjny. Piękna ażurowa wieżyczka nadawała mu nierzeczywisty charakter. Każdy detal był wysmakowany i nieprzypadkowy. Czerwone dachówki i lekkie drewniane okna o ogromnej powierzchni czyniły z niego piękną, niemal nierzeczywistą scenografię z filmów Disneya. Ten pałacyk z bajki został otoczony soczystym ogrodem i obramowany kutym ogrodzeniem. To wszystko samo w sobie już stanowiło dzieło sztuki.
Ale to jeszcze nic....
Najważniejsze miało dopiero nadejść. Po wybudowaniu dom pozostał niezamieszkały, choć można powiedzieć, że żył swoim życiem. Ten cudowny dom posiadał setki dyskretnych punktów oświetleniowych, które rozświetlały go w sposób subtelny i jednorodny. Setki żarówek rozświetlających go całą dobę! Mało tego, po zaniku napięcia, domek po chwili rozświetlał się ponownie, czyli niechybnie miał w piwnicach własne generatory. Piękne spokojne światło rozświetlało i w dzień i w nocy całe jego wnętrze i ogród. Dziesiątki stylowych latarni na każdym z murowanych słupków ogrodzeniowych wyznaczały granice tego bajkowego zjawiska.
W oknach były jedynie delikatne tiulowe firanki, które nie stanowiły bariery dla wzroku, a tylko cudownie zmiękczały obraz.Wnętrze zaś było szlachetnie puste.
Nawet w najtęższe mrozy, ażurowe drzwi na taras pozostawały szeroko otwarte, a na tarasie stał wielki wiklinowy fotel na którym leżał jedwabny szal.
Nad wszystkim czuwała dyskretna ochrona, o której wiedzieliśmy, że jest, choć nikt nigdy jej nie widział.
Pewnej mroźnej nocy stałem ze swoją dziewczyną przed ogrodzeniem tego nierzeczywistego zjawiska i napawaliśmy się jego rozpustnym pięknem w czystej formie. Trzymałem w dłoni jej drobną dłoń i pamiętam, że pomimo siarczystego mrozu nie mogliśmy odejść. Nasze prostackie umysły przyzwyczajone do dyktatu 40 – watowej żarówki w „stołowym” i małych okien dodatkowo ocieplanych na zimę watą układaną między oknami w zdobne fale, zostały nagle porażone.
To uczucie pamiętam do tej pory.
Cudowna Uczta Babette...
Ekscentryk zajeżdżał na pocztę w Izabelinie raz na pół roku - niezależnie od pogody – odkrytym mercedesem koloru srebrnego, i płacił rachunki za energię elektryczną i gaz. Wielotysięczne rachunki, o których krążyły legendy.
Zastanawialiśmy się czasem we wsi, „kiedy też mu się znudzi”?.....
Dom stał całodobowo rozświetlony setkami lamp, sterylnie czysty,w pewnym sensie niezamieszkany, ogrzany i otwarty pięć lat. A teraz? Pałacyk Królewny śnieżki jak intensywnie żył tak intensywnie odchodzi. Byłem tam kilka dni temu i widok jest smutny. Agonia, można by rzec.

Teraz w Izabelinie króluje już inny styl. Styl dyskretnych willi poukrywanych w lesie. Królestwo płyty gipsowo kartonowej i wykończeniówki – obowiunzkowo – z polerowanej stali nierdzewnej. Wille swych wnętrzach kryją Volwa XC 90, BMW X5 czy niezwykle gustowne Mercedesy ML... W lokalnym sklepiku szeleszczą karty kredytowe, a na stacji Auto Port stoją samochodziki - zabawki po kilkaset PLN. Stoją tak, żeby zapracowani ojcowie mogli wyjść z twarzą, gdy w ostatniej chwili przypomną sobie o urodzinach synka. Ale niech sobie spokojnie żyją i w spokoju pracują. W końcu to oni, ofiarni i pracowici, w większości zasilają Skarb Państwa swoimi podatkami.
Tylko czemu żaden z nich nie jeździ w październiku do pracy czerwonym MG Cabrio?
Pewnie dlatego „bo za zimno”.
A Polska to jeszcze nie klimat na kabriolety i śniade uda uśmiechniętych, dojrzałych kobiet.
Tak czy inaczej, jestem Ci wdzięczny Panie Nieznajomy, za ten cudowny festiwal architektury, światła i ciepła.
To była najprawdziwsza Uczta Babette.....
frycz.pl
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości