Właśnie w naszej wsi zamknięto (zbankrutował?) ładny nowy sklep.
Historia jakich wiele, ale ta jest ciekawa.
Otóż kiedy ten sklep się otwierał to wraz z kolegą właśnie przygotowywaliśmy dla Klienta szkolenie z Blue Ocean. Czyli w skrócie – tego jak zabłysnąć na rynku. Przeciwieństwem Blue Ocean jest Red Ocean, czyli jak utonąć, no chyba że działa się w warunkach semi – monopolu. Tak jak np. nasi trzej operatorzy telekomunikacyjni, którzy podzielili pomiędzy siebie rynek, mają po 33% i wszystko gdzieś! Ale mały sklepik? No właśnie, nie taki mały, duży w zasadzie, długi, w miarę ustawny z elegancką elewacją i mało dogodnym, ale dużym parkingiem.
Pamiętam jak dziś, przyjechałem do kumpla i mówię: Nie dasz wiary, ale dziś otworzył się sklep, który nawet nie wie że zbankrutuje! Ciekawe nie? Wyobraź sobie, że ktoś zrobił sklep doskonale zgodny z Red Ocean!! Zbankrutuje, choć jeszcze o tym nie wie, bo ma to w genach! Ciekawe co nie? Zrób mi kawy.."
No i zaczęliśmy analizować co i jak jest z tym sklepem.
Po pierwsze; w sklepie rządzili merczowie, czyli handlowcy dostawców.
Ci wszyscy młodzi mężczyźni i kobiety, które pożytkują swoje młode siły na ustawianiu na półkach w najlepszym miejscu i usilnie namawiają do wzięcia kolejnej partii towaru. Kiedy w sklepie nie ma silnej ręki kierownika a tylko jest dyktatura merczów to sklep przypomina kolorowy orientalny burdel. Mnóstwo fajnego towaru bez ładu, składu i myśli przewodniej. Chaos.W sklepie ma rządzić mądra kierowniczka, kobieta z wizją, polotem i zyczliwa ludziom, ale jednocześnie stanowcza. Niekoniecznie po Harwardzie, ale koniecznie mądra. Znależienie kogoś takiego TRZEBA zlecić wyspecjalizowanej firmie. Przyjmowanie jakichś przypadkowaych "zmot" - "bo szwagierka nie ma pracy "- ZAWSZE kończy się porażką. Jak opowiedział Napoleon: Stado baranów kierowane przez lwa pokona stado lwów kierowane przez barana.. Nic dodać nic ująć...
Po drugie; grzech założycielski: widać że sklep był ustawiany „spontanicznie” (czytaj nieprofesjonalnie). Np. ustawiano lodówkę tam gdzie jest akurat miejsce, na skos, nie na skos, a nie tak gdzie by wynikało to z zasad neuromarketingu. Po prostu nie zatrudniono stylisty od wnetrz, tylko samemu, ze szwagrem skręcano regały...
Po trzecie; w tym sklepie było TYLKO to co w innych i ANI JEDNEGO PRODUKTU WYJĄTKOWEGO, CHARAKTERYSTYCZNEGO TYLKO DLA TEGO SKLEPU. np. waniliowej Coca Coli.
Po czwarte;załoga była sympatyczna i życzliwa, ale nieskuteczna. Widać, że dziewczyny nie miały szkolenia innego niż bezpłatne szkolenia z terminala do kart kredytowych i kasy fiskalnej. Co z tego, że było mnóstwo win, skoro dziewczyna nie potrafiła powiedzieć nic o żadnym z nich, kwitując każde pytanie, „ja nie wiem, wie Pan ja wina nie piję..” Ba! Nawet szkolenie z kart kredytowych było do bani! Obecnie bowiem każdy sklep może wypłacać gotówkę niczym bankomat. Pani przeciąga kartę i zdejmuje mi z konta 100 pln, po czym otwiera kasę i wypłaca. Co z tego ma sklep? Sytą prowizję. Dodam że najbliższy bankomat jest 6 klometrów dalej. Wiele razy o to pytałem, a Pani zawsze mówiła: "a ja to tam nie wiem jak to wypłacić.." No o teraz na kuroniówce ma czas o tym doczytać....
Po piąte; w sklepie powinny być indywidualne wyciągi wentylacyjne np. z działu wędlin. W przeciwnym razie, kiedy są tylko wyciągi sufitowe, tanie produkty, tworzą kakofonię smrodu. Odpychający zapach taniego dyskontu – znacie go pewnie. Oczywiście są firmy które zainstalowały by małe tanie urządzenie które emituje na cały sklep zapach świeżego chleba, kawy, świeżych jabłek, ale po co takie fanaberie? Piniendze trza oszczendzać....
Po szóste; w sklepie stała na półce stara wieża z kolumnami (pewnie dziewczyny z domu przyniesły) i cały dzień na cały sklep ryczał RMF-FM. Głośniki (skierowane w sufit!!) i cała ta wieża stała w jednym kącie sklepu, więc aby słyszeć radio w całym sklepie i nawet na zapleczu dziewczyny rozkręcały radio na maxa! Powodowało to taki nieznośny hałas, że w jednej części sklepu nie było słychać własnych myśli, a w drugiej było słychać dwunastokrotne echo... Koszmar! A wystarczyło powiesić u sufitu pięć najtańszych wiszących głośników, i poprosić akustyka żeby je odpowiednio podłączył i ustawił. Było by perfekcyjnie:)
Inna sprawa, że rano powinna być emitowana inna muzyka, w południe inna a wieczorem inna. Ale to kwestia wybrania się do Empiku, z kimś kto sie na tym zna, ( na przykład lokalną nauczycielką muzyki w gimnazjum) i kupno na poczatek 10 dobrych płyt CD.
Po siódme; oferta była niezmienna. Nie było ani tematycznych dni,ani ładnych dziewcząt promujących jogurty, ani nic takiego. Nuda, nuda, nuda....
Po ósme; załoga sklepu była wyłącznie kobieca, a przecież odpowiedzialny 19-23 latek z własnym skuterem, spokojnie obsłużył by dział zamówień telefonicznych, rozwożąc zakupy po okolicy w promieniu 3-5 kilometrów. Sklep miał by stały obrót, facet miał by fajną pracę i jeśli tylko miał by sywetkę surfingowca i ładny uśmiech - świetne napiwki.
Po dziewiąte; sklep postanowił zarobić nie na tym co potrzeba i brał opłatę za reklamówki a później nawet (sic!) za papierowe torby. To zaczęło ograniczać zakupy, bo ludzie brali tyle co w rękę, ot 3 piwa, chleb i majonez...
Po dwudzieste czwarte; .......
Tak! Takich elementów znalazłem dwadzieścia cztery a przecież za bardzo nie szukałem. Szkoda, bo ten sklep bardzo lubiłem. Ktoś powie że głośniki, wywietrzniki, itp. to koszt. Bo ja wiem? Podliczałem to i w najtańszej wersji te wszystkie zmiany, łącznie z kosztem szkoleń realizowanych oczywiście przez jakąś tanią lokalną firmę szkoleniową wspartą eurodotacjami nie przekroczył by 20-30 tys. PLN. Ktoś powie że to dużo? No tak, ale ciekawe ile kosztuje zamknięcie takiego sklepu? Pewnie 10 razy tyle?
Poza tym, jak to zwykle w życiu: najkosztowniejszy jest brak polotu i awersja do wiedzy...
Wszak książka kosztuje 65 PLN i jest w niej wszystko napisane.
Punkt po punkcie....

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka