FOTO powyżej. Żyjące obdarte ze skóry przez psy zwierze czeka na weterynarza.
Sytuacja:
Mój kolega, starszy bardzo doświadczony myśliwy wracał swoim UAZ-em z miasteczka do domu na wsi. Patrzy a tu na opuszczonej cegielni jakaś kotłowanina! A to dwa psy biegające luzem żywcem obdzierają sarnę ze skóry. Sarna żyje i nie ma siły się bronić a zidiociałe psy, które dawno zatraciły instynkt zabijania nie zabijają sarny żeby ją zjeść, tylko się "bawią". Pobawią się i se pójdą. Wszak w chłopskiej zagrodzie czeka na nie micha kaszy z resztkami z obiadu... Mało kto bowiem wie, że psy i koty są największymi szkodnikami w lesie i na łąkach. A sarna jak setki i tysiące innych okaleczonych zwierząt będzie kilka dni cierpieć okrutnie okaleczona aż padnie gdzieś w polu.
Normalnie, myśliwy wyciągnął by zza siedzenia dubeltówkę, załadował dwa "śruty" kal 000, poczekał aż psy odbiegną na odległość 20-30 metrów i je strzelił. Po czym zadzwonił by do naszego Łowczego, zgłosił sytuację co i jak, zrobił zdjęcie, sarnę dostrzelił żeby nie cierpiała, zakopał truchło i pojechał dalej..
Sprawa udokumentowana, załatwiona, czysta....
Ale nie w sytuacji ekoterroru. Psów nawet w tak oczywistej sytuacji strzelić nie można, bo to zwierze myśli, czuje, tęskni, wzdycha, transcenduje siebie i modli się do Anubisa...
Można je tylko przegonić machając rękoma (ale nie zbyt gwałtownie bo wywołamy w nim lęki i trwały uraz psychiczny i będzie się moczyło) żeby sobie uciekły w pole i katowały kolejne sarny, zające, kaczki....
A obdarta ze skóry sarna? Dostrzelić aby skończyć jej cierpienie też nie można, (takie mamy prawo) Można było zadzwonić po Straż Miejską, a Straż Miejska zadzwoniła po weterynarza, na którego odarte ze skóry zwierzę czekało ponad cztery godziny, aby przyjechał i ją uśpił zastrzykiem. Sarny też nie można zakopać na polu, tylko trzeba było wywieźć do zakładu utylizacji i to akurat jest w pewnym sensie zrozumiałe. W pewnym sensie bo gdyby zwierzę samo padło, miało jakieś krosty, wybroczyny, to OK, ale ta napadnięta przez psy sarna była zdrowa...
Bilans tego cyrku:
Czas trwania akcji - pond 5 godzin
Koszt akcji ok 1200PLN (tak twierdzili strażnicy)
Skuteczność 30% (2 psy uciekły zabijać dalej)
Zaangażowano czas 4 ludzi.
A mogło by być tak:
Czas trwania akcji - 45 min.
Koszt około 25 PLN (3 pociski śrutowe + telefon do łowczego) pokrywa myśliwy.
Skuteczność 100%
Zaangażowany 1 człowiek....
Dziwna i nieskuteczna jest ta cała poprawność,
ale jak widać - takie mamy czasy....
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości